Philippa Gregory „Kochanice króla”, Książnica 2013, ISBN
978-83-245-8122-1, stron 600
„Henryk VIII (1491-1547), z dynastii Tudorów, król Anglii i
Irlandii, 1509 poślubił wdowę po bracie, Katarzynę Aragońską, mimo wątpliwości
co do zgodności związku z prawem kanonicznym. Prowadził aktywną politykę
międzynarodową, pragnąc odgrywać dominującą rolę w Europie. Kontynuował
politykę wewnętrzną ojca zmierzającą do wzmocnienia władzy królewskiej. Nie
mając syna z Katarzyną, podjął starania o unieważnienie ślubu; wobec braku
zgody papieża, doprowadził do zerwania przez Kościół angielski zależności od
Rzymu; 1534 ogłoszony przez parlament głową Kościoła anglikańskiego. Chcąc mieć
dziedzica oraz aranżując małżeństwa polityczne, był 6-krotnie żonaty.
Zyskał
opinię obrońcy niepodzielnej suwerenności tworzącego się angielskiego państwa
narodowego; oceniany jako jeden z najwybitniejszych władców Anglii, mimo
despotyzmu i bezwzględności (nakazał ścięcie 2 żon) oraz częstego przedkładania
spraw osobistych nad interesy państwa”*. Ten encyklopedyczny opis zupełnie nie
oddaje fascynacji, jaką po dziś dzień jest otaczany ten angielski monarcha.
Choć wieki minęły od jego śmierci, nie przestaje być inspiracją dla artystów
różnych epok i sztuk, z literaturą i filmem na czele. Jego też czasy ujęła w
swój cykl tudorowski Philippa Gregory, mistrzyni beletrystyki historycznej.
„Kochanice króla” to ekscytujący obraz walki, jaką o uczucie władcy stoczyły
dwie siostry Boleyn, Maria i Anna.
Maria Boleyn, zgodnie z obyczajem epoki i wolą rodziny, w
wieku dwunastu lat, została wydana za mąż za Wilhelma Careya. Nie zdążyła go
nawet dobrze poznać, gdy właściwa głowa rodu, wuj Thomas Howard, zdecydował, że
ma zostać królewską nałożnicą. Jej zdanie, opór i wierność małżonce Henryka,
Katarzynie, której była dwórką, nie miały oczywiście najmniejszego znaczenia –
liczyło się tylko to, że jest młoda i płodna, i może urodzić następcę tronu (do
tej pory monarcha doczekał się tylko córki i nie zanosiło się na szczęśliwy
obrót sytuacji), a dzięki temu domy Howardów i Boleynów spotkają niezmierzone
korzyści i zaszczyty, gdy staną się najświetniejszymi rodami w całym
królestwie. Na sukces Marii mieli pracować wszyscy, także jej brat Jerzy i
starsza siostra Anna. I choć ta początkowo twierdziła, że nieważne która, byle
Boleynówna usidliła króla – bo to rodzina jest najważniejsza – z czasem
przestała się godzić z wyznaczoną Marii rolą, a do głosu coraz bardziej
dochodziła jej wybujała ambicja. Rozpoczęło się wielkie starcie, bo Anna nie
zamierzała zadowolić się rolą kochanicy, jej zamarzyła się korona. Przysięgła
zrobić wszystko, byleby pozbawić znaczenia Katarzynę Aragońską i do swojego
imienia móc dopisywać określenie Regina...
Miana „mistrzyni beletrystyki historycznej” nie użyłam ani
trochę na wyrost. Bo czyż nie zastanowi kogoś kwestia, o czym można pisać na
sześciuset stronach, kiedy wiemy, że po pierwsze to opowieść o zwaśnionych i
zazdrosnych siostrach, a po drugie, mając podstawową wiedzę z dziejów Anglii,
jesteśmy świadomi zakończenia? Tymczasem Philippa Gregory funduje nam prawdziwą
karuzelę wrażeń i sinusoidę emocji. Na jednym biegnie stawia codzienne życie
dworu – zanurzamy się w królewskie rozrywki, obserwujemy niezliczone polowania,
letnie objazdy królestwa, bale i uczty, ciągnące się do późna w nocy kolacje na
kilkanaście dań, którym towarzyszą tańce, śpiewy i recytowanie tworzonej pod
wpływem chwili i piękna królowej poezje. I tym usypia naszą czujność, by za
chwilę subtelnie i jakby przelotnie tylko napomknąć o czymś niepokojącym, co
jeszcze potęguje nastrój narastającej grozy i ciszy przed burzą, dogłębnie
wyczuwalny gdzieś pod skórą.
Skończoną i absolutną doskonałością są portrety bohaterów,
jakie swym pewnym i wyrazistym stylem kreśli Gregory. W wyśmienity sposób
odmalowała więź, jaka łączyła Marię i Annę, dwie najdroższe sobie istoty, obok
umiłowanego każdej z nich brata Jerzego, które obdarzały się miłością równie
potężną, jak nienawiścią; jedna w drugiej widziała swoje odbicie. „W głębi
duszy wiedziałam, co czuje moja siostra, gdyż nieraz w przeszłości sama
przeżywałam podobną burzę emocji i stanów, i to za sprawą nie kogo innego, a
właśnie jej. Podziw i zazdrość, duma i niechęć, radość z sukcesu najbliższej
krewniaczki i równocześnie przemożna chęć, by przyczynić się do upadku
rywalki...” (str. 73). Myślę, że ten fragment znakomicie oddaje tę huśtawkę, na
której siedziały obie od zawsze i na zawsze. Jedna i druga dostosowywała się do
woli rodziny, z tym że Annę cechowała większa pewność siebie i mniejsza
uległość wobec wuja. To ona jest prawdziwym czarnym charakterem, której podłość
i mściwość wydają się nie znać granic. Marię nękały wątpliwości, których nigdy
się nie wyzbyła: Katarzyna, której dwórką mogła się mienić, wierną i oddaną,
była dla niej zawsze dobra i bliska jak matka, może nawet bliższa, niż ta
rodzona. I nagle ona, dziecko jeszcze, staje się najważniejsza dla Henryka, jej
męża, zajmując miejsce w jego alkowie. To właśnie Katarzyna Aragońska jest
postacią, która wzbudziła mój najwyższy szacunek, za jej postawę, honor i
godność, które jawiły się jako niezmierzone i niewyczerpane, wobec coraz to
nowszych upokorzeń, aż po to ostateczne. To ona była prawdziwą królową,
majestatyczną i wielką nie tylko z racji urodzenia. W przeciwieństwie do jej
męża. Wspomniane w przytoczonym opisie zasługi Henryka VIII jako władcy, w
powieści nie są eksponowane, widzimy za to mężczyznę bez jakichkolwiek
skrupułów wykorzystującego swoją pozycję i ulegającego żądzom. To nie dojrzały
monarcha, dzielny i sprawiedliwy, kierujący się dobrem poddanych, ale jakby
rozpuszczone dziecko w męskim ciele, ogarnięte przez chuć i obsesyjnie dążące
do spłodzenia syna, a przy tym łatwo poddający się manipulacjom i łasy na
komplementy, w które, wraz z upływem czasu, zdawał się wierzyć już tylko on.
Czy można się więc dziwić, że ich losy, tych tak szczegółowo zaprezentowanych
postaci, śledziłam z wypiekami na twarzy?
Nie potrafię stwierdzić, czy „Kochanice króla” to najlepsza
powieść w dorobku Philippy Gregory – bo przecież ma ona na swoim koncie same
klejnoty, których urokowi nie sposób się oprzeć – ale nie można jej odmówić
genialności. To po prostu majstersztyk, który trzeba przeczytać.
*”Nowa Encyklopedia Powszechna PWN. T. 2., D-H”, Wyd.
Naukowe PWN 1995, str. 734
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej
Publicat.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Czytamy powieści
obyczajowe”.
Coraz częściej książki Pani Gregory zwracają moją uwagę. Jak narazie nie miałam jednak okazji poznać bliżej twórczości tej autorki.
OdpowiedzUsuńTo koniecznie musisz to zmienić. Jeśli lubisz powieści historyczne, to proza Gregory na pewno przypadnie Ci do gustu:)
UsuńProzę Gregory znam tylko z młodzieżowej strony. Kiedyś planuję poznać wszystkie jej powieści, tylko kiedy znaleźć na to wszystko czas? :)
OdpowiedzUsuńA ja tej młodzieżowej wersji na razie unikam, bo nie wszystkie wierne fanki Gregory ona zadowoliła i jakoś mnie nie ciągnie;)
UsuńUwielbiam tą książkę do tego stopnia, że co jak tylko widzę egzemplarz w bibliotece (a dzieje się to bardzo rzadko), to od razu ląduje w moich rękach. Bardzo podobają mi się wszystkie jej książki, ale ta jest u mnie na pierwszym miejscu:)
OdpowiedzUsuńZ książek bardziej współczesnych autorstwa pani Gregory polecam też "Dom cudzych marzeń":)
Jeśli miałabym wybrać tę na pierwsze miejsce, to nie wiem, czy nie byłaby to "Władczyni rzek", ale nie potrafię określić się jednoznacznie:)
UsuńTej współczesnej nie znam, na razie skupiałam się na tym, żeby przeczytać wszystkie historyczne:)
Na pewno kuszę mnie dobre kreacje bohaterów. Muszę poznać w końcu twórczość tej autorki.
OdpowiedzUsuńWioluś, dobre to mało powiedziane;)
UsuńSkoro to majstersztyk, który trzeba przeczytać, to nie pozostaje mi nic innego, jak posłuchać twojej rady i skusić się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę, tylko musisz się uzbroić w samozaparcie, bo wiem, że nie przepadasz za realiami historycznymi;)
UsuńBardzo czekałam na tę recenzję :) Trzy noce nie spałam czytając Kochanice :) Uwielbiam!!!! :)
OdpowiedzUsuńA ja spędziłam w nimi majówkę:)
UsuńZ tym, że książki Gregory to same perełki nie mogę się zgodzić, ponieważ jej ostatnia seria ,,Zakon Ciemności" jest raczej średnia, choć z tego, czego dowiedziałam się od innych blogerek, jest to zdecydowana zniżka formy tej pisarki. Rozumiem jednak Twoje zachwyty nad tą książką, ponieważ z tego, co wiem ,,Wojna Dwu Róż" oraz cykl tudorowski to cudeńka literackie, po które, mam nadzieję, uda mi się niedługo sięgnąć.
OdpowiedzUsuńMasz rację, moje niedopatrzenie, że nie dopisałam, że właśnie te dwa cykle mam na myśli. Zawsze, jak piszę "wszystkie" powieści Gregory, myślę o tych, które za bohaterów mają postaci historyczne.
UsuńTak jak pisałam wyżej, autorki w wersji młodzieżowej unikam, nie chcę się rozczarować;)
Ja zaczęłam od młodzieżowej wersji prozy Gregory chyba tylko po to, żeby jeszcze bardziej zachwycić się jej już nieco bardziej dojrzałymi powieściami :)
Usuń"Nieco bardziej dojrzałe" to chyba zbyt delikatne określenie na te dwa cykle;)
UsuńOglądalam akurat film i bardzo mi się podobał
OdpowiedzUsuńO widzisz, przypomniałaś mi, że miałam obejrzeć jakieś zdjęcia z ekranizacji;)
UsuńKsiążki tej autorki ciągle przede mną.
OdpowiedzUsuńCzekają na Ciebie same świetne lektury:)
UsuńWidziałam tylko film o tym tytule, ale książkę też mam w planach :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze:) Filmu nie oglądałam, więc nie mam porównania.
Usuń