Dagmara Andryka „Trąf, trąf, misia bela”, Prószyński i S-ka
2017, ISBN 978-83-8097-079-3, stron 480
Dziennikarka Marta Witecka odniosła sukces. Jej książka
oparta na historii Mille, małej miejscowości, której mieszkańcy wierzyli, że
musi ich być równy tysiąc, cieszy się uznaniem. Jej wydawca oczekuje, że
zacznie pisać coś nowego, ale ona, chcąc najpierw uporać się z pewną traumą z
życia osobistego, nie szuka specjalnie tematu, który by ją zaintrygował. Ale
taki właśnie temat sam ją znajduje. Zwraca się do niej Anna Kleynocka,
notariusz ze Szczecina i przedstawia historię bractwa, do którego należy. Grupę
tę tworzyła ona wraz z dwiema koleżankami i czterema kolegami plus opiekun,
Igor Bodnar, a wszystko zaczęło się na obozie sportowym w Trzciance w 1984 roku.
Członków bractwa łączy niepowtarzalna więź, są dla siebie najważniejsi, mimo
upływu lat, co nie zawsze rozumieją ich bliscy: mężowie, żony, dzieci. Gdy
ginie Igor, a chwilę później Staszek, Anka jest przekonana, że ktoś będzie
chciał pozbywać się ich po kolei. Czy na pamiętnym obozie stało się coś, co
stawia bractwo w niebezpieczeństwie? Czy ktoś planuje zemstę, choć minęło już
trzydzieści lat?
Nie ma co zaprzeczać, że „Tysiącem” pisarka postawiła sobie
wysoko poprzeczkę i spowodowała, że oczekiwania wobec drugiej powieści zostały
mocno wywindowane. Patrząc z perspektywy atmosfery i nastroju, myślę, że
„Trąf...” nie jest tak mroczny, a w konsekwencji napięcie jest odrobinę
mniejsze. Ale to nie znaczy, że nie ma go wcale – jest, bo sytuację bohaterów
można określić jako swego rodzaju polowanie i to oni grają rolę łownej
zwierzyny. Należy też wspomnieć, że – przynajmniej jak dla mnie – wszystkich
członków bractwa trudno obdarzyć cieplejszymi uczuciami, a to, co wychodzi na
jaw z czasem; to, co zrobili w przeszłości, tylko w tych pierwszych wrażeniach
utwierdza. Próby usprawiedliwiania się, jakie podejmuje głównie Anka, są mało przekonujące
i nie wydaje mi się, by poharatane emocjonalnie dzieciństwo mogło być solidnym
elementem łagodzącym ich winę.
Andryka posłużyła się motywem samospełniającej się
przepowiedni, teoretycznie można by nawet uznać – klątwy, choć w takie coś nie
wierzyłam od początku, nastawiając się bardziej na sedno sprawy tkwiące w
przeszłości, a co za tym idzie, rodzące podejrzenie, że chodzi o zemstę.
Zakładałam, że chodzi o czynnik ludzki, a nie nadprzyrodzony. I tu dochodzę do
czegoś, co wzbudziło we mnie trochę mieszane uczucia, czyli do tożsamości
sprawcy. Nie powiem, że się jej domyśliłam, bo się nie domyśliłam, ale chyba
jednak liczyłam na coś bardziej spektakularnego. Pojawiło się we mnie uczucie
pękniętego balonika, po którym nic nie zostaje – najpierw napięcie, co się
wydarzy i kto okaże się mordercą, a potem taka obojętność, gdy już wszystko
było wiadome. Typowałam jednak jakiś inny scenariusz (nie mogę napisać jaki, bo
zasugerowałabym rozwiązanie).
Zakończenie określiłabym jako jednak nie w moim guście –
odczucie subiektywne – co powoduje, że wyżej będę oceniała „Tysiąc”. Nie znaczy
to jednak, ze „Trąf, trąf, misia bela” jest słaba i należy ją przekreślić.
Wcale tak nie jest, a fanką Dagmary Andryki nadal jestem. Druga powieść jest
według mnie ciut słabsza od debiutu, ale i tak dobrze wiem, że Andryka potrafi
pisać; umie tworzyć frapujące fabuły odwołujące się do instynktów, ciemnych
stron ludzkiej natury i brudnej, brutalnej strony rzeczywistości. Ale bardzo
bym chciała, by pisarka na kolejną swoją książkę nie kazała nam czekać zbyt
długo.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka.
Mnie "Tysiąc" nie zachwycił aż tak bardzo, chociaż był naprawdę dobry. Zastanawiam się jednak nad czytaniem drugiej części, zwłaszcza, że piszesz, iż jest trochę słabsza.
OdpowiedzUsuńHm, to sama nie wiem, co Ci doradzić.
UsuńSzkoda, że zakończenie nie w Twoim guście, ale i tak mam ochotę na tę książkę, bo ,,Tysiąc'' szalenie mi się podobał.
OdpowiedzUsuńNa pewno nie żałuję, że przeczytałam, mimo tego zastrzeżenia.
UsuńTrochę się tego obawiałam. Sama na razie nie mam kiedy sięgnąć po ten tytuł, bo bieżący stos jest spory, ale prędzej czy później na pewno tę książkę przeczytam.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy będziesz podobnego zdania.
UsuńJuż sam tytuł mnie przyciąga :)
OdpowiedzUsuń