Magdalena Kordel „Tajemnica Bzów. Malownicze”, Znak 2015,
ISBN 978-83-240-3400-0, stron 400
Zostać matką to nie lada wyzwanie. Ale między innymi od tego
ma się ciążę, by się do niego przygotować. Madeleine staje się od razu mamą dla
trójki dzieci, i to takich już trochę ukształtowanych: nastolatki Ani,
młodszej, gadatliwej Marcysi, a teraz i Franka. To właśnie on daje się ostatnio
dziewczynie we znaki, ale gdy tylko spojrzy na nią tymi cudnymi oczkami i
dotknie małą łapką, wie, że muszą przejść przez ten trudny czas, a jedynym
pomocnikiem będzie miłość i cierpliwość. Magda powinna również wziąć się
wreszcie za porządek w zakładanej księgarni, ale to schodzi na dalszy plan, gdy
któregoś dnia odwiedzą ją pani Leontyna, właścicielka Kuferka. Starszą kobietę wyraźnie
coś gnębi. Nie dość, że co rusz gubi pierścionek – cenną pamiątkę przekazywaną
w rodzinie z pokolenia na pokolenie – to jeszcze przed jej sklepem zaczyna się
pojawiać tajemniczy mężczyzna. Czy on i nachodzące ją przeczucia mają coś
wspólnego z przeszłością? Częściowo dla Magdy, ale przede wszystkim dla siebie,
Leontyna wraca do wspomnień, które dawno temu zamknęła w swojej głowie na
klucz, do których nie pozwalała sobie sięgać...
I nie zawiodłam się ani o jedną literę.
I zazdroszczę każdemu, kto ma tę piękną, fascynująca książkę
dopiero przed sobą.
Bo ja na pewno do niej jeszcze wrócę, ale to właśnie to
pierwsze czytanie ma swój jedyny, niepowtarzalny nastrój i urok.
Wiedziałam, że obsadzenie Leontyny w roli bohaterki wiodącej
to pomysł doskonały. Ale szczegóły życiorysu, w jaki wyposażyła ją autorka,
przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Okazuje się, że Kordel w materii
historycznej radzi sobie wyśmienicie, a mówiąc wprost – ona ją po prostu czuje.
Nie wiem, jak wiele pracy włożyła w odmalowanie klimatu międzywojnia i
wszystkiego, co się nań złożyło, ale przyszło jej to tak naturalnie, z takim
wdziękiem, że mogę powiedzieć tylko jedno: chapeau bas! Wspomnienia pani Majewskiej
tętnią kolorami, smakami, zapachami, zwłaszcza bzu i jaśminu, a życie jej
rodziny i jej samej obfituje w wydarzenia, które śledzi się z wypiekami na
twarzy, ze śmiechem – bo też i mała, a później dorastająca Leontyna, wtedy
jeszcze zwana Zosią, była osóbką nietuzinkową – a także miejscami ze
wzruszeniem i łzami w oczach; i nie muszę chyba dodawać, że proporcje
zharmonizowane są idealnie. Wszystko to sprawia, że ucieknę się do słów samej
Madeleine i stwierdzę, że „po takich opowieściach nie umiem wrócić do XXI
wieku” (str. 197) – a może zwyczajnie nie chcę, bo tak dobrze mi było w świecie
zrodzonym przez wyobraźnię i talent Magdaleny Kordel. I tak jak „starsza pani
miała dar opowiadania, postacie, wydarzenia jak żywe tańczyły przed oczami
zasłuchanej dziewczyny” (str. 196), tak z całą mocą orzekam, że takim samym
kunsztem dysponuje pisarka. Czułam się tak, jakbym to ja sama siedziała na
miejscu Magdy i razem z panią Leontyną piła herbatę w Kuferku, a obie otaczał
nas ciepły, nawet jeśli listopadowy, blask zachodzącego nad Malowniczem słońca.
Czy dla czytelnika może być jakieś lepsze i przyjemniejsze doznanie, niż tak
głębokie zanurzenie się w literacką rzeczywistość?
Karierę pisarką Kordel śledzę od pierwszej książki, bo to
właśnie jej debiutanckie „48 tygodni” przekonało mnie, że to nie będzie autorka
tylko jednej książki, że ona jeszcze nie raz pokaże, że stać ją na wiele. Cykl
o Uroczysku i miasteczku schowanym gdzieś w sudeckich górach pokazały wyraźnie,
że z książki na książkę pisarka jest coraz lepsza. Ale teraz przyszedł wreszcie
czas na zasadniczy wniosek i clou programu: „Tajemnica Bzów” to moim zdaniem
najlepsza książka Magdaleny Kordel. I to nie dlatego, że kocham historię, a ta
obok teraźniejszości odgrywa tutaj niebywale ważną rolę. I także nie dlatego,
że jest to opowieść o traumach, które potrafią niszczyć, ale i o sile miłości i
cieple rodzinnego domu, które potrafi stać się fundamentem całej egzystencji. I
również nie z tej przyczyny, że jest napisana wielce urokliwie, z humorem i
polotem. A może właśnie jednak ze wszystkich tych powodów i jeszcze tego
jednego, który sprawia, że nie da się słowami oddać wszystkich wrażeń i uczuć,
jakie we mnie wzbudziła. A to zdarza mi się tylko przy książkach wyjątkowych.
„Tajemnica Bzów” taka właśnie jest. Wyjątkowa i szczególna.
Nie zwlekajcie z lekturą.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Bardzo chętnie znów zagoszczę w małym, górskim miasteczku i odwiedzę miejsca znane z poprzednich literackich wycieczek. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńI na pewno będzie to cudowna wycieczka:)
UsuńJa również pozdrawiam, tym bardziej że jakoś mało Cię ostatnio w tym światku, Natalko:)
Wczoraj właśnie zaczęłam lekturę tej książki :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że efekty będą pozytywne:)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej powieści autorki. Przynajmniej nie przypominam sobie. Ale na na półce mam ''Okno z widokiem'', więc jak tylko najdę czas, to zabiorę się za tę lekturę.
OdpowiedzUsuńOby udało Ci się go znaleźć, dla książek tej autorki warto:)
UsuńWiedziałam, że będziesz zachwycona Leośką :) Przepiękna i niesamowita historia.
OdpowiedzUsuńNie mogło być inaczej, prawda? :)
UsuńOch, jakże chciałabym ją przeczytać! Będę musiała się za nią rozejrzeć! :)
OdpowiedzUsuńA ja Ci tylko przyklasnę:)
UsuńCzytałam "48 tygodni" i bardzo mi się ta książka podobała. Ta pewnie również trafi w mój gust.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ona Ci się nie tylko spodoba, ona Cię zachwyci:)
UsuńJakoś nie ciągnie mnie na razie do twórczości Magdaleny Kordel, ale kiedy odmieni mi się, to na pewno sięgnę po jakąś jej powieść, chociażby po polecaną przez Ciebie "Tajemnicę bzów". :)
OdpowiedzUsuńDo innych też Cię namawiam, ale do tej szczególnie:)
Usuń