poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Renata Kosin "Kołysanka dla Rosalie"



Renata Kosin „Kołysanka dla Rosalie”, Nasza Księgarnia 2015, ISBN 978-83-10-12814-0, stron 464. Premiera 15.04.2015.

W wartemborskim pałacu nie wszystko jest jeszcze dopięte na ostatni guzik, ale właśnie zaczyna on funkcjonować jako obiekt hotelowy. Klara i Łucja, współwłaścicielki, przyjmują pierwszych gości. W progi Pałacu Stu Róż zawitali pisarz interesujący się historią drugiej wojny światowej i roztargniona Matylda, których chciałaby zeswatać pałacowa kucharka Kazia. Pojawia się starszy pan, architekt o manierach godnych naśladowania, a okoliczna przyroda skusiła wędkarzy, którzy na jej łonie spędzają całe dnie. Na pobyt w pensjonacie zdecydowały się także dwie pary budzące przeciwstawne odczucia: starsze, bardzo sympatyczne małżeństwo oraz młodsze, które burzy Klarze krew, szczególnie jego damska część, pani Róża. Do Polski przyjeżdża także rodzina Beinów: Sara i Alex z dziećmi, Rosalie i małym Busiem, oraz siostra Alexa.

Jeśli dołożyć do tego nowego członka rodziny w postaci psa Figi, gorący czas w pracy Klary oraz jej nie najlepsze ostatnio samopoczucie, to naprawdę nie da się powiedzieć, żeby kobieta mogła narzekać na nudę. Związek z Kubą też przechodzi niełatwe chwile, Klara zaczyna się poważnie zastanawiać, czy na pewno oczekują od życia tego samego. Ale prawdziwe problemy dopiero przed nimi. Któregoś dnia z pałacu znika Rosalie i jej niania. Kto mógł porwać dziewczynkę i starszą panią, a przede wszystkim po co?

W zeszłym roku Renata Kosin wzniosła się na wyżyny literackiego kunsztu swoją brawurową powieścią pt. „Tajemnice Luizy Bein”. Byłam pod ogromnym wrażeniem fabuły, którą skonstruowała; podziw wzbudzało dopracowanie każdego, najdrobniejszego nawet szczegółu, a jakby tego było mało, nadała narracji taką płynność, że pięćset stron żywego tekstu pochłaniałam w mgnieniu oka. Czy można się więc dziwić, jak bardzo czekałam na kontynuację? Sądzę, że nie. W „Kołysance dla Rosalie” podążamy tropami odkryć z ostatnich stron „Tajemnic..., dlatego dodam tutaj od razu, że moim zdaniem trzeba zachować kolejność ukazywania się i najpierw poznać „Tajemnice...” – bez wiedzy w niej zawartej „Kołysanka...” może wydawać się niejasna i trudno będzie zorientować się choćby w relacjach rodzinnych bohaterów.

W najnowszej powieści Kosin od samego początku dużo się dzieje. Jednocześnie jednak odniosłam wrażenie, że autorka uciekła się do wielce przewrotnego fortelu, którym uśpiła moją czujność. Mimo że Klarze nie było wtedy łatwo, to miałam odczucie takiego spokoju i tego, że wszystko jest na swoim miejscu, czyli pałac wreszcie zacznie pełnić funkcję, do której został przeznaczony, zaczyna się sezon turystyczny, wokół są najbliżsi ludzie. Nie nazwałabym tego sielanką, ale takim zwyczajnym, codziennym życiem, co – biorąc pod uwagę szereg przeżyć Klary i Alexa wcześniej – wydało mi się, szczególnie dla niej, zasłużone. Teraz, po lekturze całości, określiłabym ten początkowy stan jako niepokojącą ciszę przed burzą. To subiektywne wrażenie gruchnęło z wielkim hukiem wraz ze sceną płatków róż na łóżku, które zobaczyła Klara. Cóż to był za skok adrenaliny! Zdołałam pomyśleć tylko coś w rodzaju: no, no, no, i był to z mojej strony wyraz najwyższego uznania dla pisarki. Od tego momentu pojawiło się napięcie, które nie opuściło mnie już do końca. Zaczęłam się solidnie emocjonować, denerwować, co jeszcze się wydarzy i przyznaję, że Kosin sprostała moim oczekiwaniom, ponieważ w dalszej części zwrotów akcji nie brakowało.

Wydaje mi się, że w „Kołysance...”, jakby to ująć, odkryć jest mniej, co nie znaczy jednak, że nie mają one znaczenia i są mniej pasjonujące. Kolejny już raz z najwyższą uwagą śledziłam przebieg wydarzeń, a zarazem rozpatrywałam je pod kątem technicznym, czyli w jaki sposób pisarka podsuwała nowe elementy w tej skomplikowanej układance. Kosin znów musiała włożyć sporo pracy, by cała historia była tak ciekawa, ale przede wszystkim spójna; a gdy spojrzy się na obie części cyklu razem, to jeszcze bardziej docenia się ich rozmach i czuje się większy respekt dla harmonii i pewności, z jaką prowadzone są obydwie fabuły. Warto również podkreślić, że autorka czerpie z historii regionu, z którego pochodzi – to, co autentyczne, co było inspiracją, obudowuje warstwą fabularną, tworząc fikcję o lokalnym kolorycie; zakładam, że mieszkańcy Warmii mogą odbierać te utwory na jeszcze innym poziomie.

Jak pewnie można zauważyć, trudno nie porównywać „Kołysanki...” do wcześniejszej powieści Renaty Kosin. Na szczęście jednak, z czego się bardzo cieszę, autorce udało się utrzymać ten mistrzowski poziom, a przecież już wtedy wspominałam, że „Tajemnicami Luizy Bein” sama sobie poprzeczkę ustawiła wyjątkowo wysoko. Nowe tajemnice odkrywane w atmosferze narastającego dreszczu swoistej grozy i przestrachu o los małej Rosalie oraz unoszący się jakby nad pałacem i jego mieszkańcami duch mistyki sprawiły, że „Kołysanka...” jest trochę inna, ale nie mniej frapująca od poprzedniczki. Uważam, że drugą powieścią z tej serii Renata Kosin dobitnie potwierdziła, że znalazła dla siebie idealne miejsce w polskiej literaturze – nie mam wątpliwości, że każda jej następna opowieść w podobnym klimacie wzbudzi moje – a zresztą pewnie nie tylko moje – zainteresowanie. I będzie taką samą ucztą, jak te dwie.      

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

http://nk.com.pl/

Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.

29 komentarzy:

  1. Gdy tylko zobaczyłam książkę w zapowiedziach, zaczęłam od razu zastanawiać się na ile będzie podobna do poprzedniczki...trudno obu nie porównywać, nawet okładka podobna. Czyli warto sięgnąć po Kołysankę..cieszę się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że okładka podobna, traktuję w kategorii zalety, moja porządnicka natura lubi jednakową szatę graficzną książek z tej samej serii;)
      Warto, zdecydowanie:)

      Usuń
    2. Bo wiesz, ja zawsze przy serii, ew. kolejnych powieściach tego samego autora, mam obawy, czy utrzymany zostanie wysoki poziom z 1. tomu. Tu widzę, że autorka nie spoczęła na laurach, z czego bardzo się cieszę.

      Usuń
    3. Rozumiem, i myślę, że jest to stan naturalny, zawsze, gdy pierwsza część robi wrażenie, chciałoby się, żeby z kolejnymi było tak samo. I dobrze, że są autorzy, którzy to potrafią:)

      Usuń
  2. Nie znam twórczości Renaty Kosin, ale mam nadzieję, że kiedyś uda mi się poznać. W każdym razie popytam się w mojej bibliotece o publikacje tej autorki. Może akurat coś będą mieli to wypożyczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)
      http://cyrysia.blogspot.com/2012/12/uroki-prowincji.html

      Usuń
    2. Faktycznie, ale ze mnie gapa!!! :) Zupełnie zapomniałam o ''Bluszczu'...''. Wstyd i hańba. Kajam się :)

      Usuń
    3. Krysiu, tylko notatki, nic innego;) Ja mam zeszyt, gdzie zapisuję każdą przeczytaną książkę, bo pamięć mam dobrą, ale krótką;)

      Usuń
  3. Ja również nie czytałam nic tej autorki. Powoli jednak nadrabiam zaległości w polskich obyczajówkach, więc na pewno nie zapomnę o pani Kosin:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie możesz o niej zapomnieć, tym bardziej że jej książki to coś więcej, niż tylko obyczajówki:)

      Usuń
  4. Pani Paulo, dziękuję! :)
    Przyznam, że z wielkim niepokojem czekałam na Pani opinię wiedząc, że Kołysanka będzie na pewno oceniana w kontekście Luizy, a recenzję tej w pani wykonaniu przepisałabym najchętniej wszędzie złotymi literkami. ;) Cieszę się, że sprostała zadaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie ma za co, to ja dziękuję, i za Pani książkę, i za opinię o mojej recenzji, bo to bardzo mobililizujące:)

      Usuń
  5. Niestety nie znam tej serii, nad czym bardzo ubolewam - mam jednak nadzieję, że uda i się z nią zapoznać.

    PS. Widzę, że w blogrollu masz mój nieaktualny adres bloga :) Będę wdzięczna za podmianę i wizytę na www.maialis.pl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie musisz to zmienić;)
      Podmieniłam, ciągle o tym zapominałam;)

      Usuń
  6. Czytałam już dzisiaj o tej książce i nie ukrywam, że bardzo mnie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I super, na pewno znalazłabyś w niej coś dla siebie:)

      Usuń
  7. Chętnie poznam twórczość tej pisarki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również, zapowiada się bardzo ciekawie :)

      Usuń
    2. Ala ma rację, ale nie tylko się zapowiada, JEST bardzo ciekawie;)

      Usuń
  8. JA na dniach zacznę czytać o Luizie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony to Ci zazdroszczę, że masz jeszcze taką świetną książkę przed sobą:)

      Usuń
  9. Bardzo mnie zaciekawiłaś, nie znam autorki, ale chyba wypada rozpocząć przygodę z jej twórczością:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się w takim razie i trzymam kciuki za udane spotkanie z tą prozą:)

      Usuń
  10. Zainteresowałam się nią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że na zainteresowaniu się nie skończy, szkoda byłoby ominąć taką wspaniałą książkę;)

      Usuń
  11. Czytałam powieść „Tajemnice Luizy Bein”, więc jestem ciekawa, jak Autorka poradziła sobie w kolejnej książce. Z pewnością do niej zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro czytałaś "Tajemnice", to dla Ciebie "Kołysanka" jest obowiązkowa:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.