Agata Kołakowska „Zaciszny Zakątek”, Prószyński i S-ka 2015,
ISBN 978-83-7961-126-3, stron 328
Marta i Jacek Cieślakowie, ona pracownik banku, on doradca
podatkowy, wprowadzają się na luksusowe osiedle. Bardzo szybko poznają nowych
sąsiadów, ale jeszcze prędzej oboje dochodzą do wniosku, że chyba
nieszczególnie pasują do tego miejsca - przede wszystkim nie stać ich na
wszystko, co tylko im się zamarzy, bo na kupno tego domu wzięli kredyt.
Sytuacja pogarsza się, gdy Marta traci pracę, co - ku jej zdziwieniu - wśród
sąsiadek zostaje przyjęte raczej z entuzjazmem, niż z rozpaczą. Paulina, Sabina
i Małgorzata, żadna z nich nie pracuje, więc Marta zaczyna spędzać z nimi coraz
więcej czasu. Wkrótce znajduje porzucony kalendarz i zaczyna inaczej myśleć o
współmieszkankach Zacisznego Zakątka. Z czasem wychodzą też na jaw kolejne
sekrety, jakie kryją domy przy ulicy Zielonego Dębu...
A co, jeśli chodzi o odbiór „Zacisznego Zakątka”? Może
najpierw o zaletach. Na pewno powieść czyta się szybko i z przyjemnością.
Kołakowska ma dar pisania z polotem, a jej styl jest na tyle przyjazny, że nie
trzeba sobie nim zaprzątać głowy, że tak to ujmę. Jest po prostu naturalny, bez
udziwnień. Druga sprawa to bohaterowie i sama fabuła. Autorka sportretowała
grono osób, które mieszkają na prywatnym osiedlu. Bogatym osiedlu, dodajmy.
Początkowo pomyślałam sobie, że to może będzie bajka tocząca się w środowisku
ludzi zamożnych, do którego będą aspirować Marta z mężem, a to już coś zupełnie
nie dla mnie. Ale autorka poszła w innym jednak kierunku (i dobrze), by
przywieść odbiorcę do wniosku, że pieniądze szczęścia nie dają. Z czasem fabuła
zaczęła się koncentrować na grze pozorów, jaką było życie sąsiadów Cieślaków. O
swoją pozycję szczególnie dbała Paulina Stawska, żona dentysty Grzegorza. Każdy
element funkcjonowania ich rodziny był perfekcyjnie dopracowany, już ona tego
dopilnowała. A przynajmniej tak jej się tylko wydawało. Małgorzata jest żoną
wziętego krytyka literackiego i matką dorastającego, prawie już dorosłego syna.
Sprawia wrażenie ciepłej, otwartej osoby lubiącej swoje życie. I wreszcie
Sabina, seksowna brunetka zajmująca się głównie swoim wyglądem, żona
przystojnego pilota Marcina. W domu każdej kobiety nie raz powieje chłodem i
samotnością, a potrzeby, te prawdziwe, ich mieszkańców, spychane będą na dalszy
plan.
Przyznaję, że parę razy udało się pisarce mnie zaskoczyć. I
tak ogólnie rzecz biorąc, to funduje ona solidną dawkę emocji –szczególnie
mocno wzbudza je moja powieściowa imienniczka (a tak swoją drogą, to nie wiem,
co to imię w sobie ma, że najczęściej w literaturze dostają je kobiety mało
sympatyczne, mówiąc delikatnie, by nie powiedzieć, że wyjątkowo wredne istoty;
wyjątkiem jest Paulina z „Po prostu bądź” Magdaleny Witkiewicz). Problemy,
jakich przysporzyła swoim bohaterom pisarka, bliskie są rzeczywistości, więc
teoretycznie wszystko powinno być w porządku. I w trakcie lektury uważałam, że
tak właśnie jest. Natomiast teraz, gdy piszę ten tekst, patrzę już z
perspektywy czasu i ogólnie skłaniałabym się raczej do myśli, że to może i
dobra powieść, ale w gruncie rzeczy jedna z wielu. Wiele nowego do życia nie
wnosi, nie sądzę też, żeby miała w sobie impet wiodący do wdrożenia w życie
czytelnika jakichś zmian. Albo może ja od niej zbyt wiele wymagam. Uznajmy
więc, że „Zaciszny Zakątek” można przeczytać – inna sprawa, jak długo będzie
się ją pamiętać...
A ja mam ochotę a dobrą powieść... ta widzę, że ma tylko przyciągającą okładkę... trzeba szukać dalej
OdpowiedzUsuńAno trzeba...
UsuńWidać, że lektura nie jest z tych z gatunku "wow", ale warto do niej sięgnąć. Gra pozorów i zaskoczenia mogą przypaść mi do gustu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTe efekty zaskoczenia są chyba najmocniejszą stroną powieści.
UsuńSolidna dawna emocji mnie przekonuje. Poza tym okładka jest piękna ;)
OdpowiedzUsuńO tak, okładki książek tej autorki zazwyczaj są piękne:)
UsuńCzytałam już dwie powieści autorki i podobały mi się. PO tę też sięgnę, gdy nadarzy się okazja.
OdpowiedzUsuńJa pewnie też przeczytam te, których jeszcze nie znam.
UsuńZnam pióro autorki i bardzo je lubię.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, a ja się ciągle czepiam;)
Usuń