Piotr Lipiński, Michał Matys „Absurdy PRL-u”, PWN 2014, ISBN
978-83-7705-646-2, stron 312
Gdy prześledzić, nawet dość pobieżnie, dzieje naszego kraju,
to nie jest trudno dostrzec, że żadna inna epoka nie zapisała się w powszechnej
pamięci i świadomości jako bardziej absurdalna, a czasami nawet wręcz śmieszna,
niż czasy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Oczywiście o tej absurdalności czy
śmieszności można mówić dopiero z perspektywy czasu, bo zakładam, że
współczesnym obywatelom wcale do śmiechu nie było, gdy co i rusz potykali się o
kolejne, zazwyczaj sprzeczne z logiką, kłody rzucane pod nogi. Michał Matys i
Piotr Lipiński, dwaj reportażyści, w 2009 r. zrealizowali „dziewięć
30-minutowych dokumentów telewizyjnych. W każdym opowiadaliśmy nieznane historie,
które wydarzyły się w PRL-u” (str. 297).
Serial „Zagadki tamtych lat” cieszył
się sporą popularnością, zdobył także nagrody liczące się w środowisku
dziennikarskim. I to on właśnie stał się inspiracją do ujęcia poruszonych
tematów w wersję książkową. W „Absurdach PRL-u” znajdujemy więc szesnaście
oddzielnych reportaży, które można czytać w dowolnej kolejności, jeśli ktoś
miałby na to ochotę. Początkowo spodziewałam się jednego ciągu narracyjnego, że
każdy następny rozdział będzie wynikał z poprzedniego, ale poszczególne
reportaże są na tyle ciekawe, że szybko przestałam zawracać sobie głowę
rozmyślaniem nad formą publikacji – doceniłam to, co dostałam.
Można by szeroko dyskutować, czym jest dobrobyt i zapewne
każdy z nas podałby inną jego definicję. Ale okazuje się, że są dwa argumenty,
dla których możemy uznać, że sami go doświadczamy. Pierwszy jest prozaiczny i
pewnie na co dzień nie poświęcamy mu zbyt wiele uwagi – to... papier toaletowy.
Jest go wszędzie pod dostatkiem, można przebierać w kolorach, a nawet w
zapachach, o liczbie i wzorkach listków nie wspominając. A w PRL-u nie dość, że
był tylko w jednej „tonacji” – szarej, to jeszcze w ogóle go nie było. Gdy
„rzucili” do sklepów, natychmiast ustawiała się kolejka (te wijące się ogonki,
w których stało się nieraz i tydzień, to również chory znak czasów). Podobnie
było z drugim powodem – brakowało mięsa i cukru (inna kwestia, że w tym
przypadku można zastosować tę ogólną maksymę, iż w rzeczywistości ludowej może
i miało się pieniądze, ale nie było za nie co kupić, a teraz jest odwrotnie, na
sklepowych półkach niczego nie brakuje, ale nie zawsze można sobie na to
pozwolić z uwagi na konieczność oszczędności). Podobnie jak papieru, teraz jest
ich w bród, ale w polskim demoludzie był z tym problem. Lipiński i Matys
próbują dociec, skąd wynikały tak znaczące braki, przedstawiając również
wydarzenia z tzw. afery mięsnej. Jeden z oskarżonych otrzymał karę śmierci, a
„po roku 1956 był to w PRL jedyny wykonany wyrok śmierci za przestępstwo
gospodarcze” (str. 44).
No właśnie, absurdy absurdami, ale autorzy piszą również o
sprawach, które kończyły się źle, a do nich słowo „absurd” nie w pełni mi
pasuje. Właśnie afera mięsna jest tego przykładem, podobnie jak napad stulecia
na kasjerkę i dwóch konwojentów, którzy przewozili do banku utarg Centralnego
Domu Handlowego. Złodzieje zabili strażników, a ich łupem padł milion 336
tysięcy złotych. „Napad na bank Pod Orłami przy ulicy Jasnej w Warszawie stał
się legendą. W 1989 roku sprawa uległa przedawnieniu. Do dziś nie udało się
wyjaśnić, kim byli sprawcy” (str. 153). Matys pisze także o tajemniczej śmierci
przedwojennej komunistki Włady Bytomskiej, z której w Polsce Ludowej zrobiono
bohaterkę. Przejmujący jest także reportaż Lipińskiego o niewolnikach PRL-u,
czyli o junakach, nastolatkach zmuszanych do katorżniczej pracy nad odbudową
„nowej Polski”.
O czym jeszcze możemy poczytać w „Absurdach PRL-u”? Ano o
tych, którzy tworzyli ówczesny koloryt społeczny, a więc o badylarzach i
cinkciarzach. Jest artykuł o Pewexie (w moim mieście też był, do tej pory mam
przed oczami jego duży neon) oraz o tym, jak czekoladki Wedla stały się
symbolem Polski Ludowej. Sporo miejsca poświęcono syrence oraz fenomenowi wód
„Brutal” i „Pani Walewska” (pamiętam jej flakonik, moja mama używała, zapach
chyba też potrafię przywołać, choć dzisiaj powiedziałabym, że był bardzo
duszący). Piotr Lipiński otwiera nam oczy, przywołując sylwetkę genialnego
polskiego informatyka – nóż się w kieszeni otwiera, gdy się czyta, z jakich
powodów odrzucono projekt Jacka Karpińskiego. Rekonstruuje ponadto „wielką
ucieczkę”, czyli jak „Stefan Dacenko dokonał niemożliwego. W 1956 roku wydobył
z rąk NKWD ojca wywiezionego do Republiki Komi” (str. 247) oraz wyjaśnia, skąd
się wzięły bloki. Michał Matys docieka, ile prawdy jest w legendzie o łódzkich
włókniarkach, które premierowi Jaroszewiczowi miały pokazać te części ciała,
„gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę”. Na koniec artykuł o zmierzchu PRL-u i
o tym, o czym wtedy donosiła prasa.
Moją najczęstszą reakcją w trakcie czytania „Absurdów PRL-u”
było kręcenie głową z niedowierzania: czasem na głupotę polskich władz (bo np.
trudno inaczej nazwać gospodarkę planową – rządzący zaplanowali sobie takie a
takie zużycie czegoś, a realnym zapotrzebowaniem już nikt się nie przejmował),
czasem nie mogąc się oprzeć zdumieniu, że komuś mogły przychodzić do głowy
równie niedorzeczne pomysły. I chyba najbardziej absurdalne w całym tym
minionym ustroju było to, że najgłupsze i najmniej logiczne idee były wcielane
w życie, ku utrapieniu obywateli. Piotr Lipiński i Michał Matys wykonali kawał
solidnej dziennikarskiej roboty, przybliżając i zbierając w jednym tomie
wydarzenia czy zjawiska, zajmujące wysokie miejsca na mało chlubnej liście
„głupot PRL-u”. Książkę czyta się świetnie i gorąco zachęcam do zapoznania się
z nią. Warto wiedzieć, co jeszcze nie tak dawno działo się w naszym kraju,
który w latach 1945-1989 nie miał szczęścia do sprawujących władzę, bo tym
daleko było do racjonalności i umiejętności podejmowania mądrych decyzji...
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Marcie z Domu
Wydawniczego PWN.
Wyzwania: „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie
gęsi”.
Jak wiesz, czasy PRL-u to raczej tematyka mojego taty aniżeli moja, dlatego jemu wspomnę o powyższej książce. Być może skusi się na tę lekturę.
OdpowiedzUsuńNa pewno do tej warto go zachęcić jeszcze bardziej, niż do tej powieściowej publikacji:)
UsuńJa takich książek nie czytam, przynajmniej jeszcze nie teraz, może w przyszłości będę sięgać po takie pozycje, lecz dobrze, że Tobie się podobała :)
OdpowiedzUsuńZ własnego doświadczenia wiem, że taka tematyka rzeczywiście przychodzi z wiekiem;)
UsuńNa pewno sięgnę prędzej czy później, bo bardzo lubię książki poświęcone temu okresowi...
OdpowiedzUsuńI ja również ;)
UsuńNamawiam gorąco, dziewczyny:)
UsuńTo musi być niezwykle ciekawa książka. PRL to mój ulubiony okres, więc to publikacja dla mnie.
OdpowiedzUsuńByłam na 100% pewna, że się nią zainteresujesz:)
UsuńGdy tylko zobaczyłam skrót PRL wiedziałam,ze książka będzie dla mnie, a już twoja recenzja mnie w tym utwierdziła. Uwielbiam czytać o tych czasach w dziejach naszego kraju, z chęcią rozejrzą się za tą książką :)) aż Ci jej zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńNa pewno jest warta przeczytania, i dlatego, że ciekawe wątki porusza, i dlatego, że jest świetnie napisana:)
UsuńDodatkowo, jej autorzy mieli mnóstwo materiału. Czego jak czego, ale absurdów PRL dostarczał Polakom aż za dużo :)
UsuńJestem w połowie i świetnie mi się czyta. Dużo lepiej niż "Niebieskie ptaki PRL-u". I właśnie pierwsze co mnie uderzyło, przy rozdziale o aferze mięsnej, że tytuł Absurdy kompletnie mi tutaj nie pasuje. Autorzy poruszają tak poważne sprawy, że cały ten 'szary koloryt' i absurd ulatuje.
OdpowiedzUsuńJakbym miała ułożyć kolejność, jeśli chodzi o komfort czytania, to dałabym "Seks, sztukę..." Klima przed "Niebieskimi ptakami", ale i tak to "Absurdy" zajmowałby pierwsze miejsce;)
UsuńNo właśnie, niektóre reportaże wykraczały poza kategorię absurdu.
Coraz częściej wspominam dzieciństwo, która przypadło właśnie na lata PRL-u. Chętnie przeczytałabym o absurdach tego okresu.
OdpowiedzUsuńPolecam, zwłaszcza że nie tylko o absurdach można tu poczytać:)
UsuńCóż - jak absurdy, to pełną gębą. To musi być ciekawa lektura. :D
OdpowiedzUsuńMoje czasy - z chęcią przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńChyba wszyscy, którzy urodzili się w tamtym czasie, jakiś sentyment do nich mają;)
UsuńPozdrawiam kolejną "rówieśniczkę";)
OdpowiedzUsuń