Katarzyna Bonda „Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego
pisania”, Muza 2015, ISBN 978-83-7758-907-6, stron 320
Myślę, że każdemu z nas, pochłaniających książki w ilościach
hurtowych, przy tych naprawdę wyjątkowych nieraz przychodziły do głowy myśli w
rodzaju: jak autor/autorka to zrobił/a? Jak udało mu/jej się stworzyć coś tak
genialnego, idealnie trafiającego do czytelnika? Skąd wiedział/a, czym mnie
przekonać, co mi się spodoba? Cud jakiś i metafizyka? Niespotykany talent? A
otóż okazuje się, że nie, a przynajmniej nie do końca. Według Katarzyny Bondy,
znakomitej autorki bestsellerowych kryminałów i pozycji dokumentalnych,
wszystko to można osiągnąć ciężką pracą. Prawdziwie dobra książka powstanie,
jeśli jej twórca poważnie i świadomie potraktuje warsztat pisarski. A tego, o
czym przekonuje Bonda, można się nauczyć. Parafrazując tekst piosenki, pisać
każdy może (a co z tego wyjdzie, to już inna sprawa).
A ma naprawdę dużo. Dzieli się swoją wiedzą, którą zdobywała
nie tylko na licznych kursach, ale i tą, do której doszła sama ciężką pracą – a
patrząc na sukcesy i popularność jej kolejnych tytułów, od razu należy przyjąć,
że wie, o czym pisze, i że można jej zaufać. Bonda jest wyznawczynią zasady:
„najpierw rzemieślnik, potem artysta. Nie odwrotnie!” (str. 12), czyli trzeba
pisać, pisać i jeszcze raz pisać, bo to nieodzowne ćwiczenia warsztatu. I
„pisanie to praca. Taka sama jak każda inna” (str. 20), więc punktem wyjścia jest
określenie sobie ram czasowych, w których piszemy, codziennie, nie ma zmiłuj –
„temat dowolny, forma również” (tamże). Grunt to dyscyplina i regularność.
W „Maszynie do pisania” jest mnóstwo zdań, które trafiły mi
do przekonania. Jak choćby to: „Pisanie nie jest tylko dla geniuszy. Proporcja
talentu do pracy równa się 30:70 procent”. Albo taki fragment: „Opowiadamy
wciąż te same historie. Gozzi policzył, że używamy stale tylko trzydziestu
sześciu sytuacji tragicznych, Gérard de Nerval uszczuplił je do dwudziestu
czterech, wszystkie one zaś wywodzą się z siedmiu grzechów głównych (...). Nie
miej złudzeń, nie wymyślisz niczego poza tym, co już było. Masz jednak bardzo
wiele narzędzi, by sprawić, że twoja opowieść będzie nowatorska dzięki formie,
narracji lub pomysłu. Przede wszystkim różnić się będzie od innych, bo
opowiadasz ją właśnie ty” (str. 24). Podoba mi się podejście Katarzyny Bondy,
wie, kiedy przycisnąć i zmobilizować, a kiedy pokazać, że chyba nie tędy droga.
Nie uważa się przy tym za alfę i omegę, „nie narzuca swojej percepcji świata”,
„stara się jedynie – jak akuszerka – pomagać w literackich porodach” (str. 15).
„Maszyna...” dzieli się na bloki, w których autorka
przybliża problematykę opowieści, bohatera, świata przedstawionego, fabuły, narracji,
dialogu, dekalog pisarza oraz kwestie poprawek i redakcji. Do tego dochodzą
wskazówki „na drogę” oraz spis lektur (bo tak, moi drodzy, żeby pisać, trzeba
najpierw dużo czytać. Czyli w sumie pewne podstawy już mamy;) ). I sama nawet
nie przypuszczałam, że czytanie o pisaniu może być takie ciekawe i ekscytujące.
Nawet jeśli czytelnik nie skorzysta z porad autorki, to dobrze jest mieć
świadomość, że są pisarze, którzy tworzą w taki sposób, bo dla mnie jest w tym
jakiś szacunek do odbiorcy, że oddaje mu się wytwór ciężkiej pracy, przemyślany
i dopracowany, który się nie „rozłazi”. A gdy coś nam w danej powieści będzie
zgrzytać, to po lekturze książki Bondy możemy założyć, że ten akurat twórca
któryś z etapów przez nią opisanych zwyczajnie zaniedbał.
Nie przepadam za poradnikami, ale na ten zdecydowałam się w
pełni świadomie i cieszę się, że aż tak przypadł mi do gustu. To kompendium
wiedzy o pisaniu podane w bardzo przystępnej formie, do którego można wracać
zawsze, ilekroć pojawi się taka potrzeba. Drugą część „Maszyny do pisania”
(obecnie w przygotowaniu) będę chciała przeczytać także z dwóch powodów: dla
autorki – bo co by nie napisała, wiem, że będzie świetne, i dla tematyki, bo
mają się tam pojawić informacje o książce dokumentalnej, a to mnie wyjątkowo
interesuje.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Tym razem odpuszczę pomimo całej sympatii dla Bondy :)
OdpowiedzUsuńOczywiście rozumiem;)
UsuńMam w planach twórczość tej autorki, ale wolałabym rozpocząć swoje pierwsze spotkanie od innej książki, niż powyższa, gdyż nie przepadam za poradnikami.
OdpowiedzUsuńFakt, na pierwsze spotkanie z jej twórczością chyba lepszy będzie któryś kryminał;)
UsuńZ samej ciekawości chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, to chyba taka książka, że wzbudza ciekawość:)
UsuńPoradnik posiadam, więc z pewnością do niego zajrzę.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy przypadnie Ci do gustu;)
UsuńJa właśnie kończę go czytać, więc i u mnie pojawi się niebawem recenzja.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się teraz, czy pozytywna;)
UsuńOjej ja i poradnik to nie jest dobre zestawienie, chyba sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńJasne, przecież nic na siłę;)
UsuńRównież nie przepadam ze poradnikami, ale nie mówię nie...
OdpowiedzUsuńNa pewno można zaryzykować i dać mu jednak szansę:)
UsuńJa też nie przepadam za poradnikami i choć szanuję pracę i twórczość pani Kasi to rady, które przytoczyłaś u mnie się nie sprawdzają. Jestem dziwnym przypadkiem, bo kiedy mam natchnienie to piszę, kiedy nie mam to idzie mi to strasznie i nie ma zmiłuj, bo nic mi nie pomoże, nawet goniące terminy. Wiem, że gdybym przysiadła każdego dnia to szybciej bym ukończyła chociażby moje "Wprost do gwiazd", ale nie jestem w stanie tego zrobić. Wczoraj miałam taki dzień, że napisałam dwa zdania i tyle, koniec, pustka. Czasami mam tak tygodniami, miesiącami i nic na to nie poradzę, więc ten poradnik nie jest dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńKasiu, to, co napisałam i fragmenty, które przytoczyłam, to zaledwie wycinek, więc jednak próbuję namówić Cię do przeczytania całości. Bo Bonda wcale nie twierdzi, że to jest system jedyny słuszny i są tacy, którzy piszą inaczej, właśnie wtedy, kiedy mają natchnienie.
UsuńMam wrażenie, że Bonda niedługo wyskoczy mi z lodówki. Mam nadzieję, że zasłużenie tak często pojawia się w mediach i blogosferze. Niestety nie mogę tego ocenić, bo nie przeczytałam żadnego jej kryminału, z tego też powodu na pewno nie sięgnę w najbliższym czasie po „Maszynę do pisania” (najpierw chcę zapoznać się warsztatem pisarki, by wiedzieć, czy ma ona prawo udzielać innym rad).
OdpowiedzUsuńNa pewno dobrze zrobisz zaczynając od kryminału lub od któregoś dokumentu. Moim zdaniem, Bonda pisze świetnie, ale to już rzecz gustu i indywidualnej oceny. Cenię sobie to, że dużo u niej tła obyczajowego.
UsuńNie przepadam za poradnikami, więc się nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńNazwisko autorki też Cię nie przekona? ;)
Usuń