Sarah Pinborough „Co kryją jej oczy”, Prószyński i S-ka
2017, ISBN 978-83-8097-083-0, stron 400
Louise pewnego wieczoru poznaje w barze mężczyznę. Już dawno
nie czuła się tak dobrze, jak w towarzystwie Davida. Szybko wychodzi na jaw, że
David jest nie tylko jej nowym szefem, ale i ma żonę. Jednak gdy poznaje także
Adele, rodzi się między nimi bliskość i zalążki przyjaźni. Ale czy romansowanie
z mężem przyjaciółki to dobry pomysł? Louise wie, że nie, choć nie potrafi
wyrzec się spotkań z Davidem. Niedługo później zaczynają się dziać rzeczy,
które coraz bardziej niepokoją Louise. Kobieta zostaje wciągnięta w rozgrywki
między małżeństwem, które nie są dla niej jasne. Dochodzi do wniosku, że jest
manipulowana, tylko przez które z małżonków?
Najkrócej można by powiedzieć, że fabuła sprowadza się do
manipulacji. A ponieważ opowieść snują na zmianę Adele i Louise, trudno
początkowo ocenić jednoznacznie, kto jest tym „złym”: Adele czy David. Dopiero
z czasem upewniamy się, kto naprawdę pociąga za sznurki. W grę wchodzi jeszcze
przeszłość i jakaś tajemnica, która ma łączyć Adele i jej męża. Do tej części
powieści nie mam najmniejszych zastrzeżeń, Pinborough naprawdę się postarała.
Szczególnie dobitnie pokazała huśtawkę nastrojów, jaka staje się udziałem
Louise jako osoby manipulowanej. I pytanie tylko, czy to ona była mocno podatna
na robienie jej wody z mózgu, czy po prostu dostała się w szpony prawdziwego
mistrza w tej dziedzinie.
W moim przypadku schody zaczynają się, jeśli chodzi o ten
reklamowany epilog. Rzeczywiście, w życiu bym na coś takiego nie wpadła, choć
starałam się czytać tak, by domyślić się prawdziwego scenariusza. Ale to, co
zaserwowała nam autorka, nie postało mi w głowie. Ale jednocześnie ja tego nie
kupuję, nie przekonuje mnie to rozwiązanie zupełnie. Ogólnie miał to być
thriller psychologiczny, ale jest nim – przynajmniej w mojej ocenie – tylko do
pewnego momentu, bo potem mamy takie w sumie nie wiadomo co...Nie chcę użyć
tego słowa, ale jednak użyję: epilog jest trochę głupkowaty. To znaczy pod
względem rozwoju akcji, tropów podsuwanych przez pisarkę, to, co zrobiła, było
prawdziwie genialne. Ale jednak głupkowate. Trochę szkoda, bo w jakimś stopniu
poczułam się lekko rozczarowana.
Paradoksalnie rzecz biorąc, „Co kryją jej oczy” polecam
właśnie z uwagi na zakończenie. Dacie się zaskoczyć, tego jestem pewna, ciekawe
tylko, jak ocenicie to, co się stało. Ale i tak, powieść Sarah Pinborough jest
dla mnie utworem z dużym potencjałem trochę zmarnowanym przez epilog – myślę,
że bez szkody dla fabuły w gatunku thrillera można było pokusić się o coś innego.
Ale to, rzecz jasna, odczucie subiektywne.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka.
Przyznam, że dla samego zakończenie bym się skusiła na tę książkę.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, chętnie poznałabym Twoją opinię.
UsuńTo zakończenie wzbudza wiele emocji. Jedni są zachwyceni, inni czują się oszukani, ale jedno jest pewne - zaskoczeni są wszyscy. :D
OdpowiedzUsuńTo prawda, można zbierać szczękę z podłogi:)
UsuńKsiążkę już mam w swojej domowej biblioteczce, więc to tylko kwestia czasu, kiedy zabiorę się za jej czytanie.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak mnie ciekawi, co powiesz o epilogu:)
UsuńZaintrygowałaś i zachęciłaś mnie tym głupkowatym zakończeniem ;)
OdpowiedzUsuńTo fajnie, mam nadzieję, że przeczytasz i napiszesz, co o nim sądzisz:)
UsuńWłaśnie mam za sobą 150 stron tej książki. Jedno jest pewne - ta historia wciąga! Jest tajemnicza, a autorka nie podaje wszystkiego na tacy, tylko każe czekać, wodzi za nos, podaje jakąś informację, zaostrzając tylko apetyt, jednocześnie nie drążąc dalej. Jestem bardzo ciekawa tego zakończenia!
OdpowiedzUsuńA ja Twojej oceny:)
Usuń