Maria Paszyńska „Gonitwa chmur”, Czwarta Strona 2016, ISBN
978-83-7976-401-3, stron 336
Jest rok 1935. Warszawa szykuje się do wystawy, mającej
zaprezentować przyszły blask i chwałę polskiej stolicy. Jednym z twórców ma być
Andrzej Zasławski. Mężczyzna poświęca pracy prawie cały swój czas, z czym nie
może pogodzić się Joanna, żona i matka jego synów. Kobieta czasu ma aż zanadto
i chciałaby wreszcie jakiejś odmiany – tę znajduje w nowej pracy; dzięki
poznanej tam koleżance Zasławska zaangażuje się w walkę o prawa kobiet. Jan
Zasławski i jego przyjaciel Berek Stein wracają z Berlina – ten pierwszy nie
znalazł wytchnienia od myśli o tragicznej przeszłości, Berek z kolei nie czuł
się w stolicy Niemiec bezpieczny, bo do głosu doszedł szalony nacjonalista
nazwiskiem Hitler. Siostra Berka, Estera, nadal ma wątpliwości, czy poślubić
przeznaczonego jej od dzieciństwa Natana, czy może jednak poddać się
niepojętemu uczuciu do Tadka Zasławskiego. Wojtek Starczewski zdobywa coraz
większe uznanie jako praktykant u Wedla, ale wie, że do przejęcia i prowadzenia
rodzinnej cukierni „U Hanki” zupełnie się nie nadaje; bardziej widziałby w tej
roli swoją siostrę, Słodką Polę. Przed nimi wszystkimi sprawdzian z dorosłości
i prawdziwego życia...
Tym razem zawitamy do 1935 r., siedemnaście lat po
odzyskaniu niepodległości. To czas, w którym bohaterom wydaje się, że Polska
okrzepła już w swojej państwowości i że przed nią świetlana przyszłość, zapowiadana
przez warszawską wystawę, nad którą z inicjatywy prezydenta Stefana
Starzyńskiego pracuje grono tych najlepszych, w tym jedna z głównych postaci
książki. My wiemy, że tamta epoka powoli dobiegała już końca; bohaterowie
Paszyńskiej jeszcze nie przeczuwają, jak wielkie chmury zbierają się nad ich
głowami.
„Gonitwa chmur” to opowieść o brutalnym nieraz zderzeniu
ideałów młodości z prawdziwym życiem. Nie wszystko będzie toczyło się zgodnie z
planami czy oczekiwaniami. Szczególnie Estery, Wojtka i Klary, Jana (choć jego
w fabule jest akurat najmniej) i do pewnego stopnia Andrzeja autorka nie
oszczędzała, fundując im albo prawdziwe tragedie, albo wątpliwości, które do
ich rangi urastały. Estera kocha dwóch mężczyzn i sama już nie wie, jak dalej
postąpić, co będzie dla niej lepsze: wybór serca czy bardziej rozumu. Klara i
Wojtek zaczną się zastanawiać, czy łączące ich uczucie było naprawdę silne,
skoro teraz nie potrafią ze sobą szczerze porozmawiać. Jan nie widzi sensu
dalszej egzystencji, a Andrzej rozmyśla nad swoim talentem: w ogóle go ma, czy
może raczej jest tylko sprawnym rzemieślnikiem. I jest jeszcze Pola,
doświadczająca pierwszego zauroczenia, przejęta jednocześnie lękiem o
pogarszający się stan zdrowia ojca. U progu dorosłości byli przekonani, że świat
będzie należał do nich, teraz dociera do nich, że marzenia nie zawsze się
spełniają.
Paszyńska ma niezwykły talent do oddawania klimatu świata,
którego już nie ma. Nie wiem, jak to robi, ale lektura jej powieści naprawdę
przenosi w czasie; opisy, jakie stworzyła, są tak plastyczne i tak barwne, że
realia epoki stają przed oczami jak żywe. Pisarka potrafi też rozbudzić zmysły;
to, jak zaprezentowała choćby smakołyki, których można było skosztować w
cukierni Słodkiej Poli, sprawiło, że momentalnie robiłam się głodna i pożądałam
czegoś pysznego. Niby pisze prosto, zwyczajnie, a jednak jej styl ma w sobie
nuty wyrafinowania i naprawdę wywiera olbrzymie wrażenie.
Chyba każdy autor, pisząc drugą książkę, obawia się, jak
zostanie ona przyjęta, zwłaszcza wówczas, gdy debiut oceniono bardzo wysoko.
Myślę, że Maria Paszyńska może odetchnąć z ulgą – „Gonitwa chmur” to utwór
równie znakomity co „Warszawski niebotyk”. Podkreślę jednak raz jeszcze, jak
bardzo życzyłabym sobie trzeciej części – nie chcę jeszcze rozstawać się z
bohaterami, bo to za wcześnie, zbyt się do nich przywiązałam.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Raczej nie dla mnie ta lektura, ale kiedyś zajrzę do niej :)
OdpowiedzUsuńJa w każdym razie polecam.
UsuńTa książka przyszła do mnie niespodziewanie, ale niestety nie mam pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńOjoj, jaka szkoda.
UsuńSpojrzałam tylko na ostatni akapit, bo sama planuję lekturę na przyszły tydzień. I tom bardzo mi się podobał. Mam nadzieje, że z tym będzie podobnie.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję. Ciekawe, czy ogólną ocenę będziesz mieć podobną;)
UsuńJa to jeszcze nie przeczytałam Niebotyka, ale mam w planach, dlatego też bardzo się cieszę,że druga część jest równie ciekawa:):)
OdpowiedzUsuńTo czym prędzej musisz go poznać:)
Usuń"Warszawski niebotyk" już za mną, teraz czekam aż w moje ręce wpadnie "Gonitwa chmur" :) Po Twojej recenzji jedynie utwierdziłam się w przekonaniu, że warto po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńCieszę się:)
UsuńNie czytałam pierwszego tomu, więc najpierw musiałabym od niego zacząć.
OdpowiedzUsuńW tym przypadku tak, lepiej by było.
Usuń