Małgorzata Czyńska „Najpiękniejsze. Kobiety z obrazów”, Znak
Horyzont 2014, ISBN 978-83-240-3026-2, stron 288
Chcąc być szczerą, muszę powiedzieć, że sztuka nie leży w
kręgu moich zainteresowań. Nie będę wnikać, dlaczego tak jest, bo pewnie nic
mądrego bym nie wymyśliła, przyjmijmy więc, że tak po prostu jest. Za to od
pewnego czasu stałam się wielką admiratorką historii i obok ulubionych epok w
dziejach, ujmowanych z różnych, coraz szerszych perspektyw, mam też jedno
szczególne upodobanie, dotyczące już wszystkich okresów. To kobieta i jej rola
przez wieki, i mam tutaj na myśli zarówno te niewiasty wielkie, które
decydowały o losach świata, jak i te zwyczajne, wiodące proste, codzienne
życie. Dzięki Małgorzacie Czyńskiej, historykowi sztuki i kuratorce licznych
wystaw, mogłam poznać kobiety, które stały się muzami artystów, a ich podobizny
fascynują po dziś dzień.
Z przedstawionych historii znam jeszcze tragiczne losy Fridy
Kahlo, jej życia wypełnionego fizycznym cierpieniem po wypadku, jakiemu uległa,
i pasją miłości do Diego Rivery. Jako wielbicielka dwudziestolecia
międzywojennego nie mogłam nie słyszeć o małżeństwie Stanisława Ignacego
Witkiewicza i Jadwigi Unrug. Najbardziej zaintrygowała mnie postać okładkowej
Tamary Łempickiej, która „była dokładanie taka jak kobiety na jej obrazach:
chłodna, egoistyczna, wyemancypowana, nawet rozwiązła” (str. 13), a samą siebie
uwieczniła na słynnym „Autoportrecie w zielonym bugatti”.
Pozostałe rozdziały traktują o twórcach, których nazwiska są
mi znane, ale już ich twórczość oraz źródła inspiracji nie, dlatego też z
ogromnym zaciekawieniem zagłębiłam się w opowieści o ich losach. Mało która
muza artysty, będąca jednocześnie jego kochanką, potrafiła stworzyć z nim
szczęśliwy związek i zastanawiam się, skąd to mogło wynikać. W Egonie Schiele
zwyciężyła mieszczańska natura i zamiast z Wally Neuzil, ożenił się z
dziewczyną będącą dobrą partią, Wally widać nią nie była. Antoinette de
Watteville wprawdzie poślubiła Balthusa, ale ten nie mógł się wyrzec skłonności
do nastoletnich modelek. „Związek Salvadora Dalego ze starszą o dziesięć lat
zamężną kobietą wstrząsnął jego rodziną” (str. 113) – choć później wzięli ślub
kościelny, po śmierci jej pierwszego męża Paula Éluarda, pod koniec życia
trudno mówić o ciepłych uczuciach między nim, a Galą. Emilie Flöge próbowała
się zabić, gdy Gustav Klimt zakochał się w innej, a „o jego romansach i
nieślubnych dzieciach było głośno w całym mieście” (str. 196). Dora Maar
przeżyła załamanie nerwowe, gdy „w życie Pabla Picassa wkroczyła Françoise,
młoda studentka malarstwa” (str. 214) – wprawdzie dom kupił dla Dory, ale
przywoził tam Françoise, bo uważał, że może z niego korzystać kiedy i jak chce.
Któryś z tych twórców powiedział, że najważniejsze jest malarstwo – z tego też
pewnie powodu, świadomie bądź nie, towarzyszącym im kobietom nie pozwolili zająć
najwyższego miejsca w swoim życiu. Dla sztuki, kto wie, może to i dobrze, ale
dla tych pań na pewno nie; obserwując ich związki nieraz myślałam, że może
lepiej by było, gdyby ich w ogóle na swojej drodze nie spotkały.
Jan Vermeer prawdopodobnie ze szkatułki żony „podbierał
krótki sznur pereł i te kolczyki z wielkimi perłami w kształcie łez, które
ciągle pojawiają się na jego obrazach” (str. 156) – z Catherine Bolnes
doczekali się ponad dziesięciorga dzieci. „Maja naga”, do której Francisco Goi
pozowała Pepita Tudó, wywołała powszechne zgorszenie, a o akcie zostało
powiadomione Święte Oficjum. Podobną burzę sprawiła „Olimpia” Édouarda Maneta,
jak i wcześniejsze „Śniadanie na trawie”, na których uwiecznił artysta nagą
postać Victorine Meurent, również malarkę. „Jeśli mierzyć znaczenie związku
ilością portretów, to Jeanne Hébuterne była największą miłością Amadea
Modiglianiego” (str. 128), ale i ta więź nie skończyła się happy endem. Jacek
Malczewski obrazami oddawał swoje uczucia: oddalenie od żony i fascynację swoim
natchnieniem, zmysłową Marią Balową.
Małgorzata Czyńska stworzyła kilkanaście wyrazistych
portretów. Choć oczywiście mają one formę dość skrótową, z uwagi na rozmiary i
zamierzenie publikacji, to i tak są bardzo intrygujące, bo autorka potrafiła
przykuć uwagę, kładąc nacisk na kwintesencję losów każdej zaprezentowanej
kobiety. „Najpiękniejsze” są jednocześnie świetnym punktem wyjścia, bazą do
dalszego zgłębiania świata artystów i ich muz. Lektura książki M. Czyńskiej
uświadomiła mi, że i w dziedzinie sztuki potrafię znaleźć coś dla siebie i jest
to właśnie kobieta jako źródło natchnienia – kim były te, które pędzlem zostały
uwiecznione dla następnych pokoleń?
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Agnieszce z
Wydawnictwa Znak Horyzont.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Nie tylko
literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.
Też nie przepadam za sztuką, ale taką książkę chętnie przeczytałabym, muszę, że odnalazłabym w niej coś interesującego;)
OdpowiedzUsuńJestem o tym przekonana;)
UsuńTym razem to nie jest książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem;)
UsuńJa mam podobnie jak ty, że sztuka nie leży w kręgu moich zainteresowań, mimo to lubię od czasu do czasu ją podziwiać.
OdpowiedzUsuńCo do samej książki zastanowię się jeszcze, bo jakoś nie mam do niej zbyt wielkiego przekonania.
Pewnie, nic na siłę;)
UsuńA ja chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńCieszę się;)
UsuńŚwietna książka, koniecznie muszę ją sobie zamówić.
OdpowiedzUsuńMyślę, że w Twoje upodobania wpisze się idealnie:)
UsuńUwielbiam serię Wydawnictwa Znak "Historie prawdziwe". Z przyjemnością przeczytam również i tę książkę.
OdpowiedzUsuńJa też, świetne są te książki:)
UsuńBardzo chciałabym przeczytać, może się uda :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki;)
UsuńJa kompletnie nie interesuje się sztuką, więc nie sądzę bym była zainteresowana tą pozycją
OdpowiedzUsuńNo cóż, szkoda;)
UsuńPomimo ciekawego tematu, to chyba książka nie dla mnie. Jakoś mnie nie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńWidać nie zaiskrzyło tym razem;)
UsuńTemat wydaje mi się być naprawdę ciekawy i coś mi się wydaję, że książka może mi się spodobać. Będę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńJa w każdym razie gorąco namawiam:)
UsuńKolejna książka dla mnie :) Tak jak Ty interesuje mnie kobieta i jej rola przez wieki :)
OdpowiedzUsuńPokrewne z nas czytelnicze dusze;)
UsuńNie wiedziec czemu boje sie takich ksiazek, ale zeby pokonac swoj strach trzeba kiedys spobowac :)
OdpowiedzUsuńHm, nie wiem, co dokładnie masz na myśli, ale myślę, że możesz zaryzykować;)
UsuńBardzo chętnie przeczytam tę książkę. Jej autorka miała świetny pomysł, by sportretować, tym razem literacko, kobiety z najsłynniejszych obrazów.
OdpowiedzUsuńPrawda? I do tego realizacja doskonale jej poszła:)
UsuńZacieraj i szukaj;)
OdpowiedzUsuńCo prawda to też nie moje kręgi zainteresowań, ale od czasu do czasu po taką książkę chyba też warto sięgnąć i z chęcią do niej zaglądnę.
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak, zawsze można się czegoś nowego dowiedzieć:)
UsuńUwielbiam to zdjęcie Łempickiej z okładki! Jest po prostu niesamowite.
OdpowiedzUsuńMoja ignorancja w temacie jest zatrważająca, bo nawet nie wiedziałam, że to jest ona:(
UsuńWeszłam na Twojego bloga, bo szukałam jakichś recenzji tej książki, a trafiłam nie na "jakąś" ale na bardzo dobrą. Postaram się zakupić tę książkę. Jak na razie z tej serii znam "Dziewczyny z Powstania". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uznanie:)
UsuńMyślę, że zakupu nie pożałujesz:)