Piotr Legutko „Jedyne takie muzeum. Odzyskana pamięć o
Powstaniu Warszawskim”, Znak Horyzont 2014, ISBN 978-83-240-3015-6, stron 224
Sporo w moich ostatnich czytelniczych wyborach lektur
poświęconych tematyce Powstania Warszawskiego. I wcale nie narzekam, dobrze mi
z tym. Obok publikacji pozwalających poznać bliżej tych, którzy poszli walczyć,
teraz pojawiła się szansa zajrzenia za kulisy powstawania muzeum tamtych dni,
instytucji, która na dobre wpisała się w warszawski krajobraz oraz polską
przestrzeń społeczną. Taką możliwość daje nam Piotr Legutko, dziennikarz,
publicysta i wykładowca akademicki.
Już jakiś czas temu doszłam do wniosku, że paradoksalnie im
więcej literatury historycznej pochłaniam, tym bardziej uświadamiam sobie,
jakie mam braki w tej materii. „Jedyne takie muzeum” też pokazało mi, które
luki powinnam uzupełnić. To, jaki ogólnie był klimat wokół Powstania po jego
upadku i nastaniu władzy ludowej, jest mi oczywiście wiadome, nie wiedziałam
natomiast, że pierwsze plany uczczenia powstańców i ich zrywu zrodziły się tak
wcześnie. „Kiedy pojawiła się idea Muzeum Powstania Warszawskiego? Jeśli nie
będziemy jej ograniczać jedynie do eksponatów zamkniętych w obrębie murów, to
można śmiało powiedzieć, że już 1 sierpnia 1945 roku. W dniu, kiedy ci, którzy
ocaleli z wojennej pożogi, a do tego mieli taką możliwość, spotkali się w
zrujnowanej i pozbawionej komunikacji stolicy, na Cmentarzu Powązkowskim” (str.
28) – pisze Legutko w rozdziale pierwszym zatytułowanym znacząco „Od zmowy
milczenia do niemocy 1945-2003”. Taki szmat czasu robi wrażenie, prawda? Przez
tyle lat władza (co w PRL-u, powiedzmy, że było jeszcze zrozumiałe), żadna
władza, nie podjęła się upamiętnienia poległych i tych żyjących. Dopiero w 2002
r. Lech Kaczyński, kandydując na prezydenta Warszawy, złożył obietnicę
wybudowania muzeum. Zadanie to powierzył grupie przyjaciół, wywodzących się ze
środowiska konserwatystów. Grono to tworzyli Jan Ołdakowski – do dnia
dzisiejszego dyrektor muzeum, Paweł Kowal, Lena Dąbkowska-Cichocka, Marek
Cichocki, Elżbieta Jakubiak, Dariusz Gawin, Dariusz Karłowicz i Paweł Ukielski.
To ich wspomnienia i opowieści stanowią trzon tej książki.
Zespół do spraw budowy Muzeum Powstania Warszawskiego
powstał 2 lipca 2003 r. Ustalono, że ma być ono ukończone na sześćdziesiątą
rocznicę wybuchu. Trzynaście miesięcy – tyle czasu pozostało od decyzji o nowej
lokalizacji (wcześniej przez lata myślano o innym miejscu) do otwarcia
placówki. Przyznać trzeba, że ta część dostarcza takich emocji, jak mocny
thriller – tutaj każdy etap budowy oraz tworzenie ekspozycji był rozpisany nie
tyle na dni, co wręcz na godziny, więc nie mogło być mowy o poślizgach. Sami
opowiadający twierdzą, że chyba czuwała nad nimi Opatrzność Boska, bo czasami
nie dawało się już tego inaczej wytłumaczyć.
Koncepcja muzeum już z założenia odchodziła od debaty o
słuszności wybuchu Powstania. „(...) trzymaliśmy się zasady: skoro wybuchło, to
znaczy, że wybuchnąć musiało. Teraz chodzi o to, by opisać, co było sensem tego
wydarzenia, co powodowało, że ci ludzie do powstania poszli, co ich poruszyło.
Wyszliśmy z założenia, że na pewno nie byli to samobójcy, szaleńcy i straceńcy.
A zatem, trzeba odpowiedzieć na pytanie, co ich do takiego kroku skłoniło, czym
się kierowali?” (str. 177). Ekspozycja nastawiona jest na powstańców, ma
uświadamiać, że to byli zwyczajni młodzi ludzie. Tacy jak my. Istotne jest
również to, iż twórcy od samego początku byli pewni, że formą przekazu chcą
trafiać do każdej grupy wiekowej, odchodząc jednocześnie od obrazu tradycyjnie
pojmowanego muzeum. Tam można dotknąć każdego eksponatu, przeżywać wystawę na
wszelkim możliwym poziomie doznania zmysłowego. Muzyka, film, przedstawienie
teatralne – pracownicy nie spoczywają na laurach, a „popularność muzeum pozwala
wyjść ze swoją misją daleko poza obręb murów (...). Zbudowali instytucję, która
opowiada o polskim pragnieniu wolności, wykorzystując wszelkie dostępne siły i
środki. Nie tylko na Woli i nie tylko w Warszawie” (str. 205).
Bardzo chciałam przeczytać tę książkę po to, by poznać
koleje losów miejsca poświęconego Powstaniu. Nie spodziewałam się jednak, że
nigdy w nim nie będąc, publikacja jemu podporządkowana, aż tak bardzo mi się
spodoba. Oczywiście zasługa w tym przede wszystkim tego, że jest to opowieść
tworzących muzeum, a w ich słowach wyraźnie widać emocje, jakie przeżywali i
te, które nadal są ich udziałem. A myślę, że chyba o to tak naprawdę chodzi, o
emocje i uczucia. Rozprawa nad sensem walk tych sześćdziesięciu trzech dni
końca lata i początku jesieni 1944 roku niech będzie domeną historyków; my,
zwykli ludzie, kolejne pokolenie po powstańcach, ich historię możemy odbierać
właśnie przez pryzmat uczuć. Książki, które czytam, przedstawiają młodych
ludzi, którzy chcieli tylko normalnie żyć, ale że nastała okupacja, stanęli z
bronią w ręku, jaką kto miał, do walki o lepsze jutro. Historie takich ludzi są
prezentowane także w Muzeum Powstania Warszawskiego, które stawiam sobie za cel
odwiedzić. Jeśli macie podobne pragnienia, przeczytajcie gawędę Piotra Legutki,
będziecie mieć podstawową wiedzę na temat placówki. Jeśli nie – też po nią
sięgnijcie, dobrze wiedzieć więcej o instytucji tak ważnej nie tylko dla
Warszawy, ale i dla całej Polski, instytucji, która przechowuje pamięć o ważnym
wycinku naszej wspólnej historii.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Agnieszce z
Wydawnictwa Znak Horyzont.
Wyzwania: „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie
gęsi”.
A ja zazwyczaj omijam taką tematykę szerokim łukiem, ale ostatnio, właśnie dzięki tobie zaczynam małymi kroczkami się do niej przekonywać. Nie są to może jakieś spektakularne sukcesy, raptem jedna książka przeczytana o Powstaniu Warszawskim, ale zawsze ''coś''. Zatem postaram się i powyższą książkę mieć na uwadze.
OdpowiedzUsuńHa, nawet nie wiesz, jak mnie ucieszyłaś tym komentarzem:D I nieważne, że jedna, ważne, że w ogóle się przełamałaś, super:) I po cichu powiem, że jestem w takim układzie z siebie dumna:)
UsuńByłam w tym muzeum kilka lat temu, jednak ze szkołą na szybko, dlatego chciałabym tam kiedyś wrócić na spokojnie :) A na książkę mam oczywiście chęć.
OdpowiedzUsuńO, czyli już jakieś pojęcie, choćby najmniejsze, masz, zazdroszczę:)
UsuńZ pewnością jest to bardzo wartościowa książka. Sięgną po nią jeśli nadarzy się okazja:)
OdpowiedzUsuńTak o niej myślę. Dobrze też, że nie ma w niej zbytniego angażowania w politykę, choć częściowo nie dało się tego uniknąć, biorąc pod uwagę aktywność na scenie politycznej niektórych założycieli.
UsuńDobrze, że takie książki powstają. Nie byłam w tym muzeum, ale właśnie narobiłaś mi na to ochoty.
OdpowiedzUsuńA pomyśl, co będzie, jak przeczytasz samą książkę;)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać tę książkę, bardzo chciałabym odwiedzić to muzeum, ale niestety to dla mnie za daleko.
OdpowiedzUsuńNo dla mnie też musiałaby to być cała wyprawa:(
UsuńNie miałam pojęcia, że pomysł utworzenia muzeum zrodził tak wcześnie... Pozycja wydaje się być interesującą, a sama planuję przy najbliższej okazji odwiedzić wspomniane muzeum :)
OdpowiedzUsuńTo powinnaś przeczytać książkę przed wizytą;)
UsuńByłam w Muzeum Powstania Warszawskiego dwa razy i serdecznie Ci polecam udać się tam. Niezapomniane uczucia. Najbardziej pamiętam ścianę, która biła jak serce... Cudowny pomysł, niezwykle wzruszający... A w muzeum czuć atmosferę powstania, czuć tych nieżyjących już ludzi. Na książkę oczywiście mam wielką ochotę.
OdpowiedzUsuńO tej ścianie jest mowa w książce i jakoś nie mogę sobie jej wyobrazić, dlatego też pisałam, że wizyta w Muzeum jest koniecznością:)
UsuńDzięki, zajrzę w wolnej chwili;)
OdpowiedzUsuń