Jürgen Thorwald „Ginekolodzy”, Marginesy 2016, ISBN
978-83-65282-25-5, stron 392
Ostatnio przez Polskę przetacza się fala protestów w związku
z projektem wprowadzającym całkowity zakaz aborcji. Protestom kibicuję z całych
sił, jeśli już, to jestem za utrzymaniem prawa obowiązującego dzisiaj (choć i tak jest ono wyjątkowo restrykcyjne) i ogólnie jestem coraz
bardziej przerażona tym, jakie piekło chcą niektórzy zgotować kobietom. Temat
ten jest jednak na tyle kontrowersyjny i na tyle złożony, że musiałabym tu
napisać cały elaborat, wspomnę więc tylko o dwóch rzeczach.
Mam wrażenie – i
pewnie nie jestem w nim odosobniona – że większość polityków (o zgrozo, są
wśród nich również kobiety...) oraz zdecydowana większość kleru ma Polki za
idiotki i są przekonani, że gdyby tylko aborcja była możliwa w każdym jednym
przypadku, to kobiety masowo popędziłyby do gabinetów ginekologicznych, by czym
prędzej się jej poddać. Czy naprawdę tak trudno pojąć, że aborcja to zazwyczaj
jest konieczność, która skutkuje dramatem i traumą? Po co spróbować postawić
się na miejscu kobiety, którą czeka taki zabieg; lepiej uznać, że Polki są
niespełna rozumu, więc mężczyźni, jako istoty wyższego gatunku, muszą ustanowić
prawo, dzięki któremu pokierują tymi biednymi dziewczątkami i zdecydują o ich
życiu (czujecie, mam nadzieję, tę ironię?). Druga sprawa, związana z powyższym,
dotyczy podstawowego prawa człowieka: wolności decydowania o sobie. To właśnie
to niezbywalne, wydawać by się mogło, prawo chce polskim kobietom odebrać
wspomniany projekt – wychodzi więc na to, że kobieta to już nie człowiek. Mam
nadzieję, że ostatecznie do tego nie dojdzie, bo inaczej marny nasz los i już
się o nas boję. Zapytać by można, po co w ogóle o tym piszę? Ponieważ na
lekturę towarzyszącą ostatnim doniesieniom medialnym wybrałam sobie
„Ginekologów” Jürgena Thorwalda. Nie będzie chyba przesadą, jeśli stwierdzę, że
projektowana ustawa cofnęłaby nas do najgorszych czasów, o których pisał ten
niemiecki dziennikarz, historyk i pisarz. Dla mnie to jego pierwsza książka,
ale już wiem, że na pewno nie ostatnia – zajmował się on głównie historią
medycyny i II wojny światowej, i to właśnie publikacje z tej pierwszej
dziedziny budzą moją wielką ciekawość.
Thorwald przedstawia drogę, jaką kroczyła ginekologia, by
dojść do miejsca, w którym znajduje się obecnie. Zaczyna od wprowadzenia
historycznego i od początków tej gałęzi medycyny (choć trudno oprzeć się myśli,
że z medycyną to ona nie miała wtedy wiele wspólnego). Przedstawia tych, którzy
jako pierwsi zoperowali przetokę, jajniki oraz dokonali cesarskiego cięcia. Na
kartach książki znajdziemy sylwetki zwolenników antykoncepcji oraz gorliwych
przeciwników jakiejkolwiek kontroli płodności. Niemiec pisze o badaniu
cytologicznym i jego twórcy; o dwóch metodach operacyjnych raka: przez pochwę i
przez brzuch; o pojawieniu się wśród metod diagnostycznych i leczniczych radu i
promieniowania rentgenowskiego. Prezentuje burze, jakie wybuchały wokół kwestii
porodu – ma boleć czy ma nie boleć (nad czym dyskutowali oczywiście ci, których
ten ból nie dotyczył). Zajmuje się wreszcie tematyką ustaw antyaborcyjnych (coś
bardzo na czasie...).
Przyjmując podział bardzo uproszczony, dla mnie jest to
publikacja o tych „dobrych” i tych „złych”. „Dobrymi” byli wszyscy ci, którym
naprawdę leżało na sercu życie i zdrowie kobiet, którzy widzieli w nich podmiot
swej działalności, nie przedmiot. Ich nazwiska chyba powinnyśmy znać na pamięć,
bo rzeczywiście wiele im zawdzięczamy. I tym bardziej że oni sami byli często
odrzucani, pozbawiani możliwości pracy i badań, nierzadko stawali przed sądem,
w kilku przypadkach uznanie przychodziło dopiero po latach, czego oni sami już
nie doczekiwali. Przyznaję, że te fragmenty, choć napełniały nieraz goryczą, to
jednocześnie bardzo dobrze mi się czytało – miło mieć świadomość, że żyli i
praktykowali kiedyś lekarze, dla których kobieta była najważniejsza. Natomiast
historie o tych „damskich rzeźnikach”, z którymi musieli się mierzyć i walczyć
ci „dobrzy” – no cóż, tutaj najczęściej, mówiąc wprost (a i tak zbyt łagodnie),
trafiał mnie szlag. Nie chciałabym nigdy trafić na kogoś – bo lekarzem nazwać
się go nie da – który akurat ściga się z jakimś swoim konkurentem o to, który
szybciej usunie np. torbiel (o przeprowadzeniu porodu kleszczowego czy
wycinaniu macicy to już nawet nie wspomnę, zwłaszcza że przez całe wieki królowało
tabu nagości i „medycy” nie widzieli, co badają...). Osobiście nie boję się
chodzić do ginekologa, badam się regularnie, ale po lekturze chyba jeszcze
radośniej pobiegnę na następną wizytę, a już na pewno docenię ten komfort
opieki, jakiego możemy doświadczać współcześnie. Coś mi się w środku przewraca,
gdy pomyślę, ile kobiet oddało życie, bo miały pecha trafić na takiego
rzeźnika, który na dodatek śmiertelnością wśród swoich pacjentek nie przejmował
się jakoś szczególnie, by nie powiedzieć że wcale.
Są takie książki, które powinna przeczytać każda kobieta
(mężczyzna chyba zresztą też). Zaliczyłam do nich „Zakazane ciało” Diane
Ducret, teraz dołączają doń „Ginekolodzy” – warto poznać szczególnie tych,
którzy o nas walczyli i chcieli dobrze dla naszego zdrowia i życia.
Książka jest genialna po prostu! I w kontekście ostatnich protestów tak bardzo, bardzo na czasie... Ile jeszcze razy będziemy musieli przerabiać od nowa to samo i do wszelkich wniosków, które światli lekarze forsowali latami, dochodzić od początku? Kosztem zdrowia i życia kobiet... -_-
OdpowiedzUsuńNo właśnie, bo rządzącym to się wydaje, że nic prostszego, wprowadźmy nową ustawę, ale ile kobiecych dramatów się później zacznie, to już nikt nie myśli... Prawdą jest też, że historia lubi się powtarzać, ale akurat w tym przypadku chyba wszystkie wolałybyśmy, żeby się nie powtórzyła.
UsuńUważam, że książka jest naprawdę świetna - to nie do uwierzenia, jak kiedyś postrzegano ginekologię...
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Oj tak...
UsuńKsiążka jest mocna jak literatka wódki wypita jednym haustem. Opowiadam o niej znajomym kobietkom niektóre uważają, że nie są gotowe na takie przeżycia. Brrr ale kocham autora.
OdpowiedzUsuńKasiek, uwielbiam Twoje porównania, zawsze trafisz w sedno:)
UsuńMyślę, że politycy, kler i, przede wszystkim, wszystkie kobiety, które żądają całkowitego zakazu aborcji, powinni przeczytać tę książkę. Prawdopodobnie nie zmieniłaby ich poglądów, ale może w kimś obudziłaby chociażby odrobinę przyzwoitości. "Ginekologów" czytałam ze łzami w oczach - łzami wzruszenia i złości. Thorwald pokazał w niej prawdziwe piekło kobiet. Tym straszniejsze jest to, że teraz polski rząd chce nam zapewnić powrót do średniowiecza.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, powinni przeczytać, ale myślę, że nic by ona nie zmieniła w ich myśleniu, większość jest ślepa i głucha na argumenty drugiej strony. Niestety. I szkoda, że rząd i księża nie dostrzegają, że z takiego całkowitego zakazu będzie jeszcze więcej problemów i tragedii, niż jest teraz.
UsuńWłasnie kończę czytać "Ginekologów", stąd moje zainteresowanie tą recenzją. :-) Autor zrobił rzecz niesamowitą, wnikliwie i rzetelnie opisując kwestie niełatwe nawet do zwykłego przedyskutowania. Nawet to, że do XIX wieku trudno jest wiarygodnie odtworzyć historię ginekologii (pomijając medycynę starożytną, choćby rewelacyjnego Soranusa z Efezu), świadczy o lekceważącym podejściu mężczyzn lekarzy do chorób kobiecych, kwestii porodu, aborcji itp. Mam wrażenie, że właśnie cofamy się do średniowiecza, bo starożytni byli w tej mierze znacznie światlejsi od współczesnych polityków. W dobrym momencie ukazała się ta książka, powinna być lekturą obowiązkową dla tych, którzy chcą decydować o losach kobiet, ignorując ich potrzeby (i zdanie). Pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko, dziękuję za wpis. Cieszę się, że jesteśmy podobnego zdania. W całej tej sprawie chyba najbardziej przerażające jest to, że w tak podstawowej dla kobiet kwestii wypowiadają się mężczyźni, którzy z samej natury nie powinni mieć do tego prawa.
UsuńMoże uda mi się wygrać tę książkę w konkursie. Bardzo na to liczę, gdyż niezmiernie mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki:)
UsuńMarzy mi się ta książka!!!
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie to, też miałam takie marzenie, odkąd zobaczyłam zapowiedź:)
UsuńMuszę przyznać, że zaintrygowała mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to bardzo:)
UsuńO, to jest książka bardzo dobra :) czytałam, teraz próbuję namówić narzeczonego, żeby ją przeczytał :)
OdpowiedzUsuńDaj znać, czy Cię udało, mój mąż jakoś nie był zainteresowany;)
UsuńMam tę książkę na uwadze, ale jako że jestem świeżo po cesarskim cięciu... to odczekam trochę, bo w tej chwili nie jestem gotowa na tak mocną lekturę.
OdpowiedzUsuńI to chyba słuszna decyzja.
Usuń