Karolina Wilczyńska „Serce z bibuły”, Czwarta Strona 2016,
ISBN 978-83-7976-488-4, stron 320
W życiu kobiet związanych z małym domkiem babci Róży oraz
mieszkanek Jagodna zapanował przygnębiający nastrój. Tamara po stracie pracy
nie może się pozbierać i przestała widzieć sens w czymkolwiek. Jej córka,
Marysia, przeżywa wyjazd swojego Kamila na studia do Krakowa i martwi się, czy
ich związek jest na tyle silny, by funkcjonować na odległość. Marzena, jeszcze
siłą rozpędu, dogląda remontu – i sama się weń angażuje – dworku hrabianek, ale
tęskni za Janem i nie może sobie poradzić z jego poważnym, trochę oschłym
podejściem do życia. Doktor Ewa rozmyśla, czy w jej wieku można sobie jeszcze
pozwolić na miłość. Kasia, córka pani Zofii, postanawia zawalczyć o siebie i
postawić się mężowi. Jadwiga swojego traci, ale paradoksalnie tragedia ta
odmienia jej życie. Małgorzata, żona wójta, po chwilowym załamaniu, nie
rezygnuje jeszcze z „Kolorowego szalika”, ale na jak długo starczy jej zapału?
Czy kobietom tym pisane jest spełnienie i spokojne, szczęśliwe chwile?
Pewnie już o tym pisałam, ale muszę się powtórzyć, gdyż
proza Wilczyńskiej niezmiennie budzi mój zachwyt. Potrafi ona zaangażować
czytelnika w losy postaci bez reszty – kończysz czytać krótki rozdział
poświęcony jednej z kobiet i już, teraz, natychmiast, chcesz wiedzieć, co będzie
dalej, a jednocześnie cieszysz się, że wracasz do innych. Nie wiem, czy jasno
to tłumaczę; chodzi mi o to, że wszyscy bohaterowie wzbudzają tak samo duże
zainteresowanie i nie chce się ich opuszczać nawet na te kilka minut.
Nie tylko „Serce z bibuły”, ale cały cykl jest dla mnie, jak
spojrzenie babci Róży: „ciepły, pełen dobroci i mądrości” (str. 286). O tym na
pewno także już wspominałam, ale twórczość autorki to po prostu samo życie. Są
tu małe lub całkiem duże dramaty, smuteczki, niepowodzenia, ale pojawia się też
solidna dawka nadziei i wiary w przyszłość – jeszcze nie wiemy, jaka ona
będzie, ale czemu nie zakładać, że po porażkach przyjdzie czas na indywidualnie
pojmowany sukces? U Wilczyńskiej nie ma on wymiaru materialnego, bo tym
największym spełnieniem będzie bliskość drugiego człowieka, czy to w przyjaźni,
czy to w miłości, ale na pewno w relacji pełnej świadomości, że ma się kogoś,
na kogo można zawsze liczyć, kto otrze łzę i ukoi konfiturą z fiołków, ale i
wzniesie z Tobą toast za udane przedsięwzięcie. Po lekturze „Stacji Jagodno”
tylko takich więzi życzyłabym sobie w swoim życiu.
Cóż, rozstaję się w Tamarą, Marysią, Marzeną, babcią Różą,
Zofią, Ewą i pozostałymi bohaterkami, ale nie znaczy to, że o nich zapominam.
Seria ta na długo pozostanie w mojej pamięci, umilając czas oczekiwania na
kolejną książkę Karoliny Wilczyńskiej. Co tym razem nam zaoferuje?
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
O pozostałych tomach przeczytacie tutaj:
"Zaplątana miłość"
"Marzenia szyte na miarę"
"Po nitce do szczęścia".
Nie smuć się kochana. Będą kolejne części! Wiem to od samej autorki.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przed chwilą przeczytałam tę cudowną wiadomość w Twojej relacji:)
UsuńWłaśnie czytam ;) Jeszcze nie wiem, co się będzie działo (nie wczytywałam się specjalnie w żadne recenzje), ale... uwielbiam wracać do Jagodna :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że to jednak nie był ostatni raz:)
UsuńJak ja lubię tego typu książki. :-) Chętnie będę tu często zaglądać, bo bardzo lubię Twoje recenzje.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałabym Ci polecić księgarnię AROS. Gwarantują szybką wysyłkę. Oferują ciekawe rabaty i duży wybór książek. [url=http://aros.pl/]tania księgarnia[/url]
Dziękuję za miłe słowa:)
UsuńA tę księgarnię znam.
Do tej pory spotkałam się z samymi pozytywnymi recenzjami tej książki. Bardzo mnie ona intryguje :)
OdpowiedzUsuńBo to jest taka książka, o której można napisać tylko pozytywne rzeczy;)
UsuńNie znam jeszcze prozy Wilczyńskiej, ale widzę, że warto rozejrzeć się za jej tytułami.
OdpowiedzUsuń