Patrycja Bukalska „Sierpniowe dziewczęta’44”, Trio 2013,
ISBN 978-83-7436-327-3, stron 308
Wydawać by się mogło, że o Powstaniu Warszawskim napisano i
powiedziano już wszystko. Ja jednak uważam, że wcale tak nie jest. Myślę, że
uczestniczenie w nim, jego przeżycie było doświadczeniem tak indywidualnym, tak
jednostkowym – mimo, oczywiście, podobieństwa losów – że dopóki żyją jeszcze
Powstańcy, nadal jest o czym pisać. A gdy ich już zabraknie, powinniśmy dbać o
ich wspomnienia, o to, by ich świadectwa zachowały się dla przyszłych pokoleń,
by pamięć o ich zrywie, niezależnie od jego oceny, przetrwała w narodzie. Bo
pamięć to tożsamość.
„Miały zwykle po kilkanaście lat. Raczej dziewczynki niż
kobiety. Często przed pierwszą miłością, przed pierwszym pocałunkiem.
Podejmujące decyzje, które dla wielu starszych osób byłyby trudne. Dźwigające
za ciężkie pakunki z bronią, obarczane zbyt wielką odpowiedzialnością. Bez nich
nie byłaby możliwa ani konspiracja, ani otwarta walka w czasie Powstania” (str.
6). Różnie o sobie mówią, ale większość z nich uważała się za żołnierzy. Nawet
jeśli nie miały broni i nie strzelały – a będąc łączniczkami lub
sanitariuszkami, raczej jej nie miały – to liczyła się przysięga, a ona
zobowiązywała. Rozkaz był rozkazem i robiło się to, co było trzeba. Wszystkie
zwracają jednak uwagę na szacunek ze strony dowódców i tych, co walczyli na pierwszej
linii ognia.
„Dwadzieścia jeden uczestniczek Powstania opowiedziało (...)
o tym, co było najważniejsze. O wolności i walce, miłości i śmierci” (str. 6).
Każdy rozdział to zebrane wypowiedzi kobiet o konkretnym zagadnieniu.
Opowiadają, jak wyglądał pierwszy sierpnia 1944 r. każdej z nich. Wspominają,
jak wyglądały walki i jak radziły sobie z wszechobecną śmiercią. Sięgają do
traumatycznego przeżycia, jakim było przejście kanałów. Mówią o swojej wierze w
to, że Powstanie miało być krótkie i zwycięskie. Tym bardziej więc trudno było
im wszystkim pogodzić się z kapitulacją. Przytaczają historie powstańczych
miłości – wiele z nich zresztą wyszło za mąż za kolegów z oddziałów czy
nieznanych wcześniej, ale także żołnierzy Powstania. Wracają pamięcią do szczegółów
związanych z ciałem; mówią, jak radziły sobie z myciem, zapachami, w co się
ubierały, skąd zdobywano jedzenie. Nie było takiej, której Powstanie by się nie
śniło. I tylko „jedno pytanie niemal zawsze pozostawało bez konkretnej
odpowiedzi. Kobiety w Postaniu nie miały marzeń” (str. 5).
Jako że nie uciekam od tematyki Powstania i sporo lektur mu
poświęconych już za mną, to w tej książce nie było raczej nic, co by mnie
zszokowało czy zdziwiło. Zdecydowanie jednak z wypowiedzi uczestniczek walk
wybija się przekonanie, że Powstanie Warszawskie było dla nich doświadczeniem
niezwykle istotnym – oczywiście trudnym, które na pewno je zmieniło, i które
zostało z nimi już na zawsze, nawet jeśli o nim nie mówiły. Podkreślają jednak,
że to, co przeżyły, miało „ogromną wartość” (str. 271), że są z tego dumne
(str. 279); że przyjaźnie, które wówczas się zrodziły, „trwały całe życie”
(str. 291). I wszystkie, „absolutnie wszystkie powtarzają, że nie dałyby sobie
tego doświadczenia odebrać” (str. 298).
„Ich opowieści o Powstaniu też są inne, niż te, do których
przywykliśmy. Mało tam akcji i strzelania, liczb, danych, lokalizacji
oddziałów. Więcej uczuć, zapachów, kolorów, wspomnienia deszczu i pierwszego
papierosa” (str. 6). I rzeczywiście tak jest, a przez to „Sierpniowe
dziewczęta’44” stają się lekturą wielce emocjonalną i emocjonującą.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Jak wiesz, nie jest to moja ulubiona tematyka, chociaż nie skreślam tej książki całkowicie, bowiem obecnie czytam pewną około-wojenną powieść i jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńWiem, ale do tej gorąco Cię namawiam, z tego względu, że to relacje kobiet.
UsuńOdpowiedni czas na taką właśnie lekturę. Takie książki trzeba czytać.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację, zawsze w sierpniu szukam lektur na temat Powstania. Choć tę przeczytałam w lutym, jakoś mi tak zeszło z opublikowaniem recenzji.
UsuńZgadzam się z tym, co napisałaś na wstępie - trzeba spisywać te relacje, dopóki mamy na to szansę, a później dbać o te wspomnienia. Książkę mam w planach, po Dziewczynach z Powstania szukam takich tytułów.
OdpowiedzUsuńDobrze, że cały czas się takie ukazują. Teraz bardzo ciekawią mnie "Łączniczki", choć nie wiem, czy uda mi się je przeczytać.
UsuńBrzmi świetnie, chyba narobiłaś mi mega ochoty
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie...
UsuńI o to chodziło, wiecie, że do takich książek będę namawiać zawsze.
UsuńO Powstaniu Warszawskim zawsze chętnie.. Wczoraj oglądałam uroczystości, czytałam wiele wypowiedzi tych, co przeżyli.. Zawsze się wzruszam i podziwiam odwagę naszych rodaków.
OdpowiedzUsuńTeż się wzruszam. Płakać mi się też chciało, jak oglądałam ten wieczorny koncert, gdzie mieszkańcy Warszawy śpiewali powstańcze piosenki.
UsuńJestem pewna, że sięgnę po powieść. Lubię tą tematykę, chociaż z pozoru jak sama napisałaś, czasem wiemy już wszystko.
OdpowiedzUsuńTo wprawdzie nie powieść, ale przeczytać tym bardziej warto:)
Usuń