Jerzy Kisielewski „Pierwsza woda po Kisielu. Historie
rodzinne”, Czerwone i Czarne 2014, ISBN 978-83-7700-166-0, stron 352
W niemal każdej publikacji dotyczącej czasów Polski Ludowej,
którą miałam okazję czytać, pojawiało się nazwisko Stefana Kisielewskiego jako
ironicznego komentatora ówczesnej rzeczywistości. Z czasem, im więcej razy
rzucało mi się ono w oczy, tym mocniej rodziła się potrzeba poznania go lepiej,
dowiedzenia się czegoś nowego; chciałam jednak zacząć od jakiejś pozycji na
jego temat, jego twórczość zostawiając sobie na później. Niedługo potem
zobaczyłam gdzieś informację o książce jego syna, tłumacza, dziennikarza
radiowego i prasowego, szerszemu gronu kojarzonego chyba przede wszystkim z
programu „Kawa czy herbata”. Pomyślałam, że może to jest to. Dłuższa chwila
oczekiwania na egzemplarz biblioteczny i oto jest.
Myślę, że podtytuł „Historie rodzinne” jest tutaj wyjątkowo
na miejscu. Autor pisze nie tylko o swoim ojcu, ale też i bracie, pianiście,
połówce duetu Marek i Wacek (mój tata ma jedną z ich płyt, winylową; gdy dziś
posłuchałam niektórych ich kompozycji, wspomnienia wróciły; swoją drogą to
fascynujące, co potrafi zapamiętać małe dziecko, i to, że po latach, jako
dorosły człowiek, kojarzy utwory muzyczne kiedyś słuchane); obecni są także
pozostali członkowie rodziny, choć w mniejszym stopniu. Ale to jeszcze nie
wszyscy bohaterowie „Pierwszej wody...” – przez dom i życie Kisielewskich
przewinęli się inni wielcy, by wymienić tylko Gałczyńskiego, Jerzego Waldorffa,
Ireneusza Iredyńskiego. Nie brakowało również innych „oryginałów”, siłą więc
rzeczy Pan Jerzy sypie anegdotami jak z rękawa. Parę razy zdarzyło mi się
głośno roześmiać, czasem pojawił się uśmiech sympatii, a miejscami nuta żalu
odczuwana razem z autorem – wszystko razem składa się na wielokolorową mozaikę.
I jest tak, jak w życiu: czasem śmiech, czasem łzy.
„Pierwsza woda...” nie ma formy typowej biografii. To raczej
spora garść wspomnień, luźnych skojarzeń, obrazów, które jednocześnie stanowią
sedno losów rodziny Kisielewskich, takie odniosłam wrażenie – że jeden z nich
opisał to, co najważniejsze, uchylając tym niejako furtkę do ich świata.
Oczywiście, że mógł napisać więcej, i na pewno by mi to nie przeszkadzało, ale
wydano przecież inne pozycje poświęcone tej familii, a ta ma właśnie tę zaletę,
że przedstawia fakty z perspektywy osobistej. Moje obawy, o których pisałam na
początku, nie miały w tym przypadku racji bytu – pozostanie we mnie
przeświadczenie, że syn zaprezentował swojego ojca takim, jakim był naprawdę, z
wadami i zaletami, a przede wszystkim – ze specyficznie objawiającym się czasem
poczuciem humoru.
Do tej pory Wydawnictwo Czerwone i Czarne ceniłam za
publikacje Sławomira Kopra; potem pojawiła się „Towarzyszka panienka” i
„Rodzina” Moniki Jaruzelskiej (a teraz czekam niecierpliwie na kolejną –
„Oddech”), które wspominam miło jako świetnie napisane wspomnienia. Teraz do
grona tych autorów dołączam Jerzego Kisielewskiego. Brawa dla Wydawnictwa za
konsekwentną politykę wydawniczą i współpracę z ciekawymi ludźmi, którzy mają
coś do powiedzenia i przekazania.
Nie wiem, czy lekkość pióra Jerzy Kisielewski odziedziczył
po ojcu, ale na pewno nie można mu jej odmówić. „Pierwsza woda po Kisielu”
idealnie trafiła w mój gust, dlatego też mogłabym zachwycać się nią długo, ale
nie chcę stać się nudna, więc krótka piłka: gorąco zachęcam do lektury.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Zapytam się mojego taty, czy będzie zainteresowany tą publikacją, gdyż ja osobiście wolę innego rodzaju książki.
OdpowiedzUsuńPisałaś kiedyś, że lubi czytać o PRL-u, więc myślę, że ta też mogłaby mu przypaść do gustu:)
UsuńPrzyznam, że sama chyba raczej nie zajrzę. Ale polecę mojemu wujkowi, powinna go ta książka zainteresować.
OdpowiedzUsuńGwarantuję, że to świetna lektura:)
UsuńNiestety nie do końca moje klimaty czytelnicze ;)
OdpowiedzUsuńZa młoda jesteś;)
UsuńKisiel był genialny! Osobowość, jakich mało. Bardzo bardzo inteligenty, uszczypliwie ironiczny, bardzo oryginalny z wielkim - i słynnym - poczuciem humoru. A kiedy trzeba także oczywiście bardzo poważny. Poczucie humoru było jego bronią na małe i duże "przykrości" systemu. Polecam jego felietony. Na początek najlepiej te wydane pod tytułem "Felietony pod choinkę", choć tytułu nie jestem pewna, ale coś w tym stylu. A i w przeglądarce można sobie wybrać sporo. Polecam znaleźć "Felieton o tubce z klejem" czy jakoś tak. Boska rzecz. Książki - powieści Kisiela też polecam, choć już ostrożniej, bo z tym różnie bywa, ale bardzo warto.
OdpowiedzUsuńA z powieści dzieci o słynnych rodzicach bardzo, bardzo, bardzo polecam książkę Tomasza Lema o jego ojcu, tytuł chyba brzmi jakoś tak "Powszechna teoria ciążenia"? Jakoś tak. Genialna książka o przeoryginalnym człowieku. A ubaw po pachy!
A książkę, o której piszesz, muszę koniecznie przeczytać. A nawet nabyć. Też koniecznie! Dziękuję za recenzję.
Pozdrawiam ciepło:-)
To ja Ci dziękuję za komentarz, postaram się teraz zastosować do Twoich rad:)
Usuń