środa, 21 maja 2014

Anne Brontë "Lokatorka Wildfell Hall"



Anne Brontë „Lokatorka Wildfell Hall”, MG 2014, ISBN 978-83-7779-177-6, stron 528

I połowa XIX wieku. W dworze Wildfell Hall zamieszkuje młoda kobieta z małym dzieckiem. Jej samotność wzbudza powszechne zaciekawienie wśród sąsiadów i mieszkańców hrabstwa. Dlaczego jest sama? Co się stało z jej mężem? Dlaczego tak niechętnie odwiedza sąsiadów i przyjmuje kurtuazyjne wizyty? Lawina plotek narasta, tym bardziej że dzierżawca majątku, pan Lawrence, nie zdradza żadnych sekretów. Nie ulega jej jedynie Gilbert Markham, syn szlachcica na zagrodzie, który poszedł w ślady ojca. Do tej pory zauroczony był córką pastora, Elizą Millward, ale to tajemnicza Helen Graham wypełnia jego myśli coraz bardziej. Nie może się oprzeć jej powadze, dostojeństwu i klasie, a cała jej postać jawi mu się jako wcielenie doskonałości.
Rodzące się między nimi zaufanie i bliskość skłaniają Helen do przekazania mężczyźnie jej prywatnego dziennika, w którym opisywała przebieg swojego małżeństwa i motywy, które skłoniły ją do odejścia od męża. Ta relacja wstrząśnie Gilbertem, tym bardziej że już wkrótce przeszłość o sobie przypomni, bo nie lubi, gdy pozostawia się ją samej sobie, nie domykając pewnych spraw...

Kontynuuję moje spotkania z twórczością sióstr Brontë. Po ostatnio czytanej „Agnes Grey”, która mnie całkowicie oczarowała i pochłonęła bez reszty, nie mogłam sobie odmówić przyjemności poznania drugiej powieści pióra Anne. Z jednej strony należałoby powiedzieć, że „Lokatorka...” jest zupełnie inna od „Agnes...”, z drugiej można jednak dostrzec pewne znaczące podobieństwa, które wyraźnie pokazują, co tak naprawdę było ważne dla najmłodszej w kolejności córki pastora z Haworth. Ta inność, o której wspomniałam, zaznacza się już na początku powieści, gdy narratorem okazuje się być mężczyzna, młody szlachcic pochłonięty pracą w rodzinnym majątku, sprawujący opieką nad matką i młodszym rodzeństwem. Z podziwem obserwowałam sylwetkę Gilberta kreśloną pewną ręką Anne, jego rozterki, targające nim wątpliwości i sprzeczności. Trzeba więc przyznać, że jeśli chodzi o przyjmowanie pozycji męskiego narratora, żadna z sióstr nie miała z tym najmniejszego problemu – Anne również wyszło to naturalnie, bez sztuczności i przesady. Gdy wraz z Gilbertem zaczynamy czytać dziennik Helen, otwierają nam się oczy na sedno i przesłanie powieści.

Poznajemy kobietę przepełnioną miłością, którą tak bardzo chciałaby kogoś obdarzyć. Wie, że to właśnie uczucie musi stanowić fundament jej małżeństwa, choćby otocznie twierdziło inaczej. Gdy na swojej drodze spotyka Arthura Huntingdona jest przekonana, że to ten właściwy człowiek, choć szybko wychodzi na jaw, że ma on też takie cechy, których ona nie jest w stanie akceptować. Ale chce je miłością i dobrocią wyplenić, i pomóc mężowi wrócić na właściwą ścieżkę. Ale czy to wystarczy, by pokonać tkwiące w nim demony, które coraz silniej dochodzą do głosu: jego egocentryzm, złośliwość i radosną chęć ranienia najbliższych, perwersyjną przyjemność zadawania im bólu? Czy będzie potrafiła wygrać z jego przyjaciółmi, razem z którymi się stacza? I wreszcie, czy wszystkie jej przekonania o trwałości związku, o chrześcijańskim miłosierdziu i wybaczaniu, mogą mieć jeszcze rację bytu, gdy zagrożona jest czystość duszy jej syna? Jak długi jego matka może tak dawać sobą poniewierać? I w imię czego, skoro miłość tak szybko uleciała? Decyzja, którą podejmie Helen, wcale nie będzie łatwa, bo oprócz walki z samą sobą, naraża się na ostracyzm społeczny. Przecież żona jest własnością męża aż po grób. A do tego dochodzi jeszcze kwestia utrzymania, samotna kobieta niewiele miała możliwości do wyboru, jeśli chciała zapewnić sobie niezależność. Naprawdę niełatwe to życie miała Helen.

Opowieść Gilberta ujęła autorka w formę listów do jego przyjaciela. Gdy dodamy to tego notatki Helen, otrzymujemy dwa rodzaje narracji, obydwie pięknie napisane. Anne Brontë posługiwała się wyjątkowym językiem: kunsztownym, wykwintnym, wobec którego z powodzeniem można zastosować określenie „gęsty” lub „esencjonalny”. W „Lokatorce...” nie ma zbyt dużo akcji, wszystko opiera się o emocje i uczucia, a te są widoczne, jak na dłoni, to na nich musimy się skoncentrować, a właściwie nie musimy – chcemy, wręcz się w nich zanurzamy, bo daje to wrażenie obcowania z czymś naprawdę wielkim i wspaniałym, czego chyba z niczym nie da się porównać. Wcale nie przesadzę stwierdzając, że „Lokatorka Wildfell Hall” to literacka uczta – żałuję tylko, że mimo pięciuset stron tak szybko się skończyła.      

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu MG.

http://www.wydawnictwomg.pl/


Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Czytamy powieści obyczajowe”.

25 komentarzy:

  1. Rzeczywiście świetna książka, a te 500 stron nie wiadomo kiedy się kończą ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak myślałam, że jeśli "Agnes Grey" zrobiła na Tobie takie wrażenie, to ta książka też Ci się spodoba :-) To jedna z moich ulubionych powieści sióstr, chociaż dwie z nich (Charlotte i Profesor) ciągle przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie "Shirley"?;) Mnie właśnie poza "Profesorem" zostają pozostałe autorstwa Charlotte:) Ale już wiem, że powieści Anne będą dla mnie dość szczególne.

      Usuń
  3. Bardzo bym chciała przeczytać! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam jeszcze tej książki w rękach, ale widząc same przychylne recenzje i piękną okładkę - widzę, że warto ją zobaczyć wśród swoich zbiorów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak, zwłaszcza że to poniekąd klasyka, więc jej wartość jest ponadczasowa:)

      Usuń
  5. Chcę też taką literacką ucztę - na pewno nadrobię zaległości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę sobie zafundować te, co Ty już chyba czytałaś:)

      Usuń
  6. Nie mam jakoś przekonania do twórczości Brontë. Nie wiem skąd we mnie taka nieuzasadniona awersja, ale mam nadzieję, że kiedyś ją w sobie pokonam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno nie ma się co zmuszać, bo gdybyś czytała z przymusu, to na pewno by Ci się nie podobała. Widać jeszcze nie przyszedł na Ciebie czas;)

      Usuń
  7. Wydaje mi się, ze mi sie spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja mam chęć na zapoznanie się z twórczością Bronte :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za mną dopiero cztery powieści, ale polecam:)

      Usuń
  9. Świetna recenzja, czuję się zachęcona :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałabym nadrobić w końcu zaległości w literaturze klasycznej, w końcu są to sztandarowe utwory, które według mnie, każdy pasjonata książki powinien znać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też by się przydało, ale powolutku, muszę czekać na odpowiednie momenty, żeby się nie okazało, że jednak mi z klasyką nie po drodze;)

      Usuń
  11. Jakoś nie mogę przebrnąć przez książki sióstr :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtórzę to, co pisałam do Cyrysi, nie ma się co zmuszać, przecież wiadomo, że nie każdy musi się odnajdować w danym gatunku:) Może kiedyś poczujesz ochotę i docenisz taką prozę;)

      Usuń
  12. Ta książka jest po prostu piękna. Co prawda momentami była dla mnie ciut przynudnawa, ale w końcu to klasyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, akcja nie pędzi, ale ma to swój urok:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.