poniedziałek, 14 marca 2016

Beata Sabała-Zielińska "Jak wysoko sięga miłość?"



Beata Sabała-Zielińska „Jak wysoko sięga miłość? Życie po Broad Peak. Rozmowa z Ewą Berbeką. Opowieść żony himalaisty”, Prószyński i S-ka 2016

Przypadająca na marzec 2016 r. trzecia rocznica sukcesu i tragedii na Broad Peak zbiegła mi się w czasie z lekturami na jej temat. Najpierw „Broad Peak. Niebo i piekło” Bartka Dobrocha i Przemysława Wilczyńskiego, a teraz - kto wie, czy nie jeszcze trudniejsza, bo bardziej emocjonalna - książka będąca zapisem rozmowy Beaty Sabały-Zielińskiej - mojej ulubionej dziennikarki piszącej  o Zakopanem, współautorki dwóch tomów subiektywnych opowieści o tym zakątku Polski - z żoną himalaisty Macieja Berbeki, który w 2013 r. już na zawsze został w Karakorum. „Jak wysoko sięga miłość?” to publikacja wyjątkowo wzruszająca, po której wrażenia wcale nie jest tak prosto ująć w składne, harmonijne zdania...

Sabała-Zielińska z Ewą Berbeką rozmawiała od sierpnia 2014 r. do września 2015 r. My czytamy zapis ich rozmów trzy lata po BP - one spotykały się, gdy tragedia ciągle jeszcze była świeża. Co nie zmienia faktu, że jak twierdzi Berbeka, z upływem czasu wcale nie jest lżej. Przyznam się szczerze, że po jednym fragmencie bardzo długo nie mogłam się otrząsnąć i musiałam na dłuższą chwilę przerwać lekturę, „przetrawić” przeczytane zdania. Przytoczę go w całości: „Myślę, że Maciek wciąż czuwa nad nami. Poprzez ludzi. Czasami aż mnie zaskakują różne ich działania. Mam ogromne wsparcie w rodzinie, przyjaciołach, znajomych, ale prawda jest taka, że życie bez Maćka już mnie nie cieszy. Nie jestem inną osobą, ale ewidentnie jakaś część mnie straciła sens życia, więc gdybym teraz miała umrzeć, w ogóle by mnie to nie przerażało. Już nie boję się śmierci i to jest zmiana, która dokonała się we mnie po wypadku. Kiedyś panicznie bałam się przemijania. Jako dziecko drżałam o najbliższych, martwiąc się, że po śmierci już nigdy ich nie spotkam, że w innym wymiarze będziemy dla siebie obojętni, bo dusze bez ciał nie będą się rozpoznawać. Jako młoda dziewczyna drżałam o dziadka, potem bałam się o Maćka, a teraz... osiągnęłam spokój. Mam wrażenie, że spełniłam swoją rolę, a życie bez Maćka nie jest dla mnie pełne”. Pamiętajmy, że mówi to matka czterech synów, którzy nawet jeśli są już dorośli i mają swoje życie, to przecież na pewno nadal potrzebują matki; jak więc ogromna musiała być to miłość, skoro bez niej życie straciło wszystkie kolory...

Ta książka to kalejdoskop emocji. Ale to nie tylko smutek i żal, bo nie wyłącznie o nich mówi Ewa Berbeka. Beacie Sabale-Zielińskiej, a dzięki niej także czytelnikom, dała możliwość poznania prywatnej historii swojego małżeństwa, od czasów, gdy spotkali się z Maciejem po raz pierwszy, gdy zostali wyswatani, gdy rodziły im się dzieci, aż do chwili, gdy widzieli się po raz ostatni. Wspinaczka była w ich życiu od samego początku i Ewa akceptowała, że ona jest nieodłączną częścią Maćka. Sama kocha góry, a jeden z jej synów na pogrzebie ojca powiedział nawet: „Chciałbym podziękować Bogu za góry, które ukształtowały naszego Tatę i towarzyszyły mojej rodzinie od bardzo dawna”, ale ja, podobnie jak sama autorka, dziwiłam się miejscami, że Ewa jako żona nie dawała dojść do głosu swoim uczuciom. Miewała przecież jakieś przebłyski intuicji, złe przeczucia, czarne myśli, niepokoje, a jednak ani raz nie powiedziała: „nie jedź”, nie postawiła ultimatum. Nie wiem, jak nazwać taką postawę, ale jednego jestem pewna: mnie chyba nie byłoby na taką stać; nie wiem, czy mając czwórkę małych dzieci, a nawet tylko jedno, przed którąś wyprawą nie powiedziałabym po prostu „nie”...

Tak jak napisałam powyżej, smutek i ból po stracie mieszają się z radością wspomnień i sentymentem do wspólnie spędzonych chwil. To taka sinusoida, bo książka zbudowana jest na zasadzie: jeden rozdział o życiu, jeden wracający do Broad Peak. I właściwie w moim przypadku wyglądało to trochę tak, że najpierw grzałam się w cieple domowego ogniska Berbeków, by za chwilę zostać sprowadzoną na ziemię i przypomnieć sobie o górskim dramacie (choć nie zapomina się przecież o nim nawet na moment). Bardzo to było przejmujące i poruszające do głębi.

To właśnie te dwa ostatnie słowa najlepiej charakteryzują „Jak wysoko sięga miłość?”. Rozmowa z Ewą Berbeką wywiera naprawdę kolosalne wrażenie, pod każdym względem. Myślę, że to lektura z gatunku tych, o których nie da się zapomnieć.   

Za udostępnienie ebooka bardzo dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka. 

http://www.proszynski.pl/


16 komentarzy:

  1. Z chęcią bym przeczytała tą książkę.. Idealna dawka emocji.


    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To musi być naprawdę przejmująca publikacja, wszak niełatwo przywoływać wspomnienia, kiedy w sercu nadal szaleje ból.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka właśnie jest, trudno zachować dystans.

      Usuń
  3. Niesamowita książka, po takiej recenzji nie można po nią nie sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Z upływem czasu wcale nie jest lżej" - jakie to prawdziwe...
    Poruszająca to musi być lektura, dopisuję do listy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopisz. Myślę, że gdybyś przeczytała jeszcze "Broad Peak. Niebo i piekło", to miałabyś zestaw idealny.

      Usuń
  5. Gdy tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki wiedziałam, że muszę ją mieć. Po "Długim filmie o miłości" Hugo-Badera zbierałam się kilka dni. Jestem pewna, że te wspomnienia wywrą na mnie jeszcze większe wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ten tytuł na czytniku, wiem że będzie emocjonalnie i właśnie dlatego ciągle odwlekam jej lekturę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, trzeba mieć na nią odpowiedni nastrój.

      Usuń
  7. Muszę powiedzieć, że zachęciłaś mnie do zajrzenia do tej publikacji. Może nie w tej chwili, ale będę o nim pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
  8. We mnie ta książka na pewno wywołałby wiele emocji. Na taką lekturę muszę mieć odpowiedni nastrój.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.