Renata Czarnecka „Księżna Mediolanu. Dzieje Izabeli
Aragońskiej, matki królowej Bony”, Książnica 2015, ISBN 978-83-245-8170-2,
stron 400
Jaki on będzie? Ten, który został jej mężem, choć nie
widziała go nigdy w życiu, a który został jej przeznaczony jeszcze we wczesnym
dzieciństwie? Czy będzie jeszcze piękniejszy, niż na obrazie, który jej
towarzyszy? Czy on pokocha ją równie gorąco, jak ona już kocha jego? Czy w
małżeństwie zawartym per procura znajdą szczęście i spełnienie? Takie myśli
krążą po głowie Izabeli Aragońskiej, wnuczki króla Neapolu, kiedy udaje się do
Mediolanu, księstwa jej poślubionego męża, Gian Galeazza Sforzy. Młoda kobieta
jest pełna nadziei i wiary, że czeka ją dobrobyt oraz wielkie uczucie.
Jednak już pierwsze spotkanie z potomkiem znamienitego rodu
nie przebiega tak, jak sobie to wymarzyła, a później wcale nie jest lepiej.
Młody książę zdaje się być rozczarowany małżonką; z czasem wychodzi też na jaw,
że jest całkowicie zdominowany przez swojego stryja, Ludwika Sforzę. To on
dzierży faktyczną władzę, a Gian Galeazzo nie ma nic przeciwko temu.
Pióro Renaty Czarneckiej miałam przyjemność poznać w zeszłym
roku, kiedy to przeczytałam jej opowieść o ostatnim romansie Zygmunta Augusta z
Barbarą Giżanką. „Barbara i król” niezmiernie przypadła mi do gustu i sprawiła,
że na nową powieść Czarneckiej czekałam z niecierpliwością. I właściwie sedno
tej opinii powinno sprowadzać się do następującego twierdzenia: tamta książka
podobała mi się bardzo, ale „Księżna Mediolanu” jest po prostu wyśmienita! Aż
chciałabym to napisać dużymi literami, z dużą liczbą wykrzykników. Pisarka
zwyczajnie mnie uwiodła kunsztem i misterią, z jaką utkała zbeletryzowaną
biografię Izabeli Aragońskiej. Dawno nie czytałam książki, która pochłonęłaby
mnie do tego stopnia, że całkowicie przeniosłam się w literacki (a zarazem
historyczny) świat. Solidnie zakotwiczyłam we Włoszech schyłku XV wieku,
śledząc z przejęciem losy dojrzewającej księżnej. I gdy niepostrzeżenie
znalazłam się gdzieś na trzysetnej stronie, zaczęłam się poważnie zastanawiać,
co robić: czytać dalej, by wiedzieć, co się stanie, czy jednak zwolnić, by
dłużej delektować się pięknem materii i jeszcze przez chwilę nie rozstawać się
z tytułową postacią. I był to dylemat nie lada. Ostatecznie zwyciężył jednak
czar, którym zostałam spowita już po kilku pierwszych stronach i nie oderwałam
się, dopóki nie zobaczyłam napisu „Koniec części pierwszej”. Ale urwać w takim
momencie, gdy człowieka aż dreszcze przeszyły... Epilog jest mistrzowski w
wykonaniu, więc tym bardziej trudno będzie wytrzymać do czasu, gdy ukaże się
kontynuacja.
Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że Renata Czarnecka
wie, jak napisać dobrą powieść historyczną; wie, jakich składników użyć, by
zapewnić ich miłośnikowi ucztę czytelniczą. I oczywiście nie ma w tym nic
dziwnego, to w końcu nie jej pierwsza pozycja z tego gatunku, ale naprawdę
ogromnie się cieszę, że wybrała właśnie takie rodzaj twórczości. Bo jest do
tego osobą w stu procentach (a nawet więcej) predysponowaną. Można by rzec, że
przecież miała ułatwione zadanie, bo opiera się na faktach, jednak ja uważam,
że jest to zadanie właśnie o wiele trudniejsze: wypełnić to, co między
wierszami suchej, podręcznikowej teorii, musi być wyzwaniem. Ale Czarnecka ma
świadomość jak i talent, by temu sprostać.
Często przy powieściach historycznych używa się komplementu,
że autor uczynił postaci pełnokrwistymi, nadał im życie. I choć może taki zwrot
trochę się wyświechtał, to jednak nie mogę go nie zastosować w tym przypadku,
zwłaszcza że jest to cecha charakterystyczna dla książek pisarki. Izabela jest
tak naturalna, taka prawdziwa, wszystkie jej emocje są tak czytelne, że
odbiorca mocno się w nie angażuje: cieszy się razem z nią, cierpi, doznaje
upokorzeń, pała zemstą. Portret Aragonki mieni się od barw – i tak jak Leonardo
da Vinci, którego ona odwiedza w jego pracowni, chce na obrazach oddawać nie
tylko wizerunek modela, ale i jego duszę, tak to samo udało się autorce.
Przeżywamy dogłębnie losy Izabeli, jesteśmy świadkami jej ewolucji od
zakochanej młódki po świadomą swojej wartości i pozycji damę, którą niełatwo
złamać – a wrogie jej otocznie będzie próbowało, i to niejednokrotnie. Sądzę,
że księżna Mediolanu widziana oczami Renaty Czarneckiej to jeden z najlepszych
obrazów postaci historycznej w literaturze ostatnich lat.
Miłość, namiętność, której trudno się oprzeć; walka o
władzę, zaszczyty, o materialne splendory, o wpływy; zmieniające się układy,
koalicje i stronnictwa; zamkowe intrygi, pałacowe plotki – od tego wszystkiego
„Księżna Mediolanu” aż kipi, a plastyczność narracji wypełnionej wiernie
odzwierciedlonymi realiami epoki oraz karuzela emocji zaspokoi oczekiwania
nawet najbardziej wymagającego czytelnika. A Renacie Czarneckiej chcę
powiedzieć jedno: dziękuję. Na tak wyborną powieść warto było czekać. Proszę o
więcej, najlepiej jak najszybciej.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Autorce i Grupie
Wydawniczej Publicat.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Polacy nie gęsi”.
Nie mam obecnie ochoty na powieść historyczną, więc jednak odpuszczę sobie tę pozycję. Aczkolwiek planuje w niedalekiej przyszłości poznać twórczość Czarneckiej.
OdpowiedzUsuńDaj jej szansę, ręczę Ci, że warto. W gruncie rzeczy autorka pisze o bardzo uniwersalnych sprawach, tylko realia są historyczne;)
UsuńPowieść historyczna, dawno takiej nie czytałam. A skoro zachwalasz prozę tej autorki to chętnie się skuszę.
OdpowiedzUsuńSkuś się, nie pożałujesz. Całą sobą zapewniam:)
UsuńFajnie, że to taka dobra książka! Z pewnością będę miała ten tytuł na uwadze przy okazji książkowych zakupów, na które mam plan się wybrać w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńWpisuj bez wahania na listę zakupów:)
UsuńSuper, uwielbiam książki historyczne, dopisuję do swojej listy :)
OdpowiedzUsuńNie daj jej za długo czekać:)
UsuńNa razie planuję lekturę innej powieści historycznej "Zawisza Czarny. Aragonia" i może powoli, powolutku, przekonam się do tego gatunku.
OdpowiedzUsuńPromyk nadziei jest :P
UsuńCzytałam wcześniejsze książki p. Renaty i na tę książkę czekam niecierpliwie, aż z Polski do mnie przyjedzie.
OdpowiedzUsuńTej Twojej niecierpliwości absolutnie się nie dziwię, sama przez to przechodziłam;)
UsuńZgadzam się, wyśmienita powieść :)
OdpowiedzUsuńOby więcej takich:)
Usuń