Danuta Noszczyńska „Dopóki śmierć nas nie połączy”,
Prószyński i S-ka 2016, ISBN 978-83-8069-432-3, stron 344
Czy można uwolnić
się od klątwy dzieciństwa? Małgorzata wyprowadza się z
rodzinnej wsi do dużego miasta, gdzie ciężko pracuje, by zostać „kimś”. Jest
dziewczyną wyjątkowo piękną, co w połączeniu z jej pochodzeniem, prostotą i
ocierającym się o wulgarność sposobem bycia sprawia, że jest łakomym kąskiem
dla spotykanych w życiu mężczyzn. Coraz bardziej rozczarowana swoim nowym
życiem i bezwzględnością świata, który nie okazał się rajem, ulega pokusie i
zostaje utrzymanką starszego, zamożnego mężczyzny... A gdy się jej wydaje, że
stoczyła się na samo dno, spotyka pierwszą, prawdziwą miłość. Czy jednak będzie
miała na tyle siły i odwagi, by o nią zawalczyć?
Książki Danuty Noszczyńskiej wydają się być takie trochę niepozorne. Nie jest o nich jakoś szczególnie głośno, nie zauważyłam, żeby ich recenzje były dosłownie wszędzie, a przecież wszystkie (no, może poza „Farbowaną blondynką”, która zupełnie do mnie nie trafiła) zasługują na uwagę, bo można z nich sporo wyciągnąć – autorka jest naprawdę dobrą obserwatorką codzienności i znawczynią ludzkiej psychiki.
Losy bohaterki tej najnowszej książki przedstawia nam jej
sąsiadka, Dorota. Teoretycznie te dwie kobiety różnią się od siebie jak ogień i
woda, a jednak połączy je niespotykanie silna więź. Każda ma tej drugiej coś do
zaoferowania: młodsza wnosi w życie tej starszej powiew świeżości i odczarowuje
na trochę tę jej samotność z wyboru; Dorota akceptuje Małgorzatę taką, jaka
jest, nie ocenia jej ani tym bardziej nie potępia. Obydwie chciałyby dla siebie
zwyczajnego szczęścia, rozumianego po swojemu.
Gdy przeczytałam opis, wydawało mi się, że nie będzie to
możliwe, ale polubiłam Gosię. Dlatego jestem zła na autorkę za rozwiązanie,
które wybrała. Nie tego bym się spodziewała i nie z takiego powodu, zwłaszcza
po tym, co wychodzi na jaw na zakończenie...
Powieść zawiera w sobie jeszcze wątek paranormalny i chociaż
bardziej nie wierzę, niż wierzę, w takie rzeczy i zjawiska, to historia Mai, w
wyjaśnienie której angażuje się Dorota, a potem wraz z nią Małgorzata, zjeżyła
mi włosy na głowie i sprawiła, że będąc sama w domu, bałam się ruszyć z łóżka i
wyjść z sypialni, zwłaszcza że czytałam wieczorem. Uff, do tej pory mam
dreszcze na samą myśl.
„Dopóki śmierć nas nie połączy”, jakkolwiek czyta się bardzo
przyjemnie, dla mnie jest raczej historią smutną. Wiem, nie zawsze może być
happy end, tak jak w życiu, ale jakoś bardzo przejęłam się losami bohaterki i
tak bardzo mi jej szkoda...
Paulina Młynarska „Jeszcze czego!”, Prószyński i S-ka
2016, ISBN 978-83-8069-312-8, stron 272
Masz prawo żyć tak,
jak chcesz. Choć wszyscy dookoła Ciebie zdają się mówić: Jeszcze czego!
Też masz czasami wrażenie, że mimo pozorów równouprawnienia, ten świat tak
naprawdę nadal jest urządzony przez facetów i dla facetów? Też masz dosyć
wmawiania Ci, że żądając dla siebie prawdziwie równego traktowania, prosisz o
zbyt wiele? Masz czasami ochotę rzucić wszystko i wyjść, ale boisz się, że nie
potrafisz samodzielnie stawić czoła życiu? Jeśli tak, ta książka jest właśnie
dla Ciebie.
To opowieść o wyśrubowanych do granic możliwości oczekiwaniach wobec nas – kobiet, i o naszych prawdziwych pragnieniach. O tym, że dla wielu z nas lepiej by było nigdy nie spotkać swojego „księcia z bajki”, i wreszcie o niełatwej umiejętności trzaskania drzwiami.
Paulina Młynarska po raz kolejny, nie bacząc na osobiste ryzyko, wpuszcza nas do swojego życia. Opowiada wstrząsające historie bohaterek programu „Miasto kobiet” i oddaje głos swoim czytelniczkom. Wszystko po to, żeby przekonać Cię, że masz prawo żyć tak, jak chcesz. Choć wszyscy dookoła Ciebie zdają się mówić: Jeszcze czego!
To opowieść o wyśrubowanych do granic możliwości oczekiwaniach wobec nas – kobiet, i o naszych prawdziwych pragnieniach. O tym, że dla wielu z nas lepiej by było nigdy nie spotkać swojego „księcia z bajki”, i wreszcie o niełatwej umiejętności trzaskania drzwiami.
Paulina Młynarska po raz kolejny, nie bacząc na osobiste ryzyko, wpuszcza nas do swojego życia. Opowiada wstrząsające historie bohaterek programu „Miasto kobiet” i oddaje głos swoim czytelniczkom. Wszystko po to, żeby przekonać Cię, że masz prawo żyć tak, jak chcesz. Choć wszyscy dookoła Ciebie zdają się mówić: Jeszcze czego!
Paulina Młynarska jest dziennikarką, którą ja akurat najbardziej
cenię za jej dokonania książkowe, przede wszystkim za dwie książki o stolicy
Podhala z Beatą Sabałą-Zielińską jako współautorką oraz za „Kalendarzyk
niemałżeński”, napisany „do spółki” z Dorotą Wellman. Młynarska nie boi się
zabierać głosu w życiu publicznym i manifestować swoich poglądów, a wyrazem
tego jest również niniejsza książka.
„Jeszcze czego!” jest umiejscowione w kategorii „poradniki”,
ale nie wiem, czy do końca można tak sklasyfikować tę książkę. Ja widzę ją
raczej jako opowieść o życiu autorki, która wraz z nabywaniem kolejnych
doświadczeń kształtowała swoje poglądy i dochodziła do obecnego etapu, do
przekonania, że sama dla siebie jest ważna, a przede wszystkim, że jej dobre
samopoczucie i szczęście wcale nie jest uzależnione od obecności u swego boku
mężczyzny.
Ta książka jest mocno feministyczna, dlatego nie wszystkim
przypadnie do gustu. Jeśli chodzi o mężczyzn, nie będzie to nic dziwnego, bo
jakkolwiek autorka nie przeczy, że są wśród panów ci, którzy nie mają się za
lepszych od kobiet już z samej zasady, to koncentruje się na tych, którym
daleko do ideału. Ale całkiem możliwe, że nie odnajdą się w niej również
kobiety, te, dla których one same nie są ważne, które zapomniały o swojej
wartości, które poświęciły same siebie, byleby tylko nie być pozbawioną
męskiego ramienia.
Sama mam feministyczne poglądy, dlatego do Pauliny
Młynarskiej mi blisko. I nawet jeśli niektóre jej twierdzenia wydały mi się
może odrobinę za mocne (ale tylko niektóre i tylko odrobinę), to i tak cieszę
się, że przeczytałam tę książkę. I pięknie by było, gdyby choć kilku kobietom
otworzyłyby się oczy i gdyby zechciały one o siebie zawalczyć.
Małgorzata Hayles „Trzecia osoba”, Prószyński i S-ka 2017,
ISBN 978-83-8097-088-5, stron 320
Barbara jest wytrawną czytelniczką, wdową po bogatym
Angliku. Od dwóch lat nie wychodzi z domu. Ma liczne fobie, wszystkie zakupy
robi przez Internet. Przypadkiem w jej ręce wpada debiutancka powieść Jerzego
„Zanim stanęła w oknie”.
Jerzy to pisarz z kryzysem twórczym. Małe dzieci, hipoteka, małżeństwo sfrustrowanych, niespełnionych artystów – ona fotograf, on pisarz zblokowany po debiucie bez sukcesu.
W ich życie wkracza Barbara, która twierdzi, że Jerzy napisał książkę właśnie o niej. Kobieta wierzy, że jej życie zostało zawieszone przez zakończenie książki. Oferuje Jerzemu kontrakt.
Zacierają mu się powoli granice między fikcją i rzeczywistością, a pytanie, kim jest naprawdę Barbara, pozostaje bez odpowiedzi.
Jerzy to pisarz z kryzysem twórczym. Małe dzieci, hipoteka, małżeństwo sfrustrowanych, niespełnionych artystów – ona fotograf, on pisarz zblokowany po debiucie bez sukcesu.
W ich życie wkracza Barbara, która twierdzi, że Jerzy napisał książkę właśnie o niej. Kobieta wierzy, że jej życie zostało zawieszone przez zakończenie książki. Oferuje Jerzemu kontrakt.
Zacierają mu się powoli granice między fikcją i rzeczywistością, a pytanie, kim jest naprawdę Barbara, pozostaje bez odpowiedzi.
Jeśli mam być szczera, to kompletnie nie wiem, co myśleć o
taj fabule. Jest tak inna od lektur, jakie zazwyczaj wybieram, lub na jakie
zdarza mi się trafić, a przez to nie potrafię nawet stwierdzić, czy zwyczajnie
mi się podobała, czy raczej nie. Na pewno dobrze się ją czyta, choć nie
nazwałabym jej w żadnym razie optymistyczną czy radosną; raczej jest mroczna –
czy może ja ją tak odebrałam – będzie mi się kojarzyć w ciemnej tonacji. Bez
wątpienia trzyma w napięciu; byłam niezmiernie ciekawa, co też okaże się na
końcu; ale gdy wreszcie nastał epilog, to hm, także nie wiedziałam, jak to
wszystko poukładać. Chyba jednak liczyłam na jakieś inne wyjaśnienie, może nie
tak prozaiczne; może na jakieś połączenie Barbary i Jerzego, jakie nikomu nie
przyszłoby do głowy. Jeśli już jesteśmy przy bohaterach, to największe wrażenie
zrobiła na mnie Alicja, choć na pewno nie jest to postać, którą da się lubić ot
tak, bez żadnego powodu; określiłabym ją raczej jako osobę zamkniętą, skrytą,
może nawet skomplikowaną wewnętrznie.
Tak jak napisałam wyżej, „Trzecią osobę” czytało mi się bez
problemów, w żadnym stopniu nie była nużąca. Widać też, do jakiego stopnia
pasją autorki jest szuka, film czy lektura - pomysł, by Barbara ubierała się w
kreacje z wielkich obrazów kina, wydał mi się oryginalny i całkiem trafiony dla
rozwoju fabuły. Na pewno od czasu do czasu dobrze jest przeczytać coś
odmiennego, nie tak zwyczajnego i z tego powodu nie żałuję czasu poświęconego
utworowi Małgorzaty Hayles.
Z zaprezentowanych przez Ciebie lektur mam ochotę na ,,Trzecią osobę''.
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej też zaintrygował ten tytuł.
UsuńA ja bym bardzo chętnie poznała Wasze zdanie;)
UsuńLubię książki Noszczyńskiej i zaintrygowałaś mnie tym swoim strachem, więc poszukam:)
OdpowiedzUsuńDreszcze mam nadal;)
UsuńJestem ciekawa książki Pauliny Młynarskiej. Może będę miała okazję ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze jedną w zanadrzu.
UsuńDruga pozycja mnie interesuje.
OdpowiedzUsuńDobrze, że coś dla siebie znalazłaś:)
UsuńRównież uważam, że o "Dopóki śmierć nas nie połączy" powinno być głośniej, bo to wartościowa historia, chociaż wprawia w nostalgię i smutny nastrój. Nie przepadam za Młynarską, więc po jej książkę nie sięgnę, ale zaintrygowałaś mnie trzecim tytułem. :)
OdpowiedzUsuńTak, wydźwięk ma raczej smutny, ale ogólnie to bardzo dobra powieść:)
UsuńPierwsza propozycja najbardziej mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuń