Edyta Świętek „Tam, gdzie rodzi się zazdrość”, Replika 2015,
ISBN 978-83-7674-457-5, stron 320
Pozory. Jak bardzo czasem chcemy w nie wierzyć. Pozornie
wydaje się, że w życiu rodziny Hajdukiewiczów wreszcie zapanował upragniony
spokój. Ich prześladowca zginął, więc może teraz będą spać bez obaw. Daria
wyszła za mąż za Marka, a Darek przygotowuje się do operacji, która może mu
pomóc pokonać kalectwo po przeżytym wypadku. Ale tylko z wierzchu wszystko
wygląda tak pięknie. Daria i Marek nie potrafią ze sobą porozmawiać o tym, co
tak naprawdę ich łączy: jedno i drugie jest przekonane, że dla współmałżonka
ślub był jedynie transakcją handlową. Młody Lesner uważa, że panna Hajdukiewicz
poślubiła go wyłącznie dlatego, że należało okazać wdzięczność za pomoc rodzinie,
że czuła się zobowiązana. On tymczasem za nią szaleje, ale myśli, że jego
szczęście ma termin trwania, że Daria w końcu odejdzie. Jego strach przeradza
się w paranoidalną zazdrość, czym zatruwa dziewczynie życie. Ta tymczasem musi
sobie radzić nie tylko z wyrzutami sumienia po zatajeniu prawdy o śmierci wroga
rodziców i braci; jakiś czas później pojawiają się pierwsze oznaki tego, że
koszmar jeszcze się nie skończył, że jest ktoś, kto nie spocznie, dopóki nie
weźmie pomsty na Hajdukiewiczach.
I trzeba przyznać, że ich nie oszczędza. Uprzedzając fakty powiem,
że poczułam się usatysfakcjonowana rozwiązaniem zagadki tajemniczego
prześladowcy, bo nawet jeśli dobrze obstawiałam pewne elementy, to jednak całej
prawdy się nie domyśliłam, udało się więc autorce wywieść mnie w pole. Ale tak
naprawdę to bardzo się cieszę, że był to tylko jeden z wątków, że tym razem
Świętek co innego postawiła na pierwszym planie.
Nie bez powodu w tytule widnieje słowo „zazdrość”. Myślę, że
pisarka w znakomity sposób pokazała mechanizm tego niszczącego uczucia.
Uświadomiła dobitnie, jak wygląda związek dwojga ludzi, którzy nie potrafią
zdobyć się na szczerość i jasno komunikować swoich uczuć czy potrzeb. Takie
swoiste studium przypadku – i Marka, który zachowuje się coraz bardziej
opętańczo, i Darii, która ciągle ma przed mężem tajemnice, tłumacząc samej
sobie, że przecież w ten sposób tylko go chroni. Zwyczajnie podobał mi się ten
wątek, dobrze, że autorka poświęciła mu tyle miejsca, że rozłożyła targające
bohaterami wątpliwości i powodujące nimi motywacje na czynniki pierwsze.
Moim zdaniem, „Tam, gdzie rodzi się zazdrość” jest
zdecydowanie lepsza od swojej poprzedniczki (oczywiście przy całym uznaniu dla
niej), co osobiście zadowala mnie tym bardziej, że drugie części czy tomy
zawsze generują obawę o utrzymanie poziomu. Edyta Świętek nie tylko dała radę
go zapewnić, ale poszła nawet o krok dalej i napisała jeszcze lepiej. I na
chwilę obecną jest to dla mnie jej najlepsza książka.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Replika.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
O, popatrz, a moim zdaniem ten tom był odrobinę słabszy od swojej poprzedniczki, bowiem liczyłam na więcej sensacyjnych akcentów, chociaż ogólne jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńCzytałam Twoją recenzję tuż po tym, jak skończyłam książkę i napisałam swoją opinię, i zauważyłam, że troszkę nam się rozjechała ocena obu książek. Ale najważniejsze, że obie jesteśmy zadowolone:)
UsuńNie znam jeszcze książek autorki, muszę to zmienić. Widzę, że warto :)
OdpowiedzUsuńJeśli tylko lubisz powieści obyczajowe z małym wątkiem sensacyjnym, to na pewno;)
UsuńMuszę zacząć od pierwszego tomu. Autorki nie znam, ale mam nadzieję, że się nie spalę ;)
OdpowiedzUsuńZależy, na co się nastawisz;)
UsuńMam w planach pierwszy tom. Proza tej autorki do mnie trafia.
OdpowiedzUsuńDo mnie też. Ciekawe, czym jeszcze zaskoczy.
Usuń