Yrsa Sigurðardóttir „Niechciani”, Muza 2014, ISBN
978-83-7758-777-5, stron 336
Życie Óđinna wkroczyło ostatnio na nowe tory. Jego żona
zginęła w tragicznych okolicznościach. Wprawdzie już od dawna nie mieszkali
razem, a tak naprawdę dobrze między nimi było tylko na początku, ale mimo tego
mężczyzna jest zszokowany. Staje się jedynym opiekunem swojej jedenastoletniej
córki Rún. Co innego zabierać dziewczynkę na hamburgera od czasu do czasu, a co
innego zajmować się nią dwadzieścia cztery godziny. Nie jest to zadanie łatwe
nie tylko dlatego, że Rún jest małomówna i zamknięta w sobie – ona wyraźnie nie
radzi sobie ze śmiercią matki i konieczna wydaje się psychoterapia.
Do tej pory czytałam jedną powieść islandzkiej pisarki o
nazwisku trudnym do zapamiętania, o wymówieniu nie wspominając, ale było to na
tyle dawno, że nawet nie pamiętam tytułu, a w związku z tym można uznać, że
„Niechciani” to mój debiut, jeśli chodzi o poznawanie twórczości Yrsy
Sigurðardóttir. Debiut wyjątkowy, jeśli mam być szczera, z uwagi na wyrazistą
fabułę, mroczny i surowy nastrój oraz zakończenie, które wywróciło do góry
nogami cały mój tok myślenia, mało tego – kilkoma ostatnimi zdaniami autorka
tak namieszała mi w głowie, że cały czas analizuję rozwój akcji i rozmyślam nad
przewrotnością zabiegu, do jakiego się uciekła. O „Niechcianych” na pewno nie
można powiedzieć, że to książka, o której zapomina się zaraz po odłożeniu na
półkę – mowy nie ma, to jest zwyczajnie niemożliwe. Tak właściwie mogłabym
powiedzieć, że cała fabuła toczy się w miarę „normalnie” – to znaczy jest
oczywiście mrocznie, posępnie i bez żadnych jaśniejszych punktów, ale to
czytelnik jest w stanie jeszcze ogarnąć rozumem, w końcu to thriller –
natomiast przerażająca groza dociera do niego w trakcie tych kilku końcowych
zdań, to one sprawiły, że zamknęłam książkę i nad nią zastygłam, a w głowie
rozszalała się gonitwa myśli. Patrząc na zdjęcie pisarki na skrzydełku okładki,
aż trudno uwierzyć, że taka sympatyczna pani potrafi napisać coś tak mrożącego
krew. Można tylko pogratulować brawury pomysłu i jego realizacji.
„Niechciani” rozgrywają się na dwóch płaszczyznach
czasowych, dzięki którym śledzimy poczynania Óđinna, docierającego do kolejnych
elementów układanki oraz to, co na tę układankę się składało, czyli wydarzenia
w domu wychowawczym. Tu postacią wiodącą jest Aldís, młoda dziewczyna,
pracująca jako pomocnica małżeństwa, do których wysyłano nastolatków. Po kłótni
z matką, której nie chciała już znać, trafiła na to odludzie, liczyła jednak na
to, że Krókur będzie tylko krótkim przystankiem w drodze do stolicy i kariery
stewardesy. Przyznam, że wyobrażanie sobie tego domu, gdzieś z dala od siedzib
innych ludzi, gdzie wokół tylko pustka i hulający śnieg, z właścicielami
skrywającymi niejedną tajemnicę, przyprawiało mnie o dreszcze. I trzeba sobie
jasno powiedzieć: Sigurðardóttir wie, jak zapewnić ogrom tych pierwotnych
doznań, jak strach, napięcie i jakiś podskórny lęk, co tu się zaraz zdarzy. Do
tego dochodzą jeszcze „metody”, jakimi posługiwali się Lilja i Veigar wobec
swoich podopiecznych – w obliczu tego, co i w obecnych czasach, i wszędzie na
świecie, ujawniają media, nie trzeba się zbytnio wysilać, by nadać epizodom z
tego swoistego poprawczaka znamiona realności i podobieństwa do rzeczywistości.
Jeśli lubicie się bać w czasie czytania i niestraszna Wam
pełna islandzkiego chłodu historia, wywołująca ciarki na plecach, to lektura
„Niechcianych” jest jak najbardziej wskazana. A jeśli do tego lubujecie się w
opowieściach, które potrafią wstrząsnąć, to zachęcam w dwójnasób. Wielbiciele
skandynawskich kryminałów także nie powinni sobie odmawiać spotkania z
najnowszą prozą Yrsy Sigurðardóttir – ja już wiem, że gdy poczuję ochotę na
solidną dawkę adrenaliny, sięgnę po którąś jej poprzednią powieść.
Za egzemplarz recenzencki, przekazany przez Wydawnictwo
Muza, bardzo dziękuję pani Annie Małysiak z Business & Culture.
O tak, nie wyobrażam sobie, bym mogła poprzestać na jednej powieści Yrsy :)
OdpowiedzUsuńU siebie w bibliotece widziałam, że jest "Statek śmierci" i to chyba na niego zapoluję w następnej kolejności;)
UsuńJeszcze nic nie czytałam tej autorki, wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz takie klimaty, to koniecznie spróbuj;)
UsuńLubię się bać :) Czuję, że "Niechciani" będą idealną lekturą na jesienne wieczory :)
OdpowiedzUsuńNo ja się bałam, gdy czytałam wieczorem;)
UsuńOstatnio zawiodłam się na twórczości tej autorki i na razie jakoś nie mam ochoty zapoznawać się z jej kolejnymi dziełami.
OdpowiedzUsuńOj to szkoda:(
UsuńO jej! Chcę tę książkę, koniecznie!
OdpowiedzUsuńKawał solidnej lektury, więc powinnaś być zadowolona:)
UsuńUwielbiam się bać, więc to pozycja dla mnie :) Chociaż na razie trochę jestem zapęłniona kryminałami, ale na jesienny wieczór chętnie :)
OdpowiedzUsuńCzyli pozycja obowiązkowa dla Ciebie:)
UsuńAleż ja Ci zazdroszczę. Baaaardzo lubię Autorkę, nie mogę się doczekać tej książki
OdpowiedzUsuńSkoro piszesz, że baaardzo lubisz, to ja koniecznie muszę poznać inne jej książki;)
UsuńZupełnie nie kojarzę tej Autorki, ale chętnie przeczytałabym jej książkę.
OdpowiedzUsuńSpróbuj, jest naprawdę dobrze napisana;)
UsuńDobra książka, a najlepsze zakończenie, którego naprawdę się nie spodziewałam;o
OdpowiedzUsuńPrawda? Mnie to nawet w głowie nie postało;)
UsuńLubię się bać w trakcie czytania, lubię kryminały i nie straszna mi Islandia, więc czuję się zachęcona :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, na pewno nie pożałujesz:)
UsuńRzadko sięgam po thrillery - jakoś mi z nimi nie po drodze, ale tak mnie zaciekawiłaś "Niechcianymi", że KONIECZNIE muszę zdobyć tę lekturę.
OdpowiedzUsuńJa też jakoś nie za często je czytam, ale raz na jakiś czas dobrze sobie zrobić taką odmianę;) Yrsa sprawdziła się idealnie;)
Usuń