poniedziałek, 1 września 2014

PRZED PREMIERĄ: Jørn Lier Horst "Jaskiniowiec"



Jørn Lier Horst „Jaskiniowiec”, Smak Słowa 2014, ISBN 978-83-62122-73-8, stron 390

Gdy Viggo Hansen zostaje znaleziony martwy w swoim mieszkaniu, jego sąsiad, policjant William Wisting, uświadamia sobie, że zmarły mężczyzna był jak niewidzialny. Nikt nie skupiał na nim uwagi, William też nie. Hansen nie miał nikogo bliskiego, w pamięci, czy choćby świadomości sąsiadów, nie zapisał się nie tylko niczym szczególnym, ale nawet w ogóle swoim istnieniem, bo jego zwłoki odkryto dopiero po czterech miesiącach. Tyle czasu przesiedział przed telewizorem i gdyby nie zainteresowali się nim ci, którym płacił rachunki, kto wie, jak długo jeszcze by tak siedział...

Oględziny wskazują na to, że w tym przypadku nie było udziału osób trzecich, więc i rozbudowane śledztwo nie wydaje się konieczne. Wtedy jednak życiem Hansena postanawia zająć się córka Wistinga, Line, którą frapuje samotność zmarłego. Jak to jest możliwe, iż jest się samotnym do tego stopnia, że światu obojętne, czy się żyje, czy nie?

Line skupia się na swoim dziennikarskim śledztwie, które ma dać w rezultacie reportaż o życiu niewidzialnego mężczyzny. Tymczasem jej ojciec dostaje zgłoszenie o następnych zwłokach. Te również leżały nieodkryte przez dłuższy czas. Znaleziony w kieszeni marynarki mężczyzny folder reklamowy naprowadza śledczych na pewien ślad, który wprowadza sprawę na zupełnie nowy grunt. Czy te dwa tajemnicze zgony coś łączy, czy to tylko przypadek?

Z licznego grona skandynawskich autorów powieści kryminalnych, znam jedynie Camillę Läckberg, Henninga Mankella i Stiega Larssona. „Znam” w tym kontekście oznacza, że czytałam ich książki. Jeśli chodzi o pozostałych – a w pewnym momencie był ich prawdziwy wysyp – jakieś nazwiska może bym wymieniła, ale nie wiem, jak i o czym piszą, czym charakteryzują się ich fabuły i o jaki styl są oparte. Dlatego też tym razem nie zdenerwowało mnie porównanie Jørna Liera Horsta do Jo Nesbø. Nazwisko tego drugiego oczywiście obiło mi się o uszy, ale jeszcze nie miałam szansy go poznać. Takie porównywanie jednego autora do drugiego (lub czasami bohaterów) jest czymś, czego bardzo nie lubię; uważam je za krzywdzące dla którejś ze stron, bo po pierwsze – autor / postać mają się bronić sami (a jeśli tego nie robią, to żadne analogie im nie pomogą), a po drugie – mogą przynieść rozczarowanie, jeśli okaże się, że pisarz / bohater nie sprostał oczekiwaniom już w pewien sposób nastawionego czytelnika. Tym razem jednak do mianowania autora „Jaskiniowca” nowym Nesbø mogłam podejść z dystansem, ponieważ obydwaj panowie stanowili dla mnie czystą kartę.

Teraz trochę sama sobie zaprzeczę, ale jeśli miałabym dokonać jakiejś dalej sięgającej analizy, to wiodąca postać kryminałów Horsta (bo napisał ich już dziewięć, pracuje nad dziesiątym) przypominała mi raczej Kurta Wallandera stworzonego przez Henninga Mankella. To właśnie z nim skojarzył mi się rodzaj narracji i rozwój fabuły, gdzie może niezbyt wiele się dzieje, za to dużo jest samego policyjnego śledztwa. Mnie to bardzo odpowiadało, ponieważ fascynujące okazuje się być obserwowanie etapów dochodzenia do prawdy, odtwarzanie wydarzeń, ich porządkowanie i prostowanie wszystkich ścieżek. Tak też jest w „Jaskiniowcu”. Utrzymaniu zainteresowania sprzyja również fakt, że rozdziały są dosyć krótkie, kończą się często czymś niespodziewanym, jakimś nowym elementem układanki, a dodatkowo mamy w pakiecie dwa dochodzenia: córki i ojca. Do tej części książki nie mam absolutnie żadnych uwag.

A jeśli chodzi o Viggo Hansena, to wcale się nie dziwię, że Line zaintrygowała jego śmierć, a raczej to, w jakich okolicznościach została ona odkryta. To musi być niesamowicie przykre prowadzić życie tak puste i jałowe, że dla nikogo nie jest się choć odrobinę ważnym. Nie mieć do kogo ust otworzyć, nie móc dzielić się swoimi przeżyciami, nawet najbardziej błahymi... Ponura to wizja.

Nie do końca zgodziłabym się z cytatami z norweskiej prascy, że powieść Horsta wywołuje dreszcze emocji od pierwszej do ostatniej strony i że nie sposób się od niej oderwać. Cóż, ja akurat mogłam i dreszczu raczej nie było, ale mimo to uważam, że „Jaskiniowiec” to kryminał na przyzwoitym poziomie. Może nie gryzłam paznokci z niepokoju, co będzie dalej, ale nie nudziłam się wcale, czułam także zaciekawienie, jak potoczy się dochodzenie, a to najlepiej świadczy o tym, że lekturę mogę zaliczyć do udanych. Pierwsze spotkanie z Jørnem Lierem Horstem wypadło pozytywnie, więc pozostaje czekać na to, aż na naszym rynku ukażą się kolejne książki ze sprawami prowadzonymi przez Williama Wistinga. 

Za egzemplarz recenzencki przekazany przez Wydawnictwo Smak Słowa, bardzo dziękuję Business & Culture.

http://www.smakslowa.pl/

22 komentarze:

  1. Paula ty mi podbierasz "Zagadki przeszłości" a ja tobie "Jaskiniowca" - po prostu muszę zdobyć ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  2. W wolnym czasie chętnie przeczytam, mam nadzieję, że jesienią nadrobię zaległości czytelnicze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już przestałam zakładać, że nadrobię swoje zaległości;)

      Usuń
  3. Muszę przyznać, że mnie ta fabuła wciągnęła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ma w sobie coś wciągającego, nie da się zaprzeczyć;)

      Usuń
  4. Coraz więcej tej literatury norweskiej na naszym rynku, ae może i dobrze, bo to świetne pozycje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ostatnio czytałam norweską sagę rodzinną, świetna była:)

      Usuń
    2. Zdecydowanie - fajna sprawa, zazwyczaj są to naprawdę dobre książki! :)

      Usuń
    3. Aż ciekawe, z czego to wynika:)

      Usuń
  5. Widziałam również inne recenzję Jaskinowca i prawie wszystkie mówią, że może nie jest to perełka, lecz jest dość ciekawa, widzę że Ty również tak sądzisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No do perełki to jej rzeczywiście daleko, ale dobrze się ją czyta, a sama intryga ciekawie poprowadzona, więc spokojnie można przeczytać i się nie zawieść;)

      Usuń
  6. Książka juz czeka na swoją kolej. Jestem ciekawa swojego odbioru tej historii.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio wszędzie go widzę :P Och, Norwegia <3 Jo Nesbø - polecam jego twórczość, strasznie za nią przepada :) Ostatnio nie sięgam po kryminały, więc nie wiem czy się skuszę na ten...

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę wreszcie wypożyczyć jakąś jego książkę, choćby po to, by wyrobić sobie własne zdanie:)

      Usuń
  8. Muszę się zastanowić. Co prawda mam ochotę na ten kryminał, ale myślałam, że jest znacznie mocniejszy i bardziej przerażający w przekazie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mnie nie przeraził, szczerze mówiąc. Fajny, ale nie na tyle, żeby się bać w czasie czytania;)

      Usuń
  9. Już słyszałam o tym kryminale, ale nie wiem czy nadmiar opinii które przeczytałam, trochę ostudził mi zapał na jego przeczytanie, może za jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, sama wiesz najlepiej, czy masz ochotę;)

      Usuń
  10. Książka z fajną fabułą, coś dla mnie.

    Ja książki Camilli uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku "uwielbiam" to może za duże słowo, ale czytałam wszystkie i każda w mniejszym czy większym stopniu, ale podobała mi się. Najciekawszy był dla mnie "Niemiecki bękart":)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.