Justin Go „Wyścig z czasem”, Muza 2015, ISBN
978-83-7758-700-7, stron 512. Premiera 18.03.2015.
Tristan Campbell właśnie skończył studia i nawet nie
przypuszcza, jak bardzo, w niedługim czasie, zmieni się jego życie. O kontakt
proszą go listownie angielscy prawnicy, będący wykonawcami testamentu słynnego
niegdyś alpinisty, weterana pierwszej wojny światowej, Ashleya Walsinghama.
Mężczyzna zapisał wszystko swojej ukochanej, Imogen, ale ta nigdy nie zgłosiła
się po pieniądze. Zbliża się właśnie termin, po którym cały majątek zostanie
rozdysponowany między różne instytucje i organizacje. Tristan będzie miał tylko
siedem tygodni, by znaleźć dowód na pokrewieństwo łączące go z Imogen. Kolejne
wskazówki, do których dociera, wiodą go przez angielskie archiwa, skąd uda się
do Szwecji, Francji i Islandii. Ale czy zdąży?
Go posłużył się narracją na dwóch płaszczyznach czasowych. Z
jednej strony poznajemy Tristana, młodego człowieka wkraczającego w życie,
przed którym niecodzienna wyprawa. Nie mając żadnej gwarancji powodzenia swoich
dociekań ani nawet nie wiedząc, jak wielki jest spadek, o który musi zawalczyć,
decyduje się ruszyć w drogę. Początkowo rzeczywiście myśli o fortunie go kuszą,
ale czy tak będzie do końca? Czy wystarczy mu sił i zapału, gdy pojawią się
kolejne, niewiele wnoszące do sprawy, ślady? Czy nie zwycięży bezradność? A
może ta podróż jest po to, by znalazł coś innego, coś niekoniecznie
materialnego?
Drugi wiodący bohater to Ashley. Widzimy go jako młodego
człowieka idącego na wojnę, żołnierza i wyróżniającego się wspinacza. Najpierw
obserwujemy, jak rozkwita jego uczucie do Imogen, potem przenosimy się do
pełnych błota, zimna i trupów okopów we Francji, by wreszcie śledzić jego
przygotowania do wyprawy na Mont Everest. Te dwie perspektywy: Tristana i
Ashleya, nie tylko wzajemnie się uzupełniają, ale pozwalają też dostrzec, że
mężczyzn łączy pewna wspólnota losów i wyzwań, jakie stawia przed nimi
rzeczywistość. Jeden i drugi będzie musiał wybrać między sercem a rozumem,
między miłością a obowiązkiem. Czy z takiego pojedynku mają szansę wyjść
zwycięsko? Justinowi Go udała się jeszcze jedna rzecz, mianowicie obydwa tory
czasowe są jednakowo interesujące i wciągające, nie było tutaj czegoś takiego,
że chciałam czym prędzej przewracać kartki, by dotrzeć do tej bardziej
fascynującej mnie części – nie, obie cieszyły mnie w jednakowym stopniu.
Uwagi trochę bardziej krytyczne mam do zakończenia. Czekałam
na epilog z wypiekami na twarzy, a tu nagle pojawiło się to uczucie pękniętego
balonika. Wiecie, jak to jest, nastawiacie się na jakiś spektakularny efekt, a
jest tylko małe pstryknięcie. Ale jeszcze ciekawsze jest to, gdy tak dłużej nad
tym pomyśleć, że wydaje się być jednak zrozumiały zabieg zastosowany przez
autora – myślę, że gdyby wszystko było jasne i wyjaśnione do samego końca, to
wtedy uznałabym pewnie, że epilog okazał się straszliwie przewidywalny. A tak
pozostają domysły i różne interpretacje. No chyba że okładkowa informacja o
tym, że Go pracuje nad drugą powieścią, oznacza, że będzie to ciąg dalszy
„Wyścigu...” – wówczas problem epilogu zmienia swoje oblicze. Jak więc widać,
debiutant potrafił zaskoczyć zakończeniem, bo nie potrafię jednoznacznie go
ocenić – z jednej strony poczułam pewien niedosyt, ale z drugiej czasem lepszy
jest niedosyt, niż przesyt, pójście o krok za daleko, powiedzenie o jedno słowo
czy zdanie za dużo.
„Wyścig z czasem” to powieść, która mnie usatysfakcjonowała
i pozwoliła na wyjście z małego kryzysu czytelniczego. Justin Go oddał do rąk
swoich czytelników historię niebanalną, w której jest wszystko to, co
gwarantuje sporą dawkę emocji i wzruszeń: mamy więc zakazaną miłość, trwa
wojna; po latach trzeba rozwikływać tajemnice, by poszukując prawdy o swoich
przodkach, dotrzeć do prawdy o samym sobie. Szczerze polecam.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
Wyzwanie: „Grunt to okładka”.
Szkoda, że zakończenie nie zaskakuje.., ale książkę chętnie przeczytam, widziałam już kilka recenzji zachęcających, więc nie mam na co czekać :)
OdpowiedzUsuńTo znaczy, ono zaskakuje, ale swoją niejednoznacznością, tym, że każdy może je ocenić inaczej. Tak czy siak, warto ją przeczytać:)
UsuńJestem wstępnie zainteresowana. Nawet lubię otwarte zakończenia, dające możliwość różnych interpretacji, choć jest gdzieś we mnie takie małe uczucie niedosytu zawsze. Może przeczytam...
OdpowiedzUsuńTo chyba wszystko zależy od książki, czasem otwarty epilog jest jak najbardziej wskazany, a czasem lepiej przeciąć wszystko od razu;)
UsuńChyba nie dla mnie, rozumiem Twoje odczucia do zakończenie, ja miałam właśnie coś takiego z butikiem, czekałam na ŁaŁ a nie było..
OdpowiedzUsuńJak już jesteśmy przy Butiku, to powiem Ci, że te dwie książki są podobne o tyle, że też mamy dwie warstwy czasowe i dwóch bohaterów, więc tak sobie myślę, że mogłabyś spróbować;)
UsuńMnie książka strasznie, strasznie oczarowała ;)
OdpowiedzUsuńI wcale mnie to nie dziwi;)
UsuńSzkoda, że zakończenie jest trochę rozczarowujące, ale mimo to i tak chce poznać tę książkę. Zatem będę cierpliwie czekać na jej premierę.
OdpowiedzUsuńJest tego warta:)
UsuńCzuję się zachęcona do jej przeczytania nawet jeśli zakończenie nie jest zbyt spektakularne:)
OdpowiedzUsuńMoże to tylko moje odczucie, więc nie ma się tym co przejmować;)
UsuńNie mogę się doczekać tej lektury.
OdpowiedzUsuńOby spełniła Twoje oczekiwania:)
UsuńPaula ty wiesz...
OdpowiedzUsuńNo wiem, ale to tak niechcący;)
UsuńBardzo lubię takie historie. Mimo, że zakończenie Cię nie usatysfakcjonowało to chętnie sprawdzę na własnej skórze, czy mi debiut Go będzie się podobał :)
OdpowiedzUsuńIm dłużej nad tym myślę, tym sama już nie wiem, czy mnie usatysfakcjonowało, czy nie. Ale na pewno książkę będę polecać:)
UsuńWidzę ze to coś dla mnie, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńGorąco namawiam:)
Usuń