Lucyna Olejniczak „Hanka. Kobiety z ulicy Grodzkiej”,
Prószyński i S-ka 2015, ISBN 978-83-7961-202-4, stron 344
Franciszek Bernat w swoim własnym mniemaniu jest szanowanym
obywatelem Krakowa; prowadzi aptekę, a swoim klientom zawsze wie, co doradzić.
Mężczyzna jest ogarnięty obsesją posiadania syna, dziedzica, któremu będzie
mógł przekazać dorobek życia, ale jego żona, Klementyna, nie może donosić ciąży
albo rodzi martwe dzieci. Dom Bernata nie jest także dobry dla służących;
najgorzej mają te, które wpadną panu w oczy i zajdą w ciążę. Taki los spotyka
młodą Hankę Szczygieł. Dziewczyna w piwnicy rodzi córkę, Wiktorię, w tym samym
czasie gdy Klementyna wydaje na świat swoją. Ale prawowita córka Bernata
umiera, a akuszerka podmienia noworodki, by dać córce służącej szansę na
życie. Osłabiona Hanka, nie wiedząc o
tym, przeklina Franciszka i jego potomków, w tym również swoje dziecko.
Lucyna Olejniczak, krakowianka, autorka znanych mi „Jestem
blisko” oraz „Wypadku na ulicy Starowiślnej”, w pierwszym tomie sagi „Kobiety z
ulicy Grodzkiej” przenosi nas do Krakowa przełomu wieków XIX i XX. I robi to w
sposób fantastyczny. Miasto widziane oczami jej wyobraźni ma klimat, a w
myśleniu jej bohaterów można łatwo odnaleźć ślady mentalności ówczesnego
społeczeństwa składającego się z mieszczaństwa, ale też biedoty. Autorce
znakomicie udało się odmalować różnice między klasami społecznymi, dysproporcje
w problemach, jakie dotykały przedstawicieli poszczególnych warstw. Jednym
słowem, tło wydarzeń zostało przedstawione i wiernie, i ciekawie, a
jednocześnie tak, by nie zanudzić czytelnika niezbyt lubującego się w historii.
Choć niniejsza powieść nosi tytuł „Hanka”, to postać
obdarzona tym imieniem nie „nabyła się” zbyt długo na jej kartach. Ale
równocześnie ciągle jest ona obecna, poprzez klątwę, którą rzuciła w chwili
śmierci. A rzeczywiście trzeba przyznać, że los – czy też owa klątwa – nie
oszczędza Wiktorii. Po śmierci matki ciężar głównej opieki nad młodszymi braćmi
spada na nią, choć sama jest jeszcze przecież dzieckiem. Początkowo dziewczynka
się nie skarży, przyjmuje to, co jest, ale z czasem pojawia się wielkie
marzenie – chciałaby studiować. To już te czasy, kiedy kobiety zaczęto
przyjmować na Uniwersytet Jagielloński, ale – choć to, że Wiktoria ma talent,
odkryty w czasie pomagania ojcu w aptece, nie ulega wątpliwości – musi
przekonać do tego starego Bernata, więc nie może sobie pozwolić na jawny bunt.
Ten zrodzi się dopiero z czasem, gdy zacznie docierać do niej koszmarna prawda,
jakiego pokroju człowiekiem jest jej ojciec. Olejniczak intrygująco przedstawia
proces dojrzewania Wiktorii, czas, gdy z kochanego dziecka przemienia się w
odpowiedzialną, kochającą, ale i pełną lęków młodą kobietę. Bo Bernatówna nigdy
nie jest do końca szczęśliwa; gdy jest dobrze, zaraz pojawia się niepokojąca
myśl, że wszelka radość zostanie jej odebrana i będzie musiała cierpieć. Radzi
sobie z przeciwnościami, jak może, ale czy wystarczy jej sił, by zawalczyć
także o siebie, a nie tylko o bliskie sobie osoby?
Choć to Wiktoria jest wiodącą postacią, ogromną rolę odgrywa
Franciszek Bernat. Muszę przyznać, że to, jak ewoluował ten bohater, kim
ostatecznie się okazał, mocno mnie zszokowało, nawet jeśli sympatii nie
wzbudzał od samego początku. Czułam wobec niego prawdziwe obrzydzenie i odrazę,
a to przecież tylko postać fikcyjna. Niestety jednak można śmiało założyć, że
podobnych mu typów było w dawnych polskich miastach wielu, co częściowo
wynikało właśnie ze wspomnianych relacji społecznych. Ci uprzywilejowani, jeśli
długi czas pozostawali bezkarni, bo mało kto podejrzewał ich o bezeceństwa, to
pozwalali sobie na coraz więcej. Biedotę traktowali jak śmieci, bo kto
wstawiałby się za śmieciami...
„Hanka” to lektura lekka i przyjemna w formie, choć
jednocześnie z gatunku tych nie należących do tych łatwych i przyjemnych.
Lucyna Olejniczak wykreowała rodzinę, w której więzi pomiędzy jej członkami
dalekie były od wzorcowych. To opowieść o młodej dziewczynie, którą los ciężko
doświadczał, ale mimo to nie zabił w niej marzeń i radości życia. Z radością
przeczytam ciąg dalszy.
Książkę mam, ale jeszcze jej nie czytałam i raczej nieprędko po nią sięgnę, gdyż na razie mam inne, bardziej pilniejsze lektury.
OdpowiedzUsuńAle zawsze jakaś perspektywa, że kiedyś to nastąpi, jest;)
UsuńTeż tak to sobie powtarzam :)
Usuń:) Choć patrząc na to, że mam na półce książki nieprzeczytane od np. trzech lat, to cóż...
UsuńKupilam z ciekawości, jeszcze nie czytałam, czeka na półce, tymczasem okazało się, że mialam dobre przeczucie :)
OdpowiedzUsuńPS. Dostalam przesyłkę, dziękuję bardzo.
Mam nadzieję, że Ci się spodoba:)
UsuńCieszę się, że dotarła bez problemów;)
Fabuła trafia w mój gust, a autorki nie znam, więc mogłabym zaryzykować.
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak:)
Usuń