Remigiusz Mróz „Świt, który nie nadejdzie”, Czwarta Strona
2016, ISBN 978-83-7976-536-2, stron 528
Ernest Wilmański przyjeżdża do Warszawy z Wilna. Tam nic go
już nie trzymało; stracił wszystko, co wypełniało jego życie. Plan na
najbliższą przyszłość mężczyzna ma całkiem prosty: zahaczyć się w jakiejś kasie
wekslowej, ewentualnie zdobyć stanowisko biuralisty, i tym razem stać po jasnej
stronie prawa. Ale plany mają to do siebie, że lubią pójść w zupełnie inną
stronę, niż zamierzona. Wilmański staje w obronie biednej nastolatki i tym
samym wkracza prosto w paszczę lwa, czyli w struktury organizacji gangsterskiej
Banników, która dzierży częściowo przestępczą władzę nad Warszawą. Z tego
pierwszego starcia wychodzi zwycięsko, ale jeszcze nie przypuszcza, że nad jego
głową zaczynają się już zbierać ciemne chmury...
„Świt...” pozwala nam zajrzeć w najciemniejsze zaułki
Warszawy czasów Drugiej Rzeczpospolitej. Bo tamtejsi i ówcześni „mafiozi” oraz
ich grupy to nie wszystko. Autor zaprezentował wszystko to, co stało w opozycji
do blasku salonów towarzyskich i codziennego życia pełnego wygód, jakie
prowadziły warstwy uprzywilejowane. To nie one są bohaterami tej powieści,
wręcz przeciwnie, są nimi ci, którzy najbardziej dotkliwie doświadczali znoju
budowy nowego państwa polskiego. Prostytutki, bezdomni, dzieci pozostawione
same sobie i żyjące na ulicach, słowem: ci najbiedniejsi, za którymi nie miał
się kto wstawić, a którymi chętnie „opiekowali się” przestępcy. Gdy czytałam
kolejne rozdziały, przychodziła mi na myśl publikacja Moniki Piątkowskiej
„Życie przestępcze w przedwojennej Polsce” i nie zdziwiło mnie, że to właśnie
ją autor przywołał w podziękowaniach. Sądzę, że udało się pisarzowi wiernie
odmalować tę posępność i mroczność tamtych lat; oddał codzienność życia bez
słońca i nadziei, czyli to, jak musiała wyglądać egzystencja ówczesnych biedot.
Sprawnie poszło mu także zarysowanie struktur i działalności band
przestępczych, trudniących się np. handlem narkotykami czy wymuszaniem haraczy.
Książkowi Bannicy nie istnieli naprawdę, ale z powodzeniem by mogli. I wejść im
w drogę bardzo bym nie chciała...
Główna postać „Świtu...”, były bokser, dołącza do galerii
gwiazd, jakie zaistniały w fabułach autora. Bracia Zaniewscy, Wiktor Forst,
teraz Ernest Wilmański. Dobrze czytało mi się o jego zmaganiach; dobrze też, że
Mróz trochę odbiegł od tego, w jakim kierunku zazwyczaj prowadzi swoich
bohaterów – Wilmański wydał mi się raczej spokojniejszy od pozostałych. Wiem,
trochę dziwnie to brzmi, jeśli mówimy o gangsterze, ale tak go odebrałam.
Przypadła mi też wielce do gustu Anastazja, dlatego też to, co pisarz zrobił w
ostatnim rozdziale, autentycznie mnie zabolało. I otwarte zakończenie jakoś
mało mnie pociesza... (choć przecząc sama sobie, dodam, że mam nadzieję, iż
„Świt...” pozostanie jednak zamkniętą całością, że kontynuacji nie będzie, tak
wydaje mi się lepiej dla dobra dramaturgii fabuły. Sama nie wiem, czy to, co
napisałam, jest choć trochę zrozumiałe, chętnie wymieniłabym wrażenia z kimś,
kto jest już po lekturze).
Remigiusz Mróz po raz kolejny udowodnił swoją pisarską
wszechstronność. Czy to współczesny kryminał, czy thriller prawniczy, czy
powieść wojenna, czy wreszcie historyczny utwór sensacyjno-gangsterski – zawsze
znajduję u niego coś, co mnie satysfakcjonuje.” Świt, który nie nadejdzie” może
nie stanie się moją ulubioną książką pisarza (wiecie, Chyłka i Forst rządzą),
ale na pewno zaliczam ją do tych udanych (zaraz, zaraz, ja wszystkie
przeczytane zaliczyłam do udanych... Ale niech tak zostanie, przynajmniej w
swoim uwielbieniu dla powieści Mroza jestem konsekwentna).
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Zdecydowanie przekonuje mnie klimat tej książki. :) Sięgnę na pewno, ale to pewnie nikogo nie zdziwi.
OdpowiedzUsuńNie zdziwi tych, którzy robią to samo;)
UsuńStaram się nadążyć za Mrozem, ale autor ma takie tempo pisania, że nie daję rady. Z drugiej strony cieszę się, że nas zaskakuje ciągle czymś nowym. Książkę muszę koniecznie przeczytać.
OdpowiedzUsuńJa na razie jakoś daję radę być na bieżąco, jeszcze "Behawiorysta" przed mną i mogę czekać na nową serię z Filii;)
UsuńKocham wszystkie książki Mroza, więc i tę przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńSpojrzenie EM
Witamy w klubie;)
UsuńTylko ja uparcie nie czytam Mroza? Ale to nie tak, że coś do niego mam. No po prostu jest mi nie po drodze:) ale fajnie jeśli dalej zaskakuje i nie czyni nudy. Wiem, że to co teraz napiszę może się wydać dla wielu nie na miejscu, ale gdzieś mam. Zauważyłam, że w ilości wydanych książek rocznie. Mróz i Michalak są w czołówce :D M/M hi hi hi ;)
OdpowiedzUsuńTylko on tak nie wkurza, jak Michalak;)
UsuńTo prawda i nie reaguje histerią na krytykę :)
UsuńWłaśnie:)
UsuńJa pochodzę do książek z bardzo umiarkowanym entuzjazmem ;) Chyba jednak zostanę przy jego bardziej współczesnych książkach :)
OdpowiedzUsuńPewnie, jeśli miałabyś się zmuszać, to chyba nie ma sensu.
UsuńA ja z kolei nie potrafię przekonać się do twórczości Mroza. Wierzę, że to świetne lektury, ale same fabuły mnie nie intrygują - pewnie dlatego, iż nie należą do mojego ulubionego gatunku literackiego.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś poczujesz ochotę, ale tak jak napisałam wyżej, nic na siłę;)
UsuńJestem trochę do tyłu z książkami Mroza, bo on szybciej pisze niż ja czytam. :P Ale staram się nadrabiać te braki, bo styl pisarza mi odpowiada. Ta powieść zainteresowała mnie ze względu na czas akcji i cieszę się, że autorowi udało się oddać klimat ówczesnych realiów.
OdpowiedzUsuńTo prawda, człowiek myśli, że jest w miarę na bieżąco, a tu bach, zapowiedź następnej;)
UsuńCieszy mnie Twoja opinia, bo książka już na mnie czeka. Chciałam sobie jednak zrobić małą przerwę w czytaniu pomiędzy tą książką, a "Behawiorystą". ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie znajdziesz w niej nic, co by Ci nie odpowiadało, bo Ty jesteś bardziej krytyczna wobec fabuł autora;)
UsuńJa nie muszę czytać Twojej opinii, jesteś z frakcji zachwyconych książkami Mroza, podobnie, jak ja:) Do mnie książka przyjedzie w weekend. Już się ciesze na lekturę.
OdpowiedzUsuńSuper, że łączy nas to uwielbienie:)
Usuń