Anne
Edwards “Maria Callas. Primadonna stulecia”, Znak 2015, ISBN
978-83-240-3876-3, stron 400. Premiera 07.09.2015.
W światowej historii sztuki byli i są tacy ludzie, których
dokonań można nie znać, ale na pewno zna się ich nazwiska. Można nie być miłośnikiem
opery, ale zakładam, że większości z nas nazwisko Marii Callas nie jest obce.
Ze mną jest właśnie tak, na operze się nie znam, ale nie mogłam sobie odmówić
okazji poznania bliżej jednej z jej największych gwiazd. Uwielbiam dobre
biografie i na taką właśnie liczyłam. Nie zawiodłam się. Anne Edwards z
nawiązką spełniła pokładane w jej publikacji nadzieje.
Myślę, że to w dzieciństwie tkwi klucz do pewnej dwoistości
w naturze Marii Callas. Z jednej strony była przekonana o własnej wielkości, o
tym, że dysponuje niepowtarzalnym i jedynym w swoim rodzaju głosem – choć
równocześnie trzeba to wyraźnie zaznaczyć, że całe życie ciężko nad sobą
pracowała; perfekcyjnie przygotowywała się do każdego występu, dbając o każdy,
najdrobniejszy nawet, szczegół; nie było więc tak, że tylko bazowała na tym, co
dostała od losu; cały czas pracowała nad głosem, techniką i nowymi
możliwościami wyrazu, którym chciała trafiać prosto do serc swoich słuchaczy i
widzów. Z drugiej jednakże, potrzebowała stałej akceptacji; to w oczach swojego
późniejszego kochanka, Arystotelesa Onassisa, szukała aprobaty, to dla niego
mogłaby zrezygnować z kariery, to z nim była prawdziwie szczęśliwa, choć
potrafił ją okrutnie ranić i zawodzić.
Życiorys Marii Callas jest kolejnym przykładem tego, że prawdziwy
geniusz tak naprawdę najczęściej bywa bardzo samotny. Uwielbiana przez tłumy,
którymi zapełniała największe i najbardziej prestiżowe sceny świata, by
wymienić tylko Metropolitan Opera i mediolańską La Scalę, w życiu prywatnym
przyciągała ludzi, którzy liczyli na korzyści wynikające z takiej znajomości.
Oszukano ją nie raz, okradano; zdrady doświadczała nawet ze strony teoretycznie
najbliższych osób, by wskazać męża i egoistyczną matkę, którzy dążyli do
przejęcia majątku Callas co najmniej tak, jakby mieli te bogactwa zabrać ze
sobą do grobu. Pazerność, nie tylko ich, doszła do głosu jeszcze silniej, gdy
artystki już zabrakło.
Odeszła w kwiecie wieku, „śpiewaczka, która głęboko
rozumiała nie tylko wykonywaną przez siebie muzykę, lecz również słowa i osobę,
którą portretowała. Callas może i nie miała najwspanialszego głosu XX stulecia,
ale z pewnością była najwybitniejszą wykonawczynią operowego belcanta. Na
zawsze odmieniła oblicze opery” (str. 9). Jak pisze sama Edwards, próbowała
„przywrócić do życia prawdziwą Marię Callas” (tamże). I sądzę, że jej się to
udało. Stworzyła wielowymiarowy i pełny obraz artystki. Pokazała ją nie tylko
jako gwiazdę, ale kobietę z krwi i kości, która miała liczne zalety, ale i wad
jej nie brakowało. Z pasją pisze więc o Marii-primadonnie i Marii-kobiecie,
zachowując idealną równowagę w proporcjach. Bo tak naprawdę, jeśli nie zna się
oper, w których ona śpiewała, opis ich treści czy dekoracji, może być nużący –
a zapewniam, że wcale tak nie jest; w tej publikacji każdy element wydał mi się
równie fascynujący i ważny dla całości odbioru i oceny. Autorka nie tylko
przeanalizowała wszystkie dostępne źródła, ale rozmawiała z tymi, którzy jej
bohaterkę znali osobiście; sama także widziała ją na żywo w londyńskiej Royal
Opera House. W naprawdę porywający sposób oddała swoje oszołomienie tamtym
występem i podziw dla Callas.
„Maria Callas. Primadonna stulecia” to jedna z lepszych
biografii, jakie kiedykolwiek czytałam. To dopracowana, merytoryczna, rzetelna
i intrygująca opowieść o wyjątkowej kobiecie, która osiągała niebywałe sukcesy,
zdobyła miłość wielbicieli, ale jednocześnie, w życiu prywatnym, nie
doświadczyła pełni szczęścia, na jakie bez wątpienia zasługiwała. Wyrażam
uznanie dla Anne Edwards, że w tak brawurowy sposób przybliżyła jej
postać.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Elektryzujący głos.....
OdpowiedzUsuńZgadza się, posłuchałam kilka jej wykonań, niesamowite.
UsuńZ chęcią przeczytam tę biografię, bo uwielbiam operę. Czytałam fabularyzowaną biografię divy autorstwa Signoriniego, ale mnie nie ujął sposób napisania. Czekam więc na jakąś obiektywną, solidną biografię.
OdpowiedzUsuńJa porównania nie mam, ale wydaje mi się, że ta jest obiektywna.
UsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tej artystce, dlatego nie skuszę się na powyższą biografię, ale zapewne znajdą się inni chętni :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się znajdą, bo książkę warto poznać;)
UsuńTo tytuł w sam raz dla mnie :) Tylko trzeba mi czasu na znalezienie tej książki :)
OdpowiedzUsuńSzukaj, szukaj, nie pożałujesz:)
UsuńPrzyznam, że nie wiem zbyt dużo o tej postaci, więc taka rzetelna biografia na pewno by mi ją przybliżyła.
OdpowiedzUsuńSporo ciekawych rzeczy można się o niej dowiedzieć.
UsuńJestem z tych, co się znają na operze, ale nazwisko kojarzą i chętnie dowiedzieliby się czegoś więcej o Callas.
OdpowiedzUsuńDobra biografia zawsze w cenie, tak to podsumuję:)
UsuńOh przejmująca biografia, to straszne, że najbliżsi potrafią zdradzić i wykorzystać licząc tylko na pieniądze.. Większość artystów jest tak naprawdę samotna, to przykre. Nie pozostaje mi nic innego tylko poczekać do premiery i przeczytać książkę.
OdpowiedzUsuńŻebyś wiedziała, a to, co robiła matka Callas, przechodzi ludzkie pojęcie.
UsuńLitza była jedną z najbardziej toksycznych postaci, o jakich miałam (nie)przyjemność czytać. Mam wrażenie, że Maria niestety przejęła część jej wad. A co do biografii, to zgadzam się z Tobą, że Edwards zrobiła kawał dobrej roboty, pisząc tę książkę i zbierając do niej materiały.
UsuńNieprzyjemność, dobrze to ujęłaś.
Usuń