Anna Włodarczyk „Zapach truskawek. Rodzinne opowieści”,
Black Publishing 2014, ISBN 978-83-7536-733-1, stron 325
Pokażę Wam na własnym przykładzie, jak wygląda natura
zodiakalnego Bliźniaka. Dwoistość tego znaku zauważam u siebie bardzo często,
widoczna jest ona także pod względem podejścia do kulinariów. Nie ukrywam, że
nie lubię gotować, albo może inaczej, czasem miałabym ochotę poeksperymentować
w kuchni, gdyby nie fakt, że trudno pogodzić upodobania moje – wielbicielki
makaronów – i mojego męża, miłośnika ziemniaków. Kończy się to tak, że
zniechęcona sięgam po sprawdzone, najprostsze przepisy, daleka od jakichkolwiek
innowacji. Natomiast specyficzne jest to, że uwielbiam oglądać programy
kulinarne w telewizji, przeglądać książki kucharskie czy zerkać na przepisy w
gazetach; doskonale czuję się także przy okazji lektur powieści z rozbudowanym
tłem kulinarnym. Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki Anny Włodarczyk, z piękną
okładką rodzącą tęsknotę za latem, wiedziałam, że nie będę w stanie się jej
oprzeć.
W książkach takich jak ta, szukam głównie tego akcentu
piękna, z jakim ktoś opowiada o swojej pasji. Anna Włodarczyk robi to genialnie
– z wdziękiem, prostotą, klimatem; wie, jak budować nastrój i nawet zwyczajny,
wydawałoby się przyziemny i codzienny, opis parzenia kawy tchnie czymś ulotnym
i fascynującym, bo doprawiony jest miłością. Dużo w autorce sentymentu do
dzieciństwa, do czasu spędzanego z dziadkami, z którymi łączyła ją silna więź.
Uwielbiam delektować się takimi wspomnieniami, może dlatego, że te obrazki dają
mi wrażenie sielankowości, a może czasem sama tęsknię do tych beztroskich lat
dziecięcych, kiedy radość sprawiały najmniejsze drobiazgi. Podoba mi się
również podejście pani Ani do świata, jej starania, by celebrować chwile,
zwłaszcza te spędzane z bliskimi. Z kreślonych jej ręką wizji jasno widać, jak
wiele siły jej to daje, ale też, jak bardzo rodzina i dom ją ukształtowały.
Może brzmi to trochę banalnie, ale jednak w „Zapachu truskawek” mocno rzuca się
to w oczy. Ale podziwiam autorkę także za to, że w tak czarowny sposób oddała
miłość do swoich bliskich, bez nadmiernej tkliwości i słodkości, stawiając
jednak na ciepło i wartości. Nie unikała wszak tematów trudnych i szczerze
wzmiankowała o relacjach z własnym ojcem. Daje to element jej otwartości i
zaufania do swoich czytelników.
Z pasją gotowania związane jest także uwielbienie starych
książek kucharskich. Włodarczyk przywołuje wielkie nazwiska tych, na których
poradach kształciły się kolejne pokolenia gospodyń. Bo któż z nas nie słyszał
choćby raz o Lucynie Ćwierciakiewiczowej czy Marii Disslowej? Nawet o lekturze
tych pożółkłych tomów pisze tak ciekawie, że sama poczułam chęć na ich
poznanie, zwłaszcza że to nie tylko przepisy, ale także kronika domowego życia
i obraz przemian, jakie dokonywały się w tej materii.
„Zapach truskawek” to opowieść, której magii bardzo łatwo
można ulec, i ja to zrobiłam. Gdy ją czytałam, towarzyszyła mi błogość, lekkość
i pragnienie, by czuć się spełnioną, tak jak Anna Włodarczyk. Obiecuję sobie,
że gdy najdzie mnie ochota na odkrywanie nowych smaków, sięgnę właśnie po jej
książkę. Jestem też przekonana, że jeszcze nie raz do niej wrócę, nie tylko w
poszukiwaniu kulinarnych inspiracji.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Black
Publishing.
Wyzwania: „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie
gęsi”.
Chyba też ulegnę jej magii ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie pożałujesz, jestem tego pewna:)
UsuńO?! Tym razem coś zdecydowanie dla mnie. Zarys fabuły mnie zaciekawił a twoja recenzja jest niczym wisienka na torcie, którą od raz chce posmakować.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę, że Cię zachęciłam:)
UsuńŚliczna okładka (niby nie powinno się po tym oceniać, ale czasami jednak tak robię). Ksiazka wydaje sie byc przyjemna, byc moze kiedyś po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńCzasem okładce trudno się oprzeć i dobrze, jak odpowiada zawartości, z tą tak właśnie jest:)
UsuńNie wątpię, że tę książkę czyta się wspaniale. Na pewno sięgnę po opowieści Anny Włodarczyk.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci tak samo przyjemnej lektury, jaka mnie spotkała:)
UsuńW kuchni najbardziej lubię robić sobie kawę. Ale z ciekawości zajrzałabym do tej książki.
OdpowiedzUsuńHm, jak się dłużej zastanowić, to ja chyba też;)
UsuńCzytałam już kilka dobrych opinii na temat powieści i jestem nią urzeczona.
OdpowiedzUsuńKasia, tyle że to nie powieść;) Ale urzeczenie mnie absolutnie nie dziwi:)
UsuńBrzmi to faktycznie magicznie. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie takie właśnie było, ciekawe, co Ty byś o niej napisała:)
UsuńPięknie ją opisałaś, ale to chyba nie są moje klimaty :) Lubię gotować, ale do książek kucharskich i takich jak "Zapach truskawek" przepełnionej wspomnieniami, mówieniem o pasji, niestety mnie nie ciągnie. Ale wierzę Ci na słowo, że lektura jest magiczna :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale mimo wszystko zaryzykuję stwierdzenie, że mogłaby Ci się spodobać:)
UsuńTruskawki na okładce wystarczą żebym chciała przeczytać tą książkę :D
OdpowiedzUsuńBo okładka jest cudowna, w rzeczywistości ma jeszcze żywsze kolory:)
UsuńJaka piękna okładka! Jakie truskawki!
OdpowiedzUsuńJuż by się zjadło, co nie?;)
Usuń