Douglas Lain „Mężczyzna ze Stumilowego Lasu”, Czwarta Strona
2015, ISBN 978-83-7976-263-7, stron 328
Christopher Milne w małej angielskiej miejscowości prowadzi
księgarnię. Założenie przyjął takie, że nie będzie sprzedawał książek swojego
znanego na całym świecie ojca, ponieważ uważa, że wcale nie był Krzysiem,
przyjacielem Kubusia Puchatka, nie czuje się bohaterem tych bajek. Wcześniej
brał udział w walkach drugiej wojny światowej, teraz ma żonę Abby i syna
Daniela, u którego lekarze diagnozują autyzm.
Któregoś dnia znajduje zaproszenie na wiec protestacyjny w
Paryżu. Na plakacie znajduje się Kubuś Puchatek otoczony przez oficerów
policji. Dostaje także list od pewnego Francuza, Gerrarda, który twierdzi, że
jeśli Christopher chce się uwolnić od swojego ojca, najpierw musi go „odnaleźć
na nowo, odkryć to, co dla niego zrobił i kogo z niego zrobił” (str. 161).
Mężczyzna wyjeżdża z Dartmouth i w stolicy Francji poznaje autora listu,
któremu dalej nie wierzy, oraz Natalie, studentkę, która wiedzie życie bohaterki
powieści Françoise Sagan „Witaj, smutku”.
No cóż, „Mężczyzna ze Stumilowego Lasu” okazał się dla mnie
przykładem otrzymania zupełnie nie tego, czego się spodziewałam. Miałam
nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o samym synu Milne’a, że będzie on
postacią wiodącą. I do pewnego stopnia rzeczywiście tak było, a rozdziały jemu
poświęcone, temu, jak żył, jak wyglądała jego rodzina i praca, naprawdę mnie
interesowały. Schody zaczęły się wraz z drugą częścią. Cały wątek paryski jest
według mnie mocno specyficzny. To znaczy, dopóki wydarzenia miały charakter
rzeczywisty, wszystko było w porządku, ale w chwili, gdy autor zaczął
wprowadzać elementy baśniowe, dla mnie zaczęły się problemy, ponieważ
przestałam rozumieć, o co tak naprawdę chodzi. Czy o to, że „zamykasz oczy i
świat znika... A może jesteś tylko bohaterem czyjejś bajki?” (okładka) – no dobrze,
ale w takim razie, kto był autorem, kreatorem tej bajki? Christopher udał się
do Paryża, by wraz z nowo poznanymi ludźmi zdobyć Biegun Północny, czy mam więc
przyjąć, że chodziło o odnalezienie siebie, określenie swojej prawdziwej
tożsamości? Ale kim tak naprawdę był dla Chrisa Gerrard, czemu akurat on
sprowokował właściciela księgarni do takiego działania? Nie potrafię
odpowiedzieć na te pytania.
Douglas Lain jest filozofem i to widać w toku całej
narracji. To znaczy, żeby była jasność, nie mam nic przeciwko filozofom, tyle
tylko że nie odnalazłam się w rozważaniach, które uczynił częścią treści.
Wychodzi jednak na to, że zdecydowanie bardziej wolę jasny przekaz – prosto,
klarownie, sensownie. Mogę się doszukiwać innych znaczeń fabuły, szukać tego,
co ukryte między wierszami, domyślać się tego, co twórca chciał przekazać, ale
najpierw muszę jednak zrozumieć rozwój akcji. Znaczenia „Mężczyzny ze
Stumilowego Lasu” chyba tak naprawdę nie pojęłam. Nie mogę ocenić tej powieści,
nie mogę stwierdzić, czy jest ona dobra czy zła, mogę jedynie skonstatować, że
nie była to jednak historia dla mnie, a sam fakt, że w miarę przyzwoicie się ją
czytało, to jednak trochę za mało. Nie wiem, może byłoby inaczej, gdybym znała
dokładniej życiorys Christophera Milne’a – kto wie, może wtedy Douglas Lain ze
swoją artystyczną wizją trafiłby do mnie bardziej.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Ja jednak nie skuszę się na tę książkę, ponieważ nie lubię filozoficznej narracji. Nie mam nic przeciwko filozofom, po prostu mój umysł jest zbyt mało pojętny na to, by szukać między wierszami ukrytych znaczeń.
OdpowiedzUsuńWiesz, gdyby to wszystko było jakoś jaśniej podane, to na pewno odbiór byłby łatwiejszy.
UsuńNo nie wiem, jakoś za filozoficznymi tekstami nie przepadam, na razie jednak odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNie będę Cię zbyt mocno namawiać, skoro sama nie mam przekonania.
UsuńO kurczę ja lubię takie filozoficzne dywagacje. Chętnie bym szarpnęła
OdpowiedzUsuńA ja chętnie poznałabym Twoje zdanie.
UsuńUff ulżyło mi bo nie zdecydowałam się na tę książkę i jak widzę dobrze zrobiłam. Także oczekiwałabym, że dowiem się jak najwięcej o synu Milne'a, rodzinie.
OdpowiedzUsuńNo to, niestety, nie tędy droga, ta książka ciekawości nie zaspokaja. Moim zdaniem, oczywiście.
UsuńMoja przyjaciółka lubi takie klimaty, więc na pewno przeczyta tę książkę :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie zadowolona.
UsuńTo już druga recenzja tej książki, jaką czytam dzisiaj. Mam na nią coraz większą ochotę.
OdpowiedzUsuńOby spełniła Twoje oczekiwania.
UsuńMam ją w planach już od jakiegoś czasu ;) Choć za "Kubusiem" w wersji książkowej nie przepadałam...
OdpowiedzUsuńJa raczej też nie bardzo;)
UsuńLubię filozofię, lubię rozważania, ale akurat ten tytuł do mnie nie przemawia, nic a nic :)
OdpowiedzUsuńZnaczy nie zaiskrzyło;)
UsuńO kurczę, chyba miałam wobec tej książki oczekiwania podobne do Twoich...Bardzo prawdopodobne, że byłabym równie mocno rozczarowana. No cóż, ta książka z pewnością nie będzie moim czytelniczym priorytetem.
OdpowiedzUsuńJeśli autor chciał przybliżyć sylwetkę syna pisarza, to chyba mógł to zrobić w inny sposób. Bo po lekturze jego książki, to w sumie dalej nic o nim nie wiem...
UsuńCiekawe....
OdpowiedzUsuńCiekawe na tak, czy ciekawe na nie? ;)
UsuńMam tę książkę na półce i w zasadzie nie zastanawiałam się nad tym czego od niej oczekiwać. Skusił mnie sam fakt, że opowiada historię tego właśnie słynnego Krzysia. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję...
OdpowiedzUsuńI tego się trzymaj, nie zastanawiaj się nad tą kwestią, podejdź do niej bez żadnych oczekiwań. Może wtedy efekt będzie lepszy, niż u mnie, czego Ci życzę:)
UsuńKsiążka ta sprawiła, że mam ochotę poznać "Witaj, smutku". Ten tytuł przewinął się w powieści chyba 15 razy ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym muszę Ci powiedzieć, że napisałaś chyba najbardziej przejrzystą recenzję tej książki i troszkę Ci zazdroszczę, bo sama miałam wielki problem z ubraniem myśli w słowa.
Pozdrawiam!
To akurat prawda, na powieść Sagan rzeczywiście nabiera się ochoty:)
UsuńNo coś Ty?! Ja uważam, że właśnie wcale mi nie wyszło. Twoja recenzja jest bardziej zachęcająca do tego, żeby każdy sam się przekonał, jak odbierze tę powieść:)