Marcin Ciszewski „Wiatr”, Znak Literanova 2014, ISBN
978-83-240-2508-4, stron 400
Jakub Tyszkiewicz nie potrafi powiedzieć, jak to się dzieje,
ale czuje, że swoją żonę Helenę kocha z każdym dniem coraz mocniej. I tak
właściwie to ostatnie chwile starego roku i pierwsze nowego chciałby spędzić
tylko z nią. Wcale nie ma szczególnej ochoty na imprezę na Kasprowym Wierchu,
zwłaszcza że poza swoim partnerem Staszkiem Krzeptowskim nikogo nie zna, więc
jaką ma gwarancję, że towarzystwo przypadnie sobie do gustu i zabawa będzie
udana?
Najpierw zrobił mi to Zygmunt Miłoszewski, a teraz tego samego dokonał Marcin Ciszewski. Co? Ano to, że po lekturze „Bezcennego” i teraz
„Wiatru”, co najmniej trzy razy bym się zastanowiła, zanim wsiadłabym do
jakiejkolwiek kolejki górskiej, a do tej na Kasprowy Wierch to już w
szczególności. W „Wietrze” Ciszewski wprawdzie przestawia wjazd w
okolicznościach, w których w ogóle nie powinien się odbywać – czyli w
rzeczywistości na pewno nikt by do niego nie dopuścił, bo są określone
procedury i dopuszczalne warunki – ale nie tylko o to chodzi. Jego opisy są tak
sugestywne i działające na wyobraźnię, że jak żywe stawały przed oczami te
lasy, skały i przepaści, a przede wszystkim wysokości, a to rodziło dreszcze
biegnące po plecach. I to prowadzi do zasadniczego wniosku: autor wie, jak
trzymać czytelnika w napięciu. I robi to od początku do samego końca. A
dysponuje w tym zakresie kilkoma solidnymi atutami. Już sam fakt spędzania
Sylwestra w niecodziennych okolicznościach może budzić niepokój. Przy
ówczesnych warunkach wrażenie całkowitego odcięcia od świata wcale nie jest nie
na miejscu. Kolejna rzecz to zbieranina w gruncie rzeczy przypadkowych osób, o
których wie się niewiele, a już na pewno nie to, jak zachowają się w sytuacji
próby. Wreszcie patrząc od strony uczestników imprezy, to kto tak naprawdę
jedzie do nich na górę, skoro oni sami ledwie się tam dotoczyli, a warunki,
wiatr i mróz, jeszcze bardziej się pogorszyły. No i na koniec to, co
sygnalizowane jest już od prologu, cała akcja, której faktyczne rozmiary pojmujemy
dopiero na ostatnich stronach, uzmysławiając sobie jednocześnie przewrotny
zabieg autora. Podsumowując więc jednym zdaniem: „Wiatr” naprawdę wciąga, a
przy tym świetnie się go czyta, dzięki potoczystemu językowi, jakim posługuje
się Ciszewski. Miałam okazję poznać już jego pióro przy okazji „Szakala”,
rozpoczynającego serię z Krügerem, więc wiedziałam, że mogę spodziewać się
sprawnie poprowadzonej narracji.
Najpierw był „Mróz”, potem „Upał”, jest więc „Wiatr”
ostatnią z powieści, których bohaterem jest nadkomisarz Jakub Tyszkiewicz,
pracujący w Wydziale Terroru Kryminalnego i Zabójstw Komendy Stołecznej. Jak
więc widać, można czytać zupełnie nie po kolei bez uszczerbku na wiedzy o i
sympatii do głównej postaci. Tym bardziej że w sumie zaczyna się go lubić już
na dzień dobry. Jest typem bohatera, którego przygody chce się śledzić, co
tylko świadczy o tym, jak dobrze został zbudowany.
Marcina Ciszewskiego poznałam najpierw w wydaniu
historycznym, natomiast „Wiatr” pokazał mi, że równie dobrze autor radzi sobie
w realiach współczesnych. Co tu dużo mówić, facet umie pisać i nie mam
najmniejszego zamiaru odmawiać sobie kolejnych jego książek. Bo niby dlaczego
rezygnować ze świetnej rozrywki?
Wzywanie: „Polacy nie gęsi”.
Bardzo bym chciała poznać prozę Marcina Ciszewskiego i mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda.
OdpowiedzUsuńTrzymam za to kciuki.
UsuńA ja jeszcze nie poznałam prozy tego autora. Widzę jednak, że czeka mnie dużo dobrego.
OdpowiedzUsuńNie mylisz się;)
UsuńZgadzam się w 200% - co prawda czytałam w odwrotnej kolejności (najpierw "Wiatr" a potem "Krugera"), ale to nie zmienia faktu, że Ciszewskiego chcę więcej i więcej. A "Wiatr" jest doskonałą lekturą na te upały - przyda się trochę "gęsiej skórki" :)
OdpowiedzUsuńPrawda, wiatr i jakieś dreszczyki mile widziane;)
UsuńUuu, te opisy po których czuje się dreszcze o dziwo mnie przekonują i przyciągają! Kurcze, za każdym razem, gdy idę do Empiku czy Matrasa to widzę książki tego autora i dziwię się, że jeszcze żadnej nie mam...
OdpowiedzUsuńKasia, no wiesz, ja też się dziwię;) Może chociaż biblioteka? :)
UsuńCiiiiiicho tam. Nie przypominaj mi o tym, że wciąż nie przeczytałam żadnej książki tego pana.
OdpowiedzUsuńUdajemy, że nie widziałaś tego posta;)
UsuńKolejne nazwisko, którego jeszcze nie znam, a sądząc po Twojej opinii, sporo tracę na tej nieznajomości. Oj trzeba będzie wygrać w totka i nadrobić braki w znajomości dobrych polskich współczesnych autorów, zwłaszcza, że lubię takie klimaty! :)
OdpowiedzUsuńJak znajdziesz sposób na wygranie w tego totka, to podziel się, bardzo Cię proszę;)
UsuńDobrze, że jeszcze nie czytałam, bo chciałabym jeszcze w tym roku wsiąść do kolejki górskiej :)) A tak serio, to oczywiście i ja mam chęć na poznanie twórczości tego pana!
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, czy Twoje wrażenia byłyby podobne;)
UsuńCzytałam wszystkie trzy tomy i dla mnie rewelacja.
OdpowiedzUsuń