Marta Kisiel „Siła niższa”, Uroboros 2016, ISBN
978-83-280-2779-4, stron 320
Po stracie Lichotki pisarz Konrad Romańczuk, jego anioł
stróż Licho oraz jeden z utopców zamieszkują u wikinga z wyboru, Turu
Brząszczyka. W następnym specyficznym domostwie szybko objawiają się kolejne
widma – młodzieńców w mundurach Wehrmachtu – i robi się wesoło, gdy zaczynają
wyśpiewywać polskie piosenki ludowe. Konrad, zatracony w próbach utrzymania
wszystkich mieszkańców domu, jedyną radość znajduje w zakupach w całodobowym Tesco.
Tam spotyka mężczyznę, który także ma swojego anioła. Ale nie jest on już tak
uroczy i słodki jak Konradowe Licho; wręcz przeciwnie - to wredny typ, który
wszystko wie najlepiej i uwielbia pouczać innych. Pod wpływem chwili i jakiegoś
zamroczenia Romańczuk decyduje się przyjąć Tsadkiela pod swój dach. I nawet nie
przypuszcza, co najlepszego właśnie narobił...
To, jak długo (i głupio) broniłam się przed twórczością
Kisiel – że to niby nie moja bajka – sprawiło, że teraz jestem jej gorliwą
fanką. Po znakomitym „Nomen Omen” sięgnęłam po „Dożywocie” i zakochałam się na
amen w Lichu. Dobrze, że nie musiałam długo czekać na kolejne z nim spotkanie,
bo gdy ja poznawałam tego rozczulającego anioła z alergią na pierze i wielbiącego
akcesoria do sprzątania, wszyscy czekali już na ten wielki dzień – premierę
drugiego tomu. W końcu „Siła niższa” nadeszła, przeszła i pozostawiła za sobą
pytanie: jak dalej żyć? Bez Licha? Droga pani Marto, ja pragnę trzeciej części!
Albo może tomu opowiadań o Lichu? Czegokolwiek, byle się z nim nie rozstawać...
Jeśli chodzi o teoretycznie głównego bohatera „Siły...”,
Konrada – och, jak ja go w tym tomie nie lubię! Jak on mógł tak krzywdzić moje
biedne, małe Licho?! (Dobrze chociaż, że później choć trochę się
zrehabilitował). Wiem, trochę monotematycznie, ale nic nie poradzę na to, że
Licho skradło moje serce i to fragmenty z jego udziałem uważam za najlepsze z
całej powieści. A scena na cmentarzu rozbroiła mnie i doprowadziła do łez, w
sumie to nie wiem, czy bardziej ze śmiechu, czy ze wzruszenia, bo to te dwa
uczucia przeplatają się we mnie, jeśli chodzi o stosunek do anioła. O,
tkliwość, to chyba najwłaściwsze określenie.
„Siłę niższą” pochłania się na raz. Zapomnijcie, że
oderwiecie się od niej choć na chwilę. Będziecie za to z wypiekami na twarzy
śledzić wydarzenia i zastanawiać się, co ta Kisiel jeszcze wymyśliła. I skąd to
wzięła. I jak to robi, że wychodzi jej to tak doskonale. Teraz muszę jeszcze
tylko dokupić „Dożywocie” i w wolnych chwilach będę wracać do Licha. No jak tak
dalej bez niego...
Musisz spróbować "Podatek" Mileny Wójtowicz! Podobny styl, a lepsze :D. Zawsze jak widzę jak wszyscy się nad Kisiel rozpływają, to mi smutno, że tego samego do mojej ulubionej autorki nie widzę...
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś uda się na nią trafić.
UsuńNie dowierzałam zachwytom dopóki nie przeczytałam "Dożywocia" i przepadłam. Przy "Sile niższej" się tak głośno nie zaśmiewałam, ale też mi się podobała i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam od "Nomen Omen", ale spotkało mnie to samo: przepadłam:)
UsuńNie znam twórczości tej autorki, ale mam na swojej półce ,,Dożywocie'' u jak znajdę chwilkę wolnego czasu to postaram się przeczytać tę pozycję.
OdpowiedzUsuńIdę o zakład, że przepadniesz jak ja;)
UsuńWiem, że wcześniej czy później sięgnę po książki M. Kisiel. Jeszcze ich nie znam, ale najwyższy czas to zmienić.
OdpowiedzUsuńNie czekaj dłużej, szkoda czasu;)
UsuńOj Paulunia, zaczęłam czytać i... utknęłam. Jestem w szoku. Nie pociąga mnie coś. Mało śmiesznie, jakby na siłę. Czekam na krakersa, doczekać się nie mogę, Licho mnie tak nie cieszy, drugie dziwadło drażni. Myslałam, że tylko ja mam problem, ale Irenka też utknęła:(((
OdpowiedzUsuńDrugi anioł wkurza, nie tylko drażni, to fakt. A z Krakersem to może być problem... Może zrób dłuższą przerwę?
UsuńA przede mną ciągle Dożywocie..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Przy gorącej herbacie
Przede mną też długo było;)
Usuń