poniedziałek, 22 września 2014

Jennifer Robson "Francuski romans. Miłość w czasach Wielkiej Wojny"


Jennifer Robson „Francuski romans. Miłość w czasach Wielkiej Wojny”, Imprint / PWN 2014, ISBN 978-83-7705-605-9, stron 408

Czy wysokie urodzenie może być powodem do zmartwień? Okazuje się, że tak. Lady Elizabeth Neville-Ashford jest córką hrabiego, a jako potomkinię arystokratycznego rodu obowiązują ją ściśle sprecyzowane zasady. Te jednak mają się nijak do rzeczywistych pragnień Lilly. Dziewczyna chciałaby zwiedzać świat, pracować zawodowo, a za mąż wyjść z prawdziwej miłości. Ale na miłość nie ma zbyt wiele szans, dopóki coś do powiedzenia ma jej matka. To ona podsuwa kolejnych kandydatów i dąży do zaręczyn córki z mężczyzną o odpowiedniej pozycji społecznej.

Wkrótce później wybucha wojna. Lilly po kłótni z rodzicami i bez ich błogosławieństwa opuszcza rodzinny dom, wyprowadzając się do przyjaciółki. Wiedząc, że jej ukochany brat wyrusza na front, ona także chce się włączyć w dzieło niesienia pomocy. Dostaje się do Pomocniczego Korpusu Wojskowego Kobiet, gdzie zostaje kierowcą ambulansu. Z grupą niedawno poznanych, młodych kobiet jak ona, zostaje wysłana do szpitala polowego we Francji. Tam spotyka przystojnego lekarza, znanego jej z dzieciństwa Roberta Frasera, przyjaciela jej Edwarda. Wprawdzie on sam zachęcał ją do tego, by walczyła o swoje marzenia i własną niezależność, to nie spodziewał się, że los zetknie ich w takich okolicznościach, w miejscu, gdzie z każdym dniem robi się coraz niespokojniej. Choć Lilly chciałaby czegoś więcej, niż tylko przyjaźni i sympatii Robbiego, i on też tego pragnie, to jednak mężczyzna  ma bolesną świadomość, jak wielka przepaść społeczna ich dzieli i jak niewiele jest w stanie zaoferować dziewczynie. Jak potoczą się losy tych dwojga w otoczeniu śmierci i trudu wojennej codzienności?

W tym roku obchodziliśmy okrągłą rocznicę wybuchu I wojny światowej, w niektórych częściach świata zwanej „Wielką”. Takie rocznice często powodują, że na rynku ukazuje się szereg publikacji, które dane wydarzenie rozpatrują z różnych perspektyw. Nie wiem, czy Jennifer Robson wpasowała się w taki trend celowo, ale bardzo dobrze, że to zrobiła. Napisała powieść doskonałą pod każdym względem, i czuje się to już od pierwszej strony. Zacznijmy od tego, że bardzo lubię historie rozgrywające się w warstwie arystokracji – nawet jeśli najczęściej mocno się przy nich oburzam – zwłaszcza jeśli trafia się tam osoba idąca pod prąd towarzyskim oczekiwaniom, którą pochodzenie uwiera, która chce czegoś więcej, niż tylko bytu sprowadzonego do powierzchownych kontaktów i zachowań na pokaz. Taka właśnie jest Lilly, której automatycznie zaczęłam kibicować, a co za tym idzie, bulwersowało mnie postępowanie jej matki. Można by powiedzieć, że w takich opowieściach jest to już pewnym standardem, że Robson uciekła się do stereotypu, i będzie to prawda. Ale jednak potrafiła przydać swojej wizji wdzięku i lekkości, która pociąga i sprawia, że od „Francuskiego romansu” oderwać się trudno, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało. A skoro już jestem przy tytule, pozwolę sobie na uwagę, iż ten oryginalny: „Somewhere in France”, czyli „Gdzieś we Francji”, lepiej pasowałby do treści i przyciągnąłby większe grono czytelników, bo tych niezdecydowanych może zniechęcać słowo „romans” – który owszem, stanowi niezbędną część fabuły, ale zapewniam, że ma ona jeszcze więcej atutów. Chociaż Lilly od początku nie jest zblazowaną panienką, której pieniądze uderzyły do głowy, to możemy obserwować jej przemianę, co jest ciekawym doświadczeniem; a oprócz tego mamy jeszcze niebagatelną zaletę w postaci przygotowania merytorycznego autorki.

Miłość do historii zaszczepili w Robson rodzice; jej przywiązanie do autentycznych szczegółów daje się wyraźnie zauważyć w powieści. Przed przystąpieniem do pracy, przeprowadziła własne badania, poszukując dokumentów i pamiętników z epoki. Nie było to zadanie łatwe, jak napisała w posłowiu, bo gros materiałów archiwalnych uległo zniszczeniu podczas II wojny światowej, ale jednak na jakieś wspomnienia udało jej się natrafić. Dzięki nim mogła przedstawić codzienną pracę kierowcy karetki w Korpusie Kobiet, taką, jaką wykonywała Lilly. Oprócz tego odbyła także konsultacje na temat medycyny polowej czasu wojny. Całość lektury nasuwa nieodparte wrażenie, że Robson żadnego drobiazgu nie pozostawiła przypadkowi, położyła nacisk nie tylko na wiarygodną charakterystykę fikcyjnych postaci, ale również na otoczenie i warunki, w jakich je umiejscowiła. Bez tego tła byłby to właśnie zwykły romans, a nie powieść obyczajowo-wojenna na bardzo wysokim poziomie.

„Francuski romans” to jedna z tych książek, o których można by powiedzieć „świetna” i tym jednym słowem oddać jej sedno, całą jej istotę. Zapewniła mi ona ogrom emocji - szczyptę łez, ale też sporo subtelnego humoru, widocznego zwłaszcza w relacjach między Lilly, a Robbiem. Każdy element na właściwym miejscu, wyraziste osobowości bohaterów, rzeczowe tło historyczne – to wszystko zrodziło we mnie solidne przekonanie, że Jennifer Robson nie szczędziła sił, by oddać nam do rąk opowieść kompletną i fascynującą, w której nic bym nie zmieniła. I chyba nie muszę podkreślać, jak bardzo cieszę się, że zapowiadana jest kontynuacja – z przyjemnością zagłębię się w dalsze losy postaci.   

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Marcie z Domu Wydawniczego PWN.

http://www.dwpwn.pl/


Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Czytamy książki historyczne”.

23 komentarze:

  1. o tak, książki gdzie w tle jest wojna przemawiają do mnie podwójnie, chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę o niej pamiętać, to może być coś dla mnie, poza tym okładka już mi zapadła w pamięci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A okładka taka, jak w oryginale, więc tym bardziej się chwali:)

      Usuń
  3. Wiesz bardzo dobrze, że to książka dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to kolejna książka ląduje na liście do przeczytania ;) Tylko kiedy ja mam znaleźć na to wszystko czas?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dosyć niedawno czytałam tę książkę i mimo, że szału nie ma, to książkę czytło mi się dobrze.

    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię takie książki. Musi być cudowna. Muszę się za nią rozejrzeć, zwłaszcza, że zbliża się jesień, idealna pora na takie powieści :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście jakoś w ten jesienny nastrój wpasowała się dobrze;)

      Usuń
  7. Uwielbiam takie emocjonujące historie. Tak, to powieść dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że by Ci się spodobała tak, jak mnie:)

      Usuń
  8. Wielka Wojna to jeden z moich ulubionych okresów historycznych (choć słowo ,,ulubiony" niekoniecznie jest w tej sytuacji na miejscu). Cieszę się, że o I wojnie światowej mogę czytać w publikacjach innych niż stricte historyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wszyscy wiedzą, o co chodzi, jeśli tego słowa użyjesz;)

      Usuń
  9. Jak wiesz, nie przepadam za tego typu książkami. Mimo to koleżanka przez przypadek dała mi tę książkę w prezencie, więc przydałoby się ją jednak przeczytać. Mam nadzieję, że będę równie mocno nią zachwycona jak ty, ale to czas pokaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że właśnie tak będzie i książka Ci się spodoba:)

      Usuń
  10. Gruba się tylko wydaje, duże literki i szybko się czyta;) Za szybko;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyznam szczerze że chyba nie czytałam zbyt wielu książek z akcją w czasie I wojny światowej, ale na tą chyba bym się skusiła, bo pięknie o niej napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że częściej spotyka się fabuły z II wojną światową?
      Dziękuję:)

      Usuń
  12. Świetna recenzja:) Uwielbiam książki z wojną w tle. Twoje słowa bardzo mnie przekonują. Książka wędruje na szczyt moich książkowych marzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że udało mi się zachęcić Cię do tej książki, myślę, że nie pożałujesz:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.