Małgorzata Klunder „Droga do Achtoty. Niziołkowie z ulicy
Pamiątkowej”, Replika 2015, ISBN 978-83-7674-462-9, stron 400
„Drogą do Achtoty” wracamy do tętniącego życiem i ciepłem
domu rodziny Niziołków. Pierwszy tom sagi pióra Małgorzaty Klunder – „Robert i
Róża” – przedstawiał blisko pół wieku historii rodziny na tle barwnych i
ważnych wydarzeń dziejowych; tom drugi zdecydowanie zwolnił, zamykając akcję w
przeciągu dziewięciu miesięcy, jakie upływają od decyzji o ślubie do dnia jego
zawarcia. Ela, najmłodsza latorośl Niziołków, wychodzi za Davida, syna
bliskiego przyjaciela swojego ojca, Brendana ze Szkocji. Czas potrzebny na
wszystkie przygotowania upływa dziewczynie na tęsknocie, studiach i
pielęgnowaniu więzi rodzinnych. Szczególną uwagę koncentruje na swoim bracie,
Janku, który pracuje jako wikariusz w jednej z poznańskich parafii, będąc pod
opieką przychylnego mu proboszcza, ks. Tadeusza. Janek upodobał sobie
niespotykane zbyt często działania, zwłaszcza jego katechezie w szkole daleko
jest do takiej standardowej, dają jednak one znakomite rezultaty. Choć niektórych
trzeba do nich przekonywać...
Choć „Droga do...” sugeruje, że poświęcona jest Eli, to
jednak na pierwszy plan wysuwa się Janek. W pewnym sensie jest to kronika jego
duszpasterskiej drogi i nawet nie przypuszczałam, jak dobrze będzie mi się ją
czytało. Nasunęły mi się od razu skojarzenia z dwiema książkami o księdzu
Rafale autorstwa Macieja Grabskiego, które swego czasu pochłonęłam z niebywałą
przyjemnością. Tutaj było bardzo podobnie, pewnie z uwagi na cechy, w jakie
pisarka wyposażyła młodego księdza – pomysłowość, skłonność do metod
niekonwencjonalnych i poczucie humoru. Dodatkowo, „wysłała” go do pracy w szkole,
a starcie otwartej i rozbudzonej intelektualnie młodzieży z takim kapłanem musi
rodzić wiele mnie lub bardziej zabawnych sytuacji. W każdym razie, podsumowując
postać Janka Niziołka i realizacji obranej przezeń ścieżki, można stwierdzić,
ze przydałoby się, by w polskim Kościele działali tylko tacy duchowni, jak ten
literacki, może wtedy postrzeganie kleru przez społeczeństwo byłoby inne (bo
moje na pewno uległoby zmianie wobec tego, jakie mam obecnie).
W pierwszej części przeszkadzały mi dwa drobne elementy:
uprzedzanie faktów i zwroty do czytelnika. Tego pierwszego tym razem, na
szczęście, udało się autorce unikać; natomiast co do drugiego, cóż, Klunder
zwraca się do swojego odbiorcy równie często, z tym że teraz poszła jeszcze o
krok dalej – w każdym tego rodzaju przypisie sugeruje czytelnikowi, że, mówiąc
kolokwialnie, ma „zbereźne” myśli.
Muszę, niestety, przyznać, że irytowało mnie to bardzo, bo nic takiego
nawet mi do głowy nie przychodziło, a już autorka imputowała mi, że wszystko
kojarzy mi się wyłącznie z jednym. A otóż nie kojarzy mi się. I wolałabym, żeby
takie zwroty w trzeciej części już się nie pojawiały. Bezpośredniości stylu
wcale to nie zaszkodzi, a może przynieść zdecydowanie lepszy skutek. Aha, jeszcze jedno. Autorka subtelnie, ale jednak sugeruje, jaki ma światopogląd i którą opcję polityczną popiera - oczywiście nie mam nic przeciwko temu, każdy ma prawo do własnego zdania, ale uważam, że powieść nie jest odpowiednim miejscem do ich prezentowania.
„Drogę do Achtoty” oceniam, mimo powyższego zastrzeżenia,
całkiem dobrze. Małgorzata Klunder drugi raz dostarczyła mi zarówno kilku
momentów wzruszenia, jak i scen wywołujących uśmiech i rozbawienie. Utrzymała
sprawne tempo narracji, dzięki czemu lektura przebiegła błyskawicznie i w
przyjemnej atmosferze, co nie znaczy, że było tylko lekko i łatwo, bez nastroju
refleksji. Jeśli chcecie się dowiedzieć, czym jest tytułowa Achtota (szczerze
mówiąc to na takie rozwiązanie tej zagadki nie wpadłam) oraz poznać wyjątkowego
bohatera, czyli księdza Janka, nie zwlekajcie z lekturą.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Replika.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Ciekawie się zapowiada, ale na razie nie mam czasu, żeby ją wpisać w grafik. Szkoda, ale może jeszcze kiedyś :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na Maialis.pl :)
Gdybyś przeczytała pierwszy tom, to zakładam, że i na drugi znalazłabyś czas;)
UsuńNie znam serii, a szkoda. Wydaje się być przyjemna :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemna to całkiem dobre słowo na jej określenie:)
UsuńSkoro książka wywołała w Tobie tyle różnych emocji, warto do niej zwyczajnie zajrzeć.
OdpowiedzUsuńWarto, myślę, że znajdziesz tam coś dla siebie:)
Usuń