Kristina Ohlsson „Wyścig z czasem”, Prószyński i S-ka 2014,
ISBN 978-83-7839-726-7, stron 504
Lata temu, jeszcze chyba zanim zaczęła się na dobre swoista
moda na kryminały skandynawskie, przeczytałam powieść Kristiny Ohlsson „Odwet”.
Nie pamiętam już fabuły, ale pozostało we mnie wrażenie, że to była bardzo
dobra książka. Sporo czasu jednak upłynęło, zanim pojawiła się szansa na
poznanie kolejnego utworu autorki. Ogólnie na polskim rynku ukazały się ich
cztery, a wiodącą bohaterką każdego z nich jest Fredrika Bergman. W tym tomie
cyklu pojawiła się pierwszy raz w nowej roli.
Pisałam już kiedyś o poczuciu bezpieczeństwa ludzi na całym
świecie, które zostało poważnie, o ile nie całkowicie, zachwiane po ataku na
World Trade Center w Stanach Zjednoczonych w 2001 roku. Ten atak w brutalny
sposób uświadomił wszystkim, że są na tej planecie ludzie, którzy nie cofną się
przed niczym, by osiągnąć swoje cele, a ludzkie życie jest dla nich niczym. Od
tamtej pory mieliśmy do czynienia z większym lub mniejszym wymiarem
działalności terrorystów, także w krajach skandynawskich, a jeden z ataków w
Szwecji był inspiracją dla Kristiny Ohlsson do napisania powieści. Choć sama
problematyka terroryzmu w fabułach literackich nie jest wątkiem, który by mnie
szczególnie pociągał – a wręcz przeciwnie, raczej go unikam, wystarczy mi to,
co słyszę i widzę w przekazach medialnych – nazwisko autorki zrobiło swoje i
stąd też wybór lektury. Trzeba przyznać, że Ohlsson nie zabrakło pomysłowości,
by wypełnić te ponad pięćset stron. Akcja toczy się wyjątkowo szybko – w końcu
bohaterowie nie mają za wiele czasu na działanie – a wrażenie to potęgują
jeszcze krótkie rozdziały, dookreślane przez aktualny czas i miejsce. Dwanaście
godzin, no może trochę ponad, i pięćset stron - ciekawy przelicznik, prawda?
Autor musi być sprytnym i sprawnym rzemieślnikiem, by przez cały tok narracji
utrzymać napięcie, by czytelnik cały czas miał świadomość, co tak naprawdę jest
stawką, o jaką toczy się gra, czyli samolot z ludźmi na pokładzie.
I jakkolwiek nie mam zarzutów właśnie do rozwoju akcji,
który naprawdę stał na wysokim poziomie, o tyle sam epilog już nie wzbudził
mojego entuzjazmu. I najgorsze jest w nim to, że sama nie wiem, o co tak
naprawdę mi chodzi. Żeby skończyć „Wyścig z czasem”, zarwałam kawałek nocy –
bardzo chciało mi się już spać, ale zostało mi około stu stron do końca, gdy
powiedziałam sobie: nie, w takim momencie to nie mogę sobie przerywać, muszę
wiedzieć, co będzie dalej. Senność minęła, odwróciłam ostatnią kartkę i nagle
poczułam się jak oklapnięty balonik. Muszę przyznać, że liczyłam na coś dużo
bardziej spektakularnego, ale gdy się tak głębiej nad tym zastanawiam, próbując
dojść do sedna swoich zastrzeżeń, to jednak nie mogę odmówić autorce
oryginalności przy kreowaniu motywów bohaterów. Bo choć wydają się one dość
zwyczajne i przez to bardziej rzeczywiste, to jednocześnie, postrzegając je w
ten sposób, stają się o wiele bardziej przerażające. Możliwe, że brzmi to mało
jasno, ale zbyt wiele bym zdradziła, gdybym napisała jeszcze jedno zdanie na
ten temat. „Pocieszające” w pewnym zakresie jest to, że jak sama pisarka
przyznała w posłowiu, możliwe jest, iż do swoich bohaterów jeszcze wróci, więc
może wtedy doczekam się tego „czegoś”, na co teraz tak bardzo teraz liczyłam?
Na szczęście jednak epilog i moje odczucia z nim związane,
nie wpłynął negatywnie na odbiór całości. Uważam, że „Wyścig z czasem” to
powieść sensacyjna (bardziej, niż kryminalna) na naprawdę przyzwoitym poziomie.
Zapewnia sporą dawkę mocnych wrażeń, emocji i przemyśleń.
Bardzo się cieszę, że „Wyścig z czasem” to powieść bardziej sensacyjna, niż kryminalna. Mnie to akurat cieszy, bo chociaż oba gatunki lubię, to jednak odrobinę bardziej wolę sensację od kryminału, więc na pewno książka spełni moje literackie oczekiwania.
OdpowiedzUsuńW takim razie myślę, że "Wyścig..." Cię nie zawiedzie:)
UsuńPodziwiam, za przeczytanie do końca w nocy. Ja jak nie daję już rady, to nastawiam dobie budzik na 6 bądź przed i kończę szybko rano :)
OdpowiedzUsuńW sumie to rzadko mi się zdarza taka sytuacja;) Staram się tak dzielić lekturę, żeby nie czytać późno i w nocy, bo potem szybciej zapominam;)
UsuńJa też w ten sposób częsti zarywam noce. Cóż musiałabym sama przeczytać tę książkę, żeby się przekonać, czy warto.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak, bo możesz mieć inne oczekiwania i akurat one zostaną zaspokojone.
UsuńCzytałam tę powieść na wakacjach i dobrze ją wspominam. Lubię książki Ohlsson, ale poprzednie podobały mi się bardziej.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak ta nie do końca była idealna;)
UsuńDawno nie czytałam książki sensacyjnej :)
OdpowiedzUsuńMożesz to zmienić "Wyścigiem...".
Usuń