środa, 18 lutego 2015

Joanna Jurgała-Jureczka "Kobiety Kossaków"



Joanna Jurgała-Jureczka „Kobiety Kossaków”, PWN 2015, ISBN 978-83-7705-771-1, stron 320

Jako nastolatka zaczytywałam się w poezji Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, ale po dziś dzień niektóre z jej wierszy mnie urzekają. Potem poznałam powieści satyryczne jej siostry, Magdaleny Samozwaniec, biografię Lilki pt. „Zalotnica niebieska” oraz książkę poświęconą obu siostrom – „Marię i Magdalenę”. Poetka i satyryczka wywodziły się z rodu wielkich malarzy: Juliusza i jego syna, Wojciecha. Były jego, odpowiednio, wnuczkami i córkami. Mimo że ich losy są mi już dość dobrze znane, z chęcią przystąpiłam do śledzenia dziejów innych kobiet – przedstawicielek dynastii. Barwnie prezentuje je Joanna Jurgała-Jureczka, autorka wcześniejszej publikacji – „Zofia Kossak. Opowieść biograficzna”.

W życiu kobiet z rodu Kossaków wielka sztuka splatała się z ważnymi wydarzeniami historycznymi oraz zwykłym, codziennym życiem. Choć talenty ich mężów doceniane są obecnie, to ich samych często nie było stać na zakup majątków przekształcanych w domy – ta finansowane były z posagów ich małżonek. Część z nich spełniała się w roli żon i matek, dbając o ciepło ogniska domowego; pozostałe chciały korzystać z darów, jakie otrzymały w genach i swoją działalnością artystyczną wypracowywały sobie własną markę. Można snuć rozważania, jak potoczyłyby się ich losy, gdyby na swojej drodze spotkały innych ludzi – czy wtedy również przeszłyby do historii?

Jurgała-Jureczka swoją opowieść – a zaznaczyć trzeba, że ma ona formę płynnej narracji i zawiedzie się ten, kto liczy na porządek dat i wydarzeń; to raczej swobodna gawęda – zaczyna od Anieli z Kurnatowskich Gałczyńskiej. Nie pochodziła z Kossaków, ale odegrała w ich życiu ważną rolę – to matka Zofii, żony Juliusza, a więc i jego teściowa; babka Wojciecha i jego rodzeństwa oraz prababcia następnego pokolenia. Stała się ona niejako kronikarką rodziny, zapisującą w swoim modlitewniku daty narodzin, ślubów i zgonów. Pisała też pamiętnik, dysponowała więc talentem, jeśli nie literackim, to pisarskim na pewno.

Córka Anieli, Zofia, „odważyła się popełnić mezalians i została malarzową” (str. 53). Wychodząc za Juliusza Kossaka, pewnie nawet nie myślała, że oto staje się seniorką rodu, przyszłą, ukochaną matką Wojciecha i jego brata bliźniaka Tadeusza oraz córek: Zofii, późniejszej Romańskiej, „miłośniczki hodowli drobiu” (str. 97) i Jadwigi, późniejszej Unrużyny, matki także Jadwigi, która wyjdzie za Stanisława Ignacego Witkiewicza. Wojciech poślubi Marię z Kisielnickich, „Mamidło” dla Lilki Pawlikowskiej i Madzi Starzewskiej, znanej jako Samozwaniec; a jego brat kuzynkę Marii, Annę – z tego małżeństwa przyjdzie na świat Zofia Kossak-Szczucka. 

Każdej z kobiet Jurgała-Jureczka poświęca od kilkunastu do kilkudziesięciu stron. Jakkolwiek nie mogło tu zabraknąć przywoływanych w pierwszym akapicie kobiet piszących, to, moim zdaniem, dobrze, że nie koncentrowała się na nich zbyt mocno – o Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Samozwaniec można znaleźć wiele publikacji, więc czytelnik, który zainteresuje się tymi postaciami, będzie wiedział, także z bibliografii, czego szukać; a dla tych, którzy wiedzą na ich temat już dysponują, autorka starała się ukazać tylko relacje rodzinne i zachowania wynikające z przynależności do takiej, a nie innej dynastii. Mnie osobiście, siłą rzeczy, najbardziej fascynujące wydały się te rozdziały, które dotyczyły Anieli, Zofii, jej córek i synowych; poznałam także bliżej Kossak-Szczucką – bo choć potrafiłabym przywołać tytuły jej książek, to pewnie podanie szczegółów jej życiorysu poszłoby mi marnie (powinnam to koniecznie nadrobić). Przyznam, że bardzo dobrze czułam się w świecie Kossaków, choć oczywiście nie omijały ich trudne chwile, problemy i upadki. Jurgała-Jureczka odmalowała barwną mozaikę rodziny, ale i po części czasów, w jakich żyli i tworzyli jej reprezentanci.

Mam dwie małe uwagi. Pierwsza dotyczy samej treści i są to powtórzenia; zgadzam się, że czasem były one potrzebne, by nie pogubić się w losach kobiet, którym nadawano te same imiona, co przodkiniom, ale przywoływanie  tych samych zdarzeń w kilku miejscach trochę mnie drażniło; chciałabym, żeby pisarka więcej wiary pokładała w pamięci odbiorcy. Druga związana jest z aspektem technicznym – to literówki. Zazwyczaj staram się nie przywiązywać do tego wagi i nie czepiać, ale tutaj trochę ich było, a marzyłoby się, żeby przyzwoicie wydana książka, z piękną, w moich oczach, okładką, była idealna w każdym calu.  

Na koniec pozwolę sobie przytoczyć słowa autorki: „Wszystkie były kiedyś piękne, zdolne i młode. Zdawało im się, że świat do nich należy. Kochały i były kochane, spełniały marzenia i miały ambitne plany. Niepostrzeżenie czas zabrał ich urodę, dodał lat. Pozostawiły po sobie notatki, listy, drobiazgi i rzeczy ważne (...). To dla nich spróbowałam zatrzymać czas, namalować kilka portretów (...), dopowiedzieć zdanie urwane w połowie, zaludnić umarłą Kossakówkę, odbudować unicestwione dwory, zapalić lampę w salonie, uważnie posłuchać ich głosu (...).” Czy jej się to udało? Moim zdaniem tak, a zdania te najlepiej opisują klimat, jaki oddała na kartach „Kobiet Kossaków”.

Za możliwość przeczytania dziękuję Pani Marcie z Domu Wydawniczego PWN.

http://www.dwpwn.pl/


Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Grunt to okładka”, „Polacy nie gęsi”.

12 komentarzy:

  1. Obecnie mam inne zobowiązania czytelnicze, więc nie skuszę się na powyższą książkę, tym bardziej, że nie jest to gatunek, w którym lubuję się na co dzień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znoszę, gdy w książce jest mnóstwo powtórzeń. Raczej daruję sobie lekturę tej powieści :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli to ma być jedyny powód, dla którego nie chcesz sama spróbować, to jednak namawiam Cię, żebyś dała jej szansę z uwagi na ciekawe życiorysy bohaterek:)

      Usuń
  3. Książkę zauważyłam w zapowiedziach i już wtedy bardzo mnie zainteresowała. O rodzinie Kossaków trochę wiem, ale głównie z tych źródeł, co Ty - oczywiście Maria i Magdalena są mi najbardziej znane. Bardzo chętnie przeczytam tę pozycję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta publikacja jest zarówno świetnym uzupełnieniem tamtych źródeł, jak i zachętą do dalszego zgłębiania losów tych kobieta:)

      Usuń
  4. Ostatnio przejechalam się na kilku książkach PWNu chociaż ta książka naprawdę fantastycznie brzmi i chętnie jednak bym się z nią zapoznała..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejechałaś, mówisz; jakoś to przegapiłam.

      Usuń
  5. To muszę być bardzo intrygujące życiorysy, a takie zawsze lubię mieć u siebie. Będę pamiętać o tej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znów nie mam innego wyjścia, jak tylko się z Tobą zgodzić; zawsze powtarzam, że biografie warto mieć:)

      Usuń
  6. PWN i literówki? Aż ciężko uwierzyć. Mnie nie przypadła do gustu okładka tej książki - moim zdaniem do publikacji niejako biograficznej pasuje rodzinne zdjęcie lub portret przynajmniej jednej z bohaterek, a nie ładnie zapleciony warkocz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się z Tobą, że może rzeczywiście pasowałoby bardziej, ale fotografia sama w sobie do mnie trafia:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.