sobota, 13 września 2014

Yrsa Sigurdardottir "Niechciani"



Yrsa Sigurðardóttir „Niechciani”, Muza 2014, ISBN 978-83-7758-777-5, stron 336

Życie Óđinna wkroczyło ostatnio na nowe tory. Jego żona zginęła w tragicznych okolicznościach. Wprawdzie już od dawna nie mieszkali razem, a tak naprawdę dobrze między nimi było tylko na początku, ale mimo tego mężczyzna jest zszokowany. Staje się jedynym opiekunem swojej jedenastoletniej córki Rún. Co innego zabierać dziewczynkę na hamburgera od czasu do czasu, a co innego zajmować się nią dwadzieścia cztery godziny. Nie jest to zadanie łatwe nie tylko dlatego, że Rún jest małomówna i zamknięta w sobie – ona wyraźnie nie radzi sobie ze śmiercią matki i konieczna wydaje się psychoterapia.

Óđinn pracuje w urzędzie kontroli i właśnie otrzymuje nową sprawę, przejętą po zmarłej koleżance. Bada stosunki panujące w pewnym domu wychowawczym, do którego trafiali nastoletni chłopcy, ukarani w ten sposób za różnego rodzaju wykroczenia. Wyjaśnienia, co działo się w Krókur, mogą wpłynąć na zasądzenie odszkodowań dla byłych wychowanków, jeśli okaże się, że nie byli właściwie traktowani. Podejrzane jest już samo to, że dwaj chłopcy zginęli, dusząc się spalinami samochodowymi. Kontroler zagłębia się w przeszłość, a jednocześnie wokół niego zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Czy zgon Lary wstrząsnął nim bardziej, niż myślał i zwyczajnie wariuje? Czy to może śledztwo, które prowadzi, tak na niego działa? Przeczucie, że stanie się coś złego, nie chce go opuścić...

Do tej pory czytałam jedną powieść islandzkiej pisarki o nazwisku trudnym do zapamiętania, o wymówieniu nie wspominając, ale było to na tyle dawno, że nawet nie pamiętam tytułu, a w związku z tym można uznać, że „Niechciani” to mój debiut, jeśli chodzi o poznawanie twórczości Yrsy Sigurðardóttir. Debiut wyjątkowy, jeśli mam być szczera, z uwagi na wyrazistą fabułę, mroczny i surowy nastrój oraz zakończenie, które wywróciło do góry nogami cały mój tok myślenia, mało tego – kilkoma ostatnimi zdaniami autorka tak namieszała mi w głowie, że cały czas analizuję rozwój akcji i rozmyślam nad przewrotnością zabiegu, do jakiego się uciekła. O „Niechcianych” na pewno nie można powiedzieć, że to książka, o której zapomina się zaraz po odłożeniu na półkę – mowy nie ma, to jest zwyczajnie niemożliwe. Tak właściwie mogłabym powiedzieć, że cała fabuła toczy się w miarę „normalnie” – to znaczy jest oczywiście mrocznie, posępnie i bez żadnych jaśniejszych punktów, ale to czytelnik jest w stanie jeszcze ogarnąć rozumem, w końcu to thriller – natomiast przerażająca groza dociera do niego w trakcie tych kilku końcowych zdań, to one sprawiły, że zamknęłam książkę i nad nią zastygłam, a w głowie rozszalała się gonitwa myśli. Patrząc na zdjęcie pisarki na skrzydełku okładki, aż trudno uwierzyć, że taka sympatyczna pani potrafi napisać coś tak mrożącego krew. Można tylko pogratulować brawury pomysłu i jego realizacji.

„Niechciani” rozgrywają się na dwóch płaszczyznach czasowych, dzięki którym śledzimy poczynania Óđinna, docierającego do kolejnych elementów układanki oraz to, co na tę układankę się składało, czyli wydarzenia w domu wychowawczym. Tu postacią wiodącą jest Aldís, młoda dziewczyna, pracująca jako pomocnica małżeństwa, do których wysyłano nastolatków. Po kłótni z matką, której nie chciała już znać, trafiła na to odludzie, liczyła jednak na to, że Krókur będzie tylko krótkim przystankiem w drodze do stolicy i kariery stewardesy. Przyznam, że wyobrażanie sobie tego domu, gdzieś z dala od siedzib innych ludzi, gdzie wokół tylko pustka i hulający śnieg, z właścicielami skrywającymi niejedną tajemnicę, przyprawiało mnie o dreszcze. I trzeba sobie jasno powiedzieć: Sigurðardóttir wie, jak zapewnić ogrom tych pierwotnych doznań, jak strach, napięcie i jakiś podskórny lęk, co tu się zaraz zdarzy. Do tego dochodzą jeszcze „metody”, jakimi posługiwali się Lilja i Veigar wobec swoich podopiecznych – w obliczu tego, co i w obecnych czasach, i wszędzie na świecie, ujawniają media, nie trzeba się zbytnio wysilać, by nadać epizodom z tego swoistego poprawczaka znamiona realności i podobieństwa do rzeczywistości.  

Jeśli lubicie się bać w czasie czytania i niestraszna Wam pełna islandzkiego chłodu historia, wywołująca ciarki na plecach, to lektura „Niechcianych” jest jak najbardziej wskazana. A jeśli do tego lubujecie się w opowieściach, które potrafią wstrząsnąć, to zachęcam w dwójnasób. Wielbiciele skandynawskich kryminałów także nie powinni sobie odmawiać spotkania z najnowszą prozą Yrsy Sigurðardóttir – ja już wiem, że gdy poczuję ochotę na solidną dawkę adrenaliny, sięgnę po którąś jej poprzednią powieść.           

Za egzemplarz recenzencki, przekazany przez Wydawnictwo Muza, bardzo dziękuję pani Annie Małysiak z Business & Culture. 

http://muza.com.pl/

22 komentarze:

  1. O tak, nie wyobrażam sobie, bym mogła poprzestać na jednej powieści Yrsy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U siebie w bibliotece widziałam, że jest "Statek śmierci" i to chyba na niego zapoluję w następnej kolejności;)

      Usuń
  2. Jeszcze nic nie czytałam tej autorki, wszystko przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz takie klimaty, to koniecznie spróbuj;)

      Usuń
  3. Lubię się bać :) Czuję, że "Niechciani" będą idealną lekturą na jesienne wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio zawiodłam się na twórczości tej autorki i na razie jakoś nie mam ochoty zapoznawać się z jej kolejnymi dziełami.

    OdpowiedzUsuń
  5. O jej! Chcę tę książkę, koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawał solidnej lektury, więc powinnaś być zadowolona:)

      Usuń
  6. Uwielbiam się bać, więc to pozycja dla mnie :) Chociaż na razie trochę jestem zapęłniona kryminałami, ale na jesienny wieczór chętnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ ja Ci zazdroszczę. Baaaardzo lubię Autorkę, nie mogę się doczekać tej książki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro piszesz, że baaardzo lubisz, to ja koniecznie muszę poznać inne jej książki;)

      Usuń
  8. Zupełnie nie kojarzę tej Autorki, ale chętnie przeczytałabym jej książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra książka, a najlepsze zakończenie, którego naprawdę się nie spodziewałam;o

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię się bać w trakcie czytania, lubię kryminały i nie straszna mi Islandia, więc czuję się zachęcona :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzadko sięgam po thrillery - jakoś mi z nimi nie po drodze, ale tak mnie zaciekawiłaś "Niechcianymi", że KONIECZNIE muszę zdobyć tę lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jakoś nie za często je czytam, ale raz na jakiś czas dobrze sobie zrobić taką odmianę;) Yrsa sprawdziła się idealnie;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.