Theo Aronson „Zwaśnieni monarchowie”, Wydawnictwo Literackie
2014, ISBN 978-83-08-05368-3, stron 380
W bardzo dużym uproszczeniu mogłabym powiedzieć, że do tej
pory I wojna światowa interesowała mnie jako wydarzenie, które doprowadziło do
powstania nowego państwa polskiego i do rozwoju mojej ulubionej epoki w
dziejach naszej ojczyzny, czyli dwudziestolecia międzywojennego. Jednak, jeśli
mam być szczera, to muszę przyznać, że za tym niewielkim zainteresowaniem szła
wiedza, którą można określić jako typowo szkolną. Czyli oczywiście wiedziałam i
wiem, kiedy się zaczęła i ile trwała oraz co było bezpośrednim impulsem do jej
wybuchu. Wiedziałam także o Trójprzymierzu i Trójporozumieniu, ale gdyby
przyszło podać przywódców państw należących do obu bloków, byłoby już gorzej,
poza carem Mikołajem II, którego śmierć wraz z całą rodziną po dziś dzień
zajmuje historyków i przeszywa przejmującym dreszczem.
Theo Aronson swoją
rewelacyjną publikacją „Zwaśnieni monarchowie” dostarczył mi sporej dawki
informacji podanych w zaskakująco przyjemnej formie i sprawił jednocześnie, że
poczułam ochotę na więcej lektur dotyczących tego akurat dziejowego kataklizmu.
Bo nie da się też ukryć, że o II wojnie światowej wiem i czytałam dużo więcej,
może z tego względu, że dotknęła ona Polskę wyjątkowo tragicznie i tym bardziej
boleśnie, że dopiero tak niedawno przecież się odrodziła. A w czasie I wojny
Polski nie było, więc i nie znajdowała się na pierwszej linii frontu. W każdym
razie po niniejszej publikacji na pewno już nie będę omijać książek
poświęconych latom 1914-1918 oraz tym je poprzedzającym.
Po tym przydługawym wstępie teraz powinno nastąpić krótkie,
ale jakże treściwe sedno: jestem tą książką zachwycona! Wynika to chyba przede
wszystkim stąd, że jest to publikacja historyczna pisana nie jak suchy
podręcznik, ale kipiąca od barwnych postaci opowieść. Jak pisze sam autor,
„tekst w dużej mierze koncentruje się na osobistych losach mniej lub bardziej
znanych postaci, co skłania, by potraktować go raczej jako biografię aniżeli
traktat historyczny” (str. 7). I tak rzeczywiście jest. Dostajemy szansę
świeżego spojrzenia na „dwunastu władców uwikłanych w konflikt wojenny”
(tamże). Kajzer Wilhelm II, król Anglii Jerzy V, cesarz Franciszek Józef i jego
zamordowany następca, Franciszek Ferdynand, od których to wszystko się zaczęło;
wspomniany Mikołaj II, król Włoch Wiktor Emanuel III, król Belgii Albert I; i
ci może mniej znani – król Grecji Konstantyn I, władca Serbii Piotr I, król
Czarnogóry Mikołaj I oraz Rumunii - Ferdynand I. Oto osoby tego dramatu, które
w zdecydowanej większości łączyły więzy krwi lub powinowactwo. Aronson pisze o
nich nie tylko jako o wodzach swoich państw – choć z upływem czasu ich władza
traciła na znaczeniu coraz bardziej; przede wszystkim patrzy na nich jak na członków
międzynarodowej rodziny, tworzonej częściowo przez potomków brytyjskiej
królowej Wiktorii, babki Europy. Ich rodzinnym spotkaniom z okazji ślubów czy
pogrzebów towarzyszyła niezwykła celebra, a poddani chcieli chociaż zobaczyć
ich monarszy blask, który miał trwać po wsze czasy. I jeszcze przed wybuchem
wojny, a nawet już w jej trakcie, chyba nikomu z nich nie przyszłoby do głowy,
nawet w najczarniejszych scenariuszach, że cały ich świat, pełen „pompy,
blichtru i wystawności, cała świetność, którymi przez tyle wieków epatowali
świat, miały prysnąć jak bańka mydlana (...). Rozkładowi uległ cały monarszy i
dynastyczny porządek centralnej Europy oraz zbudowanej na nim cywilizacji.
Pierwsza wojna światowa oznaczała koniec istniejącego porządku społecznego, napisała
ostatnia linijkę w jednym z rozdziałów księgi dziejów. Potężny wojenny
kataklizm oznaczał koniec Europy królów” (str. 31). I właśnie o tym jest ta
książka: o stopniowym upadku.
Zazwyczaj myśląc o wojnie koncentrujemy się na jej ofiarach,
na cierpieniach, które ponosiła ludność cywilna i żołnierze w imię działań
polityków i generałów wojska. Aronson oczywiście o tym także nie zapomina, ale
bardziej skupia się na perspektywie samych monarchów, na „braciach”, którzy
musieli wystąpić przeciwko sobie. W tak widzianym pojedynku niektórzy stracili
życie, inni tylko znaczenie – choć dla nich na pewno była to życiowa klęska i
koniec rzeczywistości, którą znali, jedynej, jaką znali. Część pozostała na
tronach, ale ich korony osłabły. Powszechnie panujące nastroje społeczne
odesłały królowanie w niebyt. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że sprzeciw
wobec rządów autokratycznych doprowadził do pojawienia się dyktatorów o wiele
gorszego rodzaju – przecież Hitler, Stalin czy Mussolini nie wzięli się znikąd.
Można więc gdybać, czy rozpętanie wojny miało w ogóle sens i jak wyglądałby
nasz świat, gdyby nie jej wybuch i „zmierzch Europy królów”...
Podsumowanie będzie już bardzo krótkie: życzyłabym sobie
więcej takich książek historycznych – pisanych z wdziękiem, w sposób absolutnie
wciągający: zaczynasz i ani się obejrzysz, tkwisz po uszy w opisywanym świecie,
tutaj w pierwszych kilkunastu latach XX wieku. Nie zawaham się tutaj użyć tego
mocnego słowa: moim zdaniem „Zwaśnieni monarchowie” to dzieło wybitne.
Wyzwanie: „Czytamy książki historyczne”.
Pierwszy akapit jakbyś pisała również z myślą o mnie, chętnie w końcu przeczytam coś na ten temat, może akurat zacznę od ,,Zwaśnionych monarchów" :) Jak było nad morzem ? :))
OdpowiedzUsuńCudownie było, tylko trudno teraz wrócić do rzeczywistości...
UsuńTo super, że odpoczynek udany, przynajmniej zawsze można powrócić we wspomnieniach nad morze:)
UsuńTo właśnie robię, od soboty powtarzam, że ciągle jeszcze jestem nad morzem;)
UsuńCała ta seria jest cudowna!! Ta książka mnie zachwyciła, fantastycznie się czytało
OdpowiedzUsuńMiędzy innymi pod Twoim wpływem mój apetyt na tę serię jest coraz większy;)
UsuńTym razem nie dla mnie, więc odpuszczam sobie. Ale cieszę się, ze tobie tak mocno przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńOj tak, wciągnęła mnie maksymalnie:)
UsuńMnie I wojna światowa fascynuje coraz bardziej i bardziej. Cieszę się, że w zeszłym roku, w związku z rocznicą jej wybuchu, na polskim rynku pojawiło się mnóstwo publikacji na jej temat. Wszystkie je chcę kupić i przeczytać.
OdpowiedzUsuńChcieć to bym chciała tego samego, ale żeby chociaż udało się je przeczytać;)
UsuńI takie książki historyczne właśnie lubię. Pełne barwnych postaci i emocji.
OdpowiedzUsuńPrawda, nie ma nic gorszego, niż suchy tekst o papierowych tylko postaciach.
UsuńChętnie po nią sięgnę, bo o I wojnie też niestety niewiele wiem.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest z czego nadrabiać braki;)
UsuńCoś dla mnie, chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuń