środa, 10 września 2014

PRZED PREMIERĄ: Sue Monk Kidd "Czarne skrzydła"


Sue Monk Kidd „Czarne skrzydła”, Wyd. Literackie 2014, ISBN 978-83-08-05396-6, stron 448

Sara ma jedenaście lat. Jest jednym z dzieci sędziego Sądu Najwyższego Karoliny Południowej, twórcy prawa i przedstawiciela najwyższych elit Charlestonu. Śmiało można rzec, że jest ulubienicą ojca. Ten pozwala jej czytać książki z bogato zaopatrzonej biblioteki oraz brać udział w dyskusjach, jakie toczy z synami. Nic więc dziwnego, że w dziewczynce rodzi się myśl, by kiedyś w przyszłości zostać prawnikiem, nawet jeśli teraz, na początku XIX wieku, jest to jeszcze nie do wyobrażenia.

Na urodziny Sara dostaje od matki nietypowy „prezent” – swoją własną, osobistą służącą. Czarna dziewczynka w podobnym wieku, Hetty, na którą wszyscy mówią Szelma, staje przed Sarą obwiązana wstążkami lawendowego koloru. Dla panny Grimké posiadanie drugiego człowieka jest czymś wysoce niestosownym, dlatego też nie chce przyjąć „podarunku” matki. Niewiele ma jednak do powiedzenia w tej sprawie i musi uznać wyższość rodzicielki. Ale Sara nie odpuszcza tak łatwo. Między nią a Szelmą nawiązuje się specyficzna więź, a właścicielka swoją niewolnicę zaczyna uczyć czytać i pisać; składa też pewną obietnicę, o której już zawsze będzie pamiętać. Lata miną, los nie będzie nikogo oszczędzał, ale związek łączący Sarę i Hetty wydawać się będzie niezniszczalny...

Sue Monk Kidd, autorka „Sekretnego życia pszczół”, które lata temu wywarło na mnie solidne wrażenie, w „Czarnych skrzydłach” mierzy się z tematyką, o której lubię czytać – choć słowo „lubię” nie do końca oddaje ogrom moim uczuć, związanych z tym niełatwym problemem. Przy wielu okazjach podkreślam, że mam dwie ulubione epoki: dwudziestolecie międzywojenne oraz realia Polski Ludowej; muszę jednak dodać, że jeśli chodzi o historię powszechną, to właśnie dzieje amerykańskiego Południa i niewolnictwa interesują mnie najbardziej. Może wynika to stąd, że cały czas próbuję zrozumieć niezrozumiałe, czyli przekonanie białej rasy, że ma prawo rozporządzać życiem innych, że ustawia się na pozycji wręcz Boga, decydującego o losie swoich poddanych. Kwestia niewolnictwa jest jednym z tych zagadnień, które niezmiennie mnie bulwersują i z którym, mimo trudnych emocji, nadal chcę obcować. „Czarne skrzydła” stały się więc dla mnie lekturą obowiązkową, gdy tylko przeczytałam opis i zobaczyłam okładkę, jestem więc ogromnie zadowolona, że dane mi było ją poznać. Sue Monk Kidd zapewniła mi karuzelę czytelniczych doznań, o których na pewno szybko nie zapomnę.

Z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że Kidd wie, jak budować sylwetki swoich bohaterów. Każda postać jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, dzięki czemu te wzbudzające sympatię jawiły mi się jako bardzo bliskie, a znów „czarne charaktery” wzbudzały we mnie najgorsze instynkty – na wybitnie negatywny odbiór zasłużyła sobie nawet nie tyle pani Grimké (choć oczywiście nie można jej nazwać aniołem), co jej córka Mary. Natomiast jeśli chodzi o postaci wiodące, moje serce podbiła nie Sara, ale Nina, jej młodsza siostra, i nie Hetty, a jej mauma Charlotte. Z jednej strony bardzo podobała mi się jej niepokorność, a czasem nawet buta, ale z drugiej warto dostrzec głębię jej postawy. Charlotte na każdym kroku udowadniała, że można złamać ciało, ale nie ducha, bo ten zawsze będzie wolny, wbrew ograniczeniom i brutalnym karom zadawanym z ręki białego człowieka. Bo czy nie jest też tak, zaczęłam się zastanawiać, że właśnie te kary są wyrazem bezradności pana niewolników? Jemu tylko się wydaje, że ma nad nimi władzę, bo owszem, będą robić to, czego od nich zażąda, ale nad ich myślami i życiem duchowym nigdy nie będzie miał kontroli, nigdy nie podporządkowuje ich sobie w pełni...

Szelma jest postacią przynależną fikcji literackiej, ale Nina i Sara to autentyczne siostry Grimké. Choć historia przykryła je trochę swoim kurzem, skoro sama autorka, mieszkanka Karoliny Południowej, przed podjęciem kwerendy badawczej, niewiele o nich wiedziała, to bez wątpienia należy im się pamięć i uznanie. Czynnie włączyły się w rozwój ruchu abolicjonistycznego, a z czasem zaczęły również walczyć o prawa kobiet – to jest zresztą druga płaszczyzna ujęta w powieści: oprócz dostrzegalnej dla niektórych konieczności uwolnienia czarnej ludności, obserwujemy rolę kobiet w dziewiętnastowiecznym świecie, w którym marzenia przegrywały konfrontację z dominującą pozycją mężczyzn. Pisarka opierała się na świadectwach życia działaczek, utrwalonych dla potomności, ale pozwoliła sobie także przestawić wizję własnej wyobraźni. Takie połączenie zaowocowało pełnokrwistym portretem bohaterek.

„Czarne skrzydła” należą do tych książek, o których nie umiem napisać tak, jak bym chciała. Marzyła mi się błyskotliwa recenzja, ale tak naprawdę tylko samo przeczytanie powieści pozwoli pojąć, z jakiego rodzaju dziełem mamy do czynienia – moje słowa na niewiele się tu zdadzą. Ja mogę tylko zapewnić, że Sue Monk Kidd stanęła na wysokości zadania, a historia opowiedziana jej piórem zasługuje na najwyższe oceny. Ale to i tak będą tylko zdania, które nie oddadzą sedna „Czarnych skrzydeł” i ich przesłania. Zachęcam do jego poznania.        

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Agnieszce z Wydawnictwa Literackiego.

http://www.wydawnictwoliterackie.pl/

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Czytamy powieści obyczajowe”. 

36 komentarzy:

  1. Właśnie takie książki lubię, o których emocje nie pozwalają za wiele napisać.. ,,Czarne skrzydła" mam na swojej liście odkąd zobaczyłam zapowiedz tej lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko wtedy pisanie recenzji trwa strasznie długo;)

      Usuń
  2. Również "lubię" książki o amerykańskim Południu. Poprzednia książka Kidd zrobiła na mnie ogromne wrażenie, więc "Czarne skrzydła" to moja lektura obowiązkowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mocna, poruszająca książka. Teraz już jestem pewna, że chcę i muszę przeczytać "Sekretne życie pszczół"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet mam je gdzieś na półce i chciałabym do niego wrócić, tylko czasu brakuje...

      Usuń
  4. Już w zapowiedziach wiedziałam, że to będzie dobry tytuł!!! Twoja opinia tylko to potwierdza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sporo słyszałam na temat tej książki, nawet się na nią nastawiłam,ale w późniejszym terminie, jak będę miała więcej luzu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już zaczniesz, to Cię wciągnie i samo pójdzie;)

      Usuń
  6. Amerykańskie Południe i historia niewolnictwa interesuje również mnie. Postaram się zapamiętać ten tytuł, tym bardziej, że zrobił na Tobie tak dobre wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam już jedną niezwykle pochwalą recenzje tej książki i widzę, że ty także przedstawiasz ją w samych superlatywach. Zatem nie pozostaje mi nic innego jak zapoznać się z nią bliżej i mieć nadzieję, że mnie również zachwyci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta część historii powszechnej także mnie niezwykle ciekawi i staram się dużo na ten temat czytać. O książce jeszcze nie słyszałam, ale teraz już wiem, że muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze mogę Ci polecić "Suchą sierpniową trawę", tematyka podobna, też bardzo dobra książka.

      Usuń
  9. Dobrze rozumiem ten stan, gdy książka wywołuje olbrzymie emocje i chciałoby się je przelać w recenzję:) Też zwróciłam uwagę na ten tytuł, muszę się przekonać co to za historia...

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam tę książkę w planach, ale póki co w planach pewnie pozostanie...

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja głupia, nie zainteresowałam się tą powieścią. Sądziłam, że będzie wtórna. W końcu tyle już powiedziano na ten temat. Ja również chcę poczuć, ten brak możliwości wyrażenia swojego zachwytu, coś pięknego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żadnym razie nie powiedziałabym o niej, że jest wtórna. Mam więc nadzieję, że jeszcze uda Ci się do niej dotrzeć, żebyś nie musiała mówić o sobie tak brzydko;)

      Usuń
  12. Tak właśnie myślałam - czułam, że to będzie świetna książka.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam właśnie już dzisiaj o tej książce. Na taką prozę muszę mieć odpowiedni dzień ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, nie jest to książka, która odpręża.

      Usuń
  14. Nie sa to moje klimaty, lecz cieszę się, że Tobie książka tak bardzo się spodobała

    OdpowiedzUsuń
  15. Poprzednia książka autorki ogromnie przypadła mi do gustu więc Czarne skrzydła to mój must have :)

    OdpowiedzUsuń
  16. I więcej się o tej książce pisze/czyta, tym bardziej jej chcę... A "Sekretne..." tytułem odstraszyło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pierwszy rzut to może rzeczywiście nie świadczy o zawartości;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.