Magdalena Kordel „Anioł do wynajęcia”, Znak 2016, ISBN
978-83-240-4343-9, stron 400
Michalina czuje się, jakby wygrała w totka, ale tego, w
którym do zdobycia są kłopoty – spotkała ją ich prawdziwa kumulacja. Zostaje
nie tylko bez dachu nad głową, ale i pieniędzy na życie. Zrezygnowana trafia w
końcu do kościoła, prosząc o jakiegoś anioła na bezrobociu. W tym samym czasie
Nela dochodzi do wniosku, że dosyć ma już czekania i postanawia rzucić Bogu
wyzwanie. Obmyśla plan doskonały, jednak nie wszystko udaje jej się
przewidzieć. Losy Neli i Michaliny zetkną się w niecodzienny sposób...
Treść „Anioła...” przywraca wiarę w ludzi. Pokazuje, że
wśród nas mogą być ci, którzy noszą w sobie cząstkę anielskości, że tak to
ujmę. A przynajmniej bardzo chcę w to wierzyć i chciałabym spotkać na swojej
drodze, kiedyś, gdybym potrzebowała pomocy, taką Gabrysię albo Nelę. Zresztą
to, jak sportretowana została ta ostatnia postać, to po prostu mistrzostwo.
Uwielbiam takie starsze panie, pewne siebie, zgryźliwe, które pod maską ironii
skrywają czułość i wrażliwe serce. Nela taka właśnie jest, cięty język idzie u
niej w parze z dobrocią. Ta jej lekka „kolczastość” wynikała także pewnie po
części z długiego życia w samotności i lęku przed kolejnymi latami spędzonymi
tylko w swoim własnym towarzystwie. Bez dwóch zdań, Petronela skradła moje
serce i mnie oczarowała.
Kordel urzeka czymś jeszcze. Klimat „Anioła...” jest pełen
magii. I nie ma w tym stwierdzeniu ani odrobiny przesady. W dzisiejszych
czasach, gdy pierwsze bombki, choinki itp. pojawiają się na każdym kroku zaraz
po Wszystkich Świętych, oczekiwanie na Boże Narodzenie straciło dużo ze swego
blasku, spowszedniało (a może moje uczucia sprowadzają się do sentymentu za
dzieciństwem, wtedy inaczej przeżywałam święta i dni je poprzedzające). Pisarka
mi to przywróciła. Nie wiem, jak to zrobiła, bo chyba nie jest łatwo pisać o
świętach, żeby obyło się bez nadmiaru słodyczy, a tym samym żeby nie zbliżyć
się do kiczu. U Kordel wszystko jest tak piękne, że jedyne, co może się w
człowieku zrodzić, to tęsknota i pragnienia, by tegoroczne święta spędzone w
naszych rodzinach były właśnie tak bajkowe, jak u bohaterów, by w naszych
domach zatriumfowała prawdziwa miłość, radość i nadzieja.
Idealną scenerią do lektury „Anioła do wynajęcia” byłby
śnieg za oknem, a w domu blask bijący od choinkowych lampek, ciepła herbata –
może cynamonowa, jak u Gabrysi? – i puchaty kocyk, ale mogę zagwarantować, że i
w listopadowy, deszczowy i ponury dzień poczujecie ten cudowny nastrój zbliżających
się świąt Bożego Narodzenia. Magdalena Kordel stworzyła pełną ciepła opowieść,
która rozgrzeje Wasze serca i ukoi myśli. Przeczytajcie, może w ten niezwykły
czas i Wy spotkacie na swojej drodze anioła.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Znak.
Faktycznie teraz święta rzadko mają ten klimat co kiedyś... Nie wiem, czy wynika to z tego, że jesteśmy starsze, czy oddziałuje na to częsty brak śniegu w Wigilię, czy po prostu już nie jest tak fajnie? ;-) Twórczości Kordel jeszcze nie znam, ale może to najwyższy czas nadrobić zaległości...
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem, może to wszystko za wcześnie zaczyna się kręcić i nastawione jest tylko na sprzedaż? Wczoraj weszłam do marketu i na dzień dobry lampki na choince, 4 listopada...
UsuńA co do autorki, to koniecznie musisz poznać jej książki, nie pożałujesz:)
Myślę, że to przede wszystkim brak śniegu nie pozwala nam czuć klimatu... tak uroczego jak w Aniele. Książka jest boska! I mimo, że też uwielbiam Magdę w serii Malownicze z przeszłością jako drugim wątkiem to... ta powieść mnie kupiła i rozkochała :)
OdpowiedzUsuńP.S. Czy to Ciebie spotkałam wraz z Tomkiem na Czarnej Owcy? :)
Możliwe, że tak, zwłaszcza że ostatnio Boże Narodzenie jest często prawdziwie wiosenne;)
UsuńNie, nie mnie.
Dokładnie a 2 lata temu na Wielkanoc śnieg...
UsuńUstaliłyśmy u mnie, że się spotkałyśmy i myślałam, że tam... Kojarzysz gdzie w takim razie? :)
Na pewno przy Prószyńskim, nie wiem, czy nie wtedy, kiedy książki miała podpisywać Grażyna Jeromin-Gałuszka:)
UsuńTo ja odpadam w zgadywaniu... tyle ludzi spotkałam, że już nie pamiętam gdzie :) Dobrze, że twarz zapamiętałam :)
UsuńNajważniejsze, że w ogóle się spotkałyśmy:)
UsuńPokochałam te książkę już od pierwszych zdań i szczerze mówiąc przed świętami przeczytam sobie jeszcze raz, bo jest cudowna, klimatyczna. Aż chce się ubrać choinkę i piec pierniczki, prawda?:)
OdpowiedzUsuńO tak, gdyby tylko umiało się piec pierniczki;)
UsuńCzyli na święta to lektura idealna. A wiesz, że ja już przed 1 listopada widziałam w Kauflandzie Mikołaje. Paranoja!
OdpowiedzUsuńNo to ewidentnie kogoś porwało...
UsuńTę książkę planuje kupić sobie na święta :)
OdpowiedzUsuńDoskonały pomysł:)
UsuńDużo magii Bożemu Narodzeniu daje właśnie śnieg..., książka tylko dopełni magię i pozwoli ją zatrzymać na dłużej.
OdpowiedzUsuńNa pewno nie będzie ona tak ulotna jak śnieg;)
UsuńNiby obyczajówki nie są moim ulubionym gatunkiem, ale mam wrażenie, że polubiłabym twórczość Magdaleny Kordel, a ta powieść ma w sobie coś przyciągającego. Może po prostu potrzebuję takiej lektury przywracającej wiarę w ludzi?
OdpowiedzUsuńWrażenia masz całkiem słuszne:)
UsuńZachęcona opiniami (np kochanego Bruchalka :)) zbieram wszystkie książki autorki, a żadnej jeszcze nie przeczytałam. Może wezmę sobie do serca Twoje słowa i zrobię sobie prezent na święta nabywając Anioła, ale teraz dla odmiany przeczytam? :)
OdpowiedzUsuńTo będzie najlepsze, co możesz teraz zrobić;)
UsuńTo cudowna książka, właśnie jestem w trakcie czytania :)
OdpowiedzUsuń