Sławomir Koper „Kobiety władzy PRL”, Czerwone i Czarne 2012,
ISBN 978-83-7700-037-3, stron 384
W krótkim rozdziale wprowadzającym do niniejszej publikacji
Sławomir Koper przedstawia hierarchię władzy w partii komunistycznej. Cechą
charakterystyczną epoki PRL-u była nieobecność żon dygnitarzy na arenie
publicznej. Nie pojawiały się na uroczystościach państwowych, nie było przecież
kampanii wyborczych. Brak kobiet w otoczeniu mężczyzn powodował, że wybierali
oni typowo męskie rozrywki, którym towarzyszył alkohol lejący się strumieniami.
Autor pokazuje, jak wyglądała droga życiowa partyjnych działaczy oraz kreśli
obraz „rytuału dworu”, uświadamiając, że istniały „zasady powitań i pożegnań
delegacji partyjnych, oficjalnych wystąpień, a nawet wypoczynku wakacyjnego”
(str. 23). Opisuje, jak wyglądały ośrodki w Łańsku i Arłamowie, które
zapewniały możliwość polowań, jednego z ulubionych sposobów spędzania wolnego
czasu.
Następnym rozdziałem wkraczamy w historie małżonek i
towarzyszek dygnitarzy partyjnych. Życiorysem najbardziej obfitującym w zagadki
dysponował Bolesław Bierut, który teoretycznie miał tylko jedną żonę, Janinę
Górzyńską, „problemem pozostaje jednak liczba pań, które uważały się za jego
żony. A może nawet nie liczba, lecz formalne więzi małżeńskie. W różnych bowiem
okresach życia cztery partnerki podawały się za jego małżonki, gorzej, że trzy
z nich właściwie równocześnie” (str. 176).
Zofia Gomułkowa mnie osobiście już zawsze kojarzyć się
będzie z tym, że nie znosiła Kaliny Jędrusik. To po interwencji towarzysza
Wiesława aktorka miała się przyzwoicie ubierać w czasie występów w telewizji,
co skończyło się sukienką zapiętą po samą szyję, za to z dekoltem do pośladków.
Postępowanie Zofii miało częściowo wpływ na to, że Gomułka z czasem coraz
bardziej odrywał się od rzeczywistości.
O przygodach erotycznych premiera Józefa Cyrankiewicza
„plotkowała cała Polska, a temat jego życia prywatnego pojawiał się nawet na
posiedzeniach sowieckiego kierownictwa” (str. 258). Gdy premier postanowił się
ożenić, wybrał Ninę Andrycz, aktorkę, dla której zawsze na pierwszym miejscu
był teatr. Z czasem ich potrzeby życiowe całkowicie się rozminęły i doszło do
rozwodu.
Pierwszą żoną polityka, która wyszła z cienia męża, była
Stanisława Gierek, z tym że niekoniecznie wychodziła na tym dobrze. Zarzucano
jej gafy, wtrącanie się do polityki i wpływanie na decyzje personalne; swego
czasu doczekała się nawet przezwiska „Bona Cukrowa”.
Mieczysław Rakowski zapisał się w dziejach Polski jako
człowiek, który „zakończył historię komunizmu nad Wisłą” (str. 319). Żony miał
dwie: Wandę Wiłkomirską, skrzypaczkę, i Elżbietę Kępińską, aktorkę.
W historii władzy poprzedniego ustroju wyjątkowo czarną
kartą zapisała się Julia Brystygier, nie bez powodu zwana „Krwawą Luną”.
Wykazywała się „okrucieństwem i wyrafinowanym sadyzmem. Jej ulubionymi ofiarami
byli młodzi żołnierze Armii Krajowej, których z lubością osobiście torturowała.
Sensację wzbudzała również swoboda obyczajowa Luny potrafiącej być jednocześnie
kochanką komunistycznych dygnitarzy. To jednak Brystygierowej nie wystarczało i
dobierała sobie partnerów z grona podwładnych, a chętnych do odmowy raczej nie
było” (str. 211).
Nie rozpisuję się o poszczególnych rozdziałach, bo nie chcę
odbierać przyjemności z osobistego ich poznawania. „Kobiety władzy PRL”
rozpoczynały serię Kopra o elitach PRL-u, ja kończę nimi czytanie wszystkich
tomów, które ukazały się w niej do tej pory. Czytając pierwszą jako ostatnią,
mogę stwierdzić, że autor od początku widział, co i jak chce przekazywać. Od
pierwszego tomu pisał ciekawie, z polotem, wciągająco (z małymi wpadkami, gdy
zaczynał się powtarzać). Historyk ma umiejętność utrzymywania uwagi czytelnika
na tak samo wysokim, nieopadającym poziomie. Ta publikacja pociąga sylwetkami
bohaterek, z których każda była inna, a przez to interesująca – nawet
Brystygier, choć ona raczej jako przypadek psychopatki. Sporo miejsca poświęcił
Koper samym politykom, ale chyba inaczej się nie dało – trudno tutaj
przedstawiać żony bez odniesień do ich mężów, bo przecież gdyby pełnili inne
funkcje i zajmowali inne stanowiska, życie ich rodzin wyglądałoby zupełnie inaczej.
Cóż więcej napisać, skoro wiadomo, że książki Sławomira Kopra uwielbiam? Mogę
tylko mocno zachęcać do lektury.
Wyzwania: „Polacy nie gęsi”.
Zapewne dobrze wiesz, że książki oscylujące wokół czasów PRL-u, nie są dla mnie, więc ja spasuje. Jednakże myślę, że mój tatko będzie zachwycony mogąc poznać historie małżonek i towarzyszek dygnitarzy partyjnych. Zatem jemu polecę ową pozycję.
OdpowiedzUsuńMyślę, że na pewno będzie zadowolony, nie może być inaczej;)
UsuńNo wiesz, dopiero teraz przeczytałaś:D ja od tej książki zaczynałam! Świetna, a moją ulubienicą była Nina Andrycz, jak czytałam to jeszcze żyła, genialna kobieta!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci lepszą rzecz, dopiero teraz przeczytałam "Wpływowe kobiety Drugiej Rzeczypospolitej", a jeszcze mi zostało "Życie prywatne elit artystycznych", to się nazywa być na czasie;)
UsuńBardzo lubię książki Kopra, więc i po tę chętnie sięgnę. To zawsze ciekawie podana wiedza historyczna. :)
OdpowiedzUsuńTrafnie i konkretnie podsumowałaś;)
UsuńKolejna książka, którą dopisuję do listy. Jest już taka długa...
OdpowiedzUsuńJeśli Cię to pocieszy, to moja też, i stale rośnie;)
UsuńTak, tak wiem, ciągle powtarzam to samo, ale Kopra nie odpuszczę i jak zacznę gromadzić to już hurtem i będę czytała masowo :) :)
OdpowiedzUsuńAkurat ten autor pisze tak, że naprawdę czytanie masowe jest wielce prawdopodobne;)
UsuńNie ukrywam, że nie mam zbyt wielkiej wiedzy o PRL-u, bo historia nigdy nie była moją mocną stroną, ale uwielbiam czytać powieści o kobietach, także tych, które żyły kilkadziesiąt bądź nawet kilkaset lat temu.
OdpowiedzUsuńU mnie z historią było tak, że musiałam do niej dojrzeć; mimo że na maturze zdawałam ten przedmiot, to na pewno nie przypuszczałam wtedy, że stanie się ona moją pasją;)
UsuńZamierzam przeczytać książki Kopra. Ale ciągle brak czasu.
OdpowiedzUsuńJestem tutaj po raz pierwszy, ale blog dodam do obserwowanych.
Pozdrawiam
http://literackie-zamieszanie.blogspot.com/