Jennifer
Robson „Francuski romans. Miłość w czasach Wielkiej Wojny”, Imprint /
PWN 2014, ISBN 978-83-7705-605-9, stron 408
Czy wysokie urodzenie może być powodem do zmartwień? Okazuje
się, że tak. Lady Elizabeth Neville-Ashford jest córką hrabiego, a jako
potomkinię arystokratycznego rodu obowiązują ją ściśle sprecyzowane zasady. Te
jednak mają się nijak do rzeczywistych pragnień Lilly. Dziewczyna chciałaby
zwiedzać świat, pracować zawodowo, a za mąż wyjść z prawdziwej miłości. Ale na
miłość nie ma zbyt wiele szans, dopóki coś do powiedzenia ma jej matka. To ona
podsuwa kolejnych kandydatów i dąży do zaręczyn córki z mężczyzną o
odpowiedniej pozycji społecznej.
W tym roku obchodziliśmy okrągłą rocznicę wybuchu I wojny
światowej, w niektórych częściach świata zwanej „Wielką”. Takie rocznice często
powodują, że na rynku ukazuje się szereg publikacji, które dane wydarzenie
rozpatrują z różnych perspektyw. Nie wiem, czy Jennifer Robson wpasowała się w
taki trend celowo, ale bardzo dobrze, że to zrobiła. Napisała powieść doskonałą
pod każdym względem, i czuje się to już od pierwszej strony. Zacznijmy od tego,
że bardzo lubię historie rozgrywające się w warstwie arystokracji – nawet jeśli
najczęściej mocno się przy nich oburzam – zwłaszcza jeśli trafia się tam osoba
idąca pod prąd towarzyskim oczekiwaniom, którą pochodzenie uwiera, która chce
czegoś więcej, niż tylko bytu sprowadzonego do powierzchownych kontaktów i
zachowań na pokaz. Taka właśnie jest Lilly, której automatycznie zaczęłam
kibicować, a co za tym idzie, bulwersowało mnie postępowanie jej matki. Można
by powiedzieć, że w takich opowieściach jest to już pewnym standardem, że
Robson uciekła się do stereotypu, i będzie to prawda. Ale jednak potrafiła
przydać swojej wizji wdzięku i lekkości, która pociąga i sprawia, że od
„Francuskiego romansu” oderwać się trudno, jakkolwiek banalnie by to nie
zabrzmiało. A skoro już jestem przy tytule, pozwolę sobie na uwagę, iż ten
oryginalny: „Somewhere in France”, czyli „Gdzieś we Francji”, lepiej pasowałby
do treści i przyciągnąłby większe grono czytelników, bo tych niezdecydowanych
może zniechęcać słowo „romans” – który owszem, stanowi niezbędną część fabuły,
ale zapewniam, że ma ona jeszcze więcej atutów. Chociaż Lilly od początku nie
jest zblazowaną panienką, której pieniądze uderzyły do głowy, to możemy
obserwować jej przemianę, co jest ciekawym doświadczeniem; a oprócz tego mamy
jeszcze niebagatelną zaletę w postaci przygotowania merytorycznego autorki.
Miłość do historii zaszczepili w Robson rodzice; jej
przywiązanie do autentycznych szczegółów daje się wyraźnie zauważyć w powieści.
Przed przystąpieniem do pracy, przeprowadziła własne badania, poszukując
dokumentów i pamiętników z epoki. Nie było to zadanie łatwe, jak napisała w
posłowiu, bo gros materiałów archiwalnych uległo zniszczeniu podczas II wojny
światowej, ale jednak na jakieś wspomnienia udało jej się natrafić. Dzięki nim
mogła przedstawić codzienną pracę kierowcy karetki w Korpusie Kobiet, taką, jaką
wykonywała Lilly. Oprócz tego odbyła także konsultacje na temat medycyny
polowej czasu wojny. Całość lektury nasuwa nieodparte wrażenie, że Robson
żadnego drobiazgu nie pozostawiła przypadkowi, położyła nacisk nie tylko na
wiarygodną charakterystykę fikcyjnych postaci, ale również na otoczenie i
warunki, w jakich je umiejscowiła. Bez tego tła byłby to właśnie zwykły romans,
a nie powieść obyczajowo-wojenna na bardzo wysokim poziomie.
„Francuski romans” to jedna z tych książek, o których można
by powiedzieć „świetna” i tym jednym słowem oddać jej sedno, całą jej istotę.
Zapewniła mi ona ogrom emocji - szczyptę łez, ale też sporo subtelnego humoru,
widocznego zwłaszcza w relacjach między Lilly, a Robbiem. Każdy element na
właściwym miejscu, wyraziste osobowości bohaterów, rzeczowe tło historyczne –
to wszystko zrodziło we mnie solidne przekonanie, że Jennifer Robson nie
szczędziła sił, by oddać nam do rąk opowieść kompletną i fascynującą, w której
nic bym nie zmieniła. I chyba nie muszę podkreślać, jak bardzo cieszę się, że
zapowiadana jest kontynuacja – z przyjemnością zagłębię się w dalsze losy
postaci.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Marcie z Domu
Wydawniczego PWN.
Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Czytamy książki
historyczne”.
o tak, książki gdzie w tle jest wojna przemawiają do mnie podwójnie, chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie;)
UsuńBędę o niej pamiętać, to może być coś dla mnie, poza tym okładka już mi zapadła w pamięci :)
OdpowiedzUsuńA okładka taka, jak w oryginale, więc tym bardziej się chwali:)
UsuńWiesz bardzo dobrze, że to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńWiem:)
UsuńNo to kolejna książka ląduje na liście do przeczytania ;) Tylko kiedy ja mam znaleźć na to wszystko czas?
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała go jakoś więcej;)
UsuńDosyć niedawno czytałam tę książkę i mimo, że szału nie ma, to książkę czytło mi się dobrze.
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Zależy, jak zdefiniujemy szał;)
UsuńBardzo lubię takie książki. Musi być cudowna. Muszę się za nią rozejrzeć, zwłaszcza, że zbliża się jesień, idealna pora na takie powieści :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jakoś w ten jesienny nastrój wpasowała się dobrze;)
UsuńUwielbiam takie emocjonujące historie. Tak, to powieść dla mnie.
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że by Ci się spodobała tak, jak mnie:)
UsuńWielka Wojna to jeden z moich ulubionych okresów historycznych (choć słowo ,,ulubiony" niekoniecznie jest w tej sytuacji na miejscu). Cieszę się, że o I wojnie światowej mogę czytać w publikacjach innych niż stricte historyczne.
OdpowiedzUsuńAle wszyscy wiedzą, o co chodzi, jeśli tego słowa użyjesz;)
UsuńJak wiesz, nie przepadam za tego typu książkami. Mimo to koleżanka przez przypadek dała mi tę książkę w prezencie, więc przydałoby się ją jednak przeczytać. Mam nadzieję, że będę równie mocno nią zachwycona jak ty, ale to czas pokaże.
OdpowiedzUsuńZaryzykowałabym stwierdzenie, że właśnie tak będzie i książka Ci się spodoba:)
UsuńGruba się tylko wydaje, duże literki i szybko się czyta;) Za szybko;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze że chyba nie czytałam zbyt wielu książek z akcją w czasie I wojny światowej, ale na tą chyba bym się skusiła, bo pięknie o niej napisałaś.
OdpowiedzUsuńPrawda, że częściej spotyka się fabuły z II wojną światową?
UsuńDziękuję:)
Świetna recenzja:) Uwielbiam książki z wojną w tle. Twoje słowa bardzo mnie przekonują. Książka wędruje na szczyt moich książkowych marzeń.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udało mi się zachęcić Cię do tej książki, myślę, że nie pożałujesz:)
Usuń