Sarah Jio „Dom na jeziorze”, Między Słowami 2015, ISBN
978-83-240-2669-2, stron 320
Ada pracuje jako zastępca redaktora naczelnego nowojorskiego
magazynu. Do redakcji przychodzi wcześnie rano i opuszcza ją jako jedna z
ostatnich, i wcale nie dlatego, że jest pracoholiczką. Kobieta boi się wracać
do domu, teoretycznie pustego, ale tak naprawdę wypełnionego wspomnieniami
bliskich, których straciła. Dwa lata temu jej mąż James i córeczka Ella zginęli
w tragicznym wypadku, o który Ada obwinia siebie. Terapia nie do końca jej
pomaga i osaczona wszystkim, co przypomina jej o rodzinie, postanawia wyjechać
z miasta. Wynajmuje barkę mieszkalną w Seattle.
Uwielbiam powieści Sarah Jio. Zaczęło się od „Marcowych
fiołków”, potem przyszły kolejne, z wyjątkiem „Kameliowego ogrodu”, którego nie
miałam szansy przeczytać, nad czym mocno ubolewam (stąd mój apel do Wydawcy:
może by tak nowe wydanie?). Historie kreślone jej ręką trafiają prosto w serce
i zapewniają solidną dawkę wrażeń. Wcale się nie dziwię, że są tak chętnie
kupowane, a w bibliotekach ustawiają się po nie kolejki (przynajmniej w mojej
tak było). Zapowiedź nowej ucieszyła mnie bardzo, ponieważ byłam w stu
procentach przekonana, że czeka mnie czytelnicza uczta. I oczywiście, że się
nie pomyliłam.
„Dom na jeziorze” to książka, która niepostrzeżenie dla mnie
samej pochłonęła mnie bez reszty. Czytałam ją wieczorem i miałam już kończyć,
ale ciągle na nowo mówiłam sobie, że jeszcze tylko jeden rozdział i odkładam.
Taaak, odłożyłam, ale po przewróceniu ostatniej strony, bo w pewnym momencie
zrobiło się już za późno, żeby przełożyć lekturę na następny dzień. Napięcie
sięgnęło zenitu, nie zasnęłabym, gdybym się nie dowiedziała, co stało się z
Penny i jak zakończyła się próba dojścia do siebie Ady. Tak więc zaczynając
lekturę powieści Sarah Jio, wygospodarujcie sobie na nią trochę czasu, by nie
żal Wam było jej odkładać, dopóki nie dojdziecie do epilogu.
Amerykańska pisarka kolejny raz postawiła na sprawdzony
schemat. Wykreowała dwie postaci, jedną żyjącą współcześnie, drugą
kilkadziesiąt lat wcześniej, by w intrygujący sposób spleść później ich losy. Z
jednej strony można by oczekiwać, że Jio powinna iść w jakimś nowym kierunku,
ale z drugiej – skoro coś jest dobre, to po co to zmieniać? A jest dobre z
dwóch powodów. Po pierwsze: jak ją się świetnie czyta! (ale o tym już
wspominałam). A po drugie – pisarka wie, jakich składników użyć, by zaangażować
czytelnika w przeżywanie losów jej bohaterów.
W „Domu na jeziorze” pierwsze pojawia się współczucie dla
Ady. Choć ona sama nie znosiła litości, to jednak trudno nie myśleć o tym, jak
bardzo musiało być jej ciężko, i jak wielki był ból i żal, które ją
przygniatały. Uczucie to osiąga punkt kulminacyjny, gdy poznajemy okoliczności
śmierci bliskich Ady. Wtedy, próbując sobie wyobrazić taką sytuację w
rzeczywistości, a nie tylko na kartach powieści, powinien pojawić się dla niej
podziw, że w ogóle miała siłę, by żyć dalej, by codziennie wstawać z łóżka. Jio
wiedziała jednak, w którym momencie wprowadzić porcję nadziei oraz dodać
szczyptę miłości. I nie zapominajmy o przyprawie niezbędnej: tajemnicy sprzed
lat. Wszystkie te „ingrediencje” tworzą smakowitą mieszankę, jeśliby już
pokusić się o porównanie kulinarne.
Myślę, że powyższe zdania wystarczą, by zachęcić do lektury
powieści Sarah Jio. Ale jeśli komuś byłoby mało, to powiem wprost: dla mnie
„Dom na jeziorze” to rewelacyjna powieść, która sprawiła, że na chwilę
oderwałam się od otaczającego mnie świata. Żałuję tylko, że skończyła się ona
tak szybko...
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Na dniach i ja zabieram się za tą lekturę i już nie mogę się doczekać :) Ale najpierw muszę skończyć czytać ''Kasację'' Mroza, która jak na razie zapowiada się super.
OdpowiedzUsuńNa "Kasację" też mam ogromną ochotę i sama za siebie trzymam kciuki, żeby udało mi się ją przeczytać;)
UsuńKsiążkę mam w najbliższych planach :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnej lektury zatem:)
UsuńDo tej pory czytałam tylko jedną książkę Sary Jio i podobała mi się. Na półce mam jeszcze "Marcowe fiołki", ale "Dom na jeziorze" też ogromnie mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńDla mnie jest to jedna z tych pisarek, których każdą nową książkę muszę obowiązkowo przeczytać:)
UsuńO ta autorka potrafi tworzyć klimat!!!
OdpowiedzUsuńPotwierdzam:)
UsuńMoim zdaniem to najlepsza (obok "Domu na plaży") książka Jio. Jestem nią absolutnie oczarowana;)
OdpowiedzUsuńA ja chyba nie potrafię wybrać najlepszej, wszystkie są świetne:)
UsuńNie czytałam jeszcze, ale jak zachęcasz, to na pewno po nią sięgnę. Myślę, że i mnie by się spodobała.
OdpowiedzUsuńJestem o tym w stu procentach przekonana;)
UsuńAleż Ci zazdroszczę tej książki. Byłam wczoraj o włos do jej otrzymania, ale ktoś był szybszy. Muszę ją zdobyć, gdyż kocham prozę Sarah Jio.
OdpowiedzUsuńTo nieładnie z jego strony. Mam nadzieję, że kolejna okazja trafi Ci się jak najszybciej;)
UsuńOj tak mam chęć :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda Ci się ją przeczytać;)
UsuńTeż dziś przeczytałam i dziś opisałam, jadę po liście blogów, bach Twój tekst i teraz będzie że splagiatowałam, bo też się zachwycam. Kameliowy ogród mam w kieszonkowym wydaniu
OdpowiedzUsuńE tam, splagiatowałam, to jest po prostu świetna książka i zachwyty są jedyną możliwą opcją:)
UsuńAle Ci zazdroszczę że już czytałaś tę książkę, ja czytałam trzy książki autorki i każda mnie oczarowała, tę na pewno też będę chciała przeczytać.
OdpowiedzUsuńI bardzo się z tego cieszę, wiedziałam, że będzie dobrze i super, że się nie pomyliłam;)
UsuńO jej, o jej, chcę już, chcę! Nie znam tej książki, ale Jio uwielbiam. Widzę, że tutaj znowu pojawia się motyw przeszłości, pamiątek, etc. Ta autorka chyba zawsze będzie zachwycać :)
OdpowiedzUsuńOj to prawda, ma tę lekkość pióra, którą się uwielbia, a do tego jej historie zawsze mają głębokie znaczenie:)
UsuńJestem właśnie po lekturze. Po raz kolejny zachwycona piórem Jio.
OdpowiedzUsuńI wcale mnie to nie dziwi:)
Usuń