wtorek, 28 marca 2017

Katarzyna Kwiatkowska "Zgubna trucizna"



Katarzyna Kwiatkowska „Zgubna trucizna”, Znak 2017, ISBN 978-83-240-4577-8, stron 464

Nowym terenem detektywistycznego śledztwa Jana Morawskiego staje się Poznań, bo to tam należy szukać fałszerza banknotów, który poczyna sobie coraz śmielej i tytułuje się Mistrzem. Gdy ginie bankowy śledczy Oskar Krause, Jan, który widział go jako ostatni i według świadków nawet się z ofiarą pokłócił, staje się głównym podejrzanym. Sytuacja wydaje się coraz bardziej komplikować, a w Morawskim rodzą się podejrzenia, że w całej tej sprawie chodzi o coś naprawdę wielkiego: pruskie władze chcą mocniej przycisnąć germanizacyjną śrubę Polakom i nie cofną się w tym względzie przed niczym. Przed Janem prawdziwe wyzwanie.

Jeśli chodzi o polskie kryminały retro, to Katarzyna Kwiatkowska bezapelacyjnie jest dla mnie numerem jeden. Jej książki są perfekcyjne w każdym calu, ubolewać można jedynie nad tym, że nie ukazują się tak często, jak życzyłby sobie tego spragniony kreowanej przez nią atmosfery czytelnik. Ale cóż, w jej przypadku długie oczekiwanie stanowi najlepszą przyprawę późniejszych rozkoszy czytelniczych.

Kryminały Kwiatkowskiej rządzą się swoimi prawami. Zawiedzie się ten, kto, przystępując do ich lektury, będzie liczył na spektakularny rozwój akcji i krwawe morderstwa. Zbrodnie są przedstawione – wiem, że to zabrzmi co najmniej dziwnie – jakoś tak subtelnie i taktowanie, z delikatnością. Brutalnych w wydźwięku opisów na pewno tu nie znajdziemy. Nie znaczy to jednak, że nie poczujemy rosnącego napięcia i z czasem coraz większej grozy; mroczny nastrój też stanie się naszym udziałem. W „Zgubnej truciźnie”, podobnie jak we wcześniejszej „Zbrodni w szkarłacie” czy „Zbrodni w błękicie” oraz „Ablu i Kainie”, obok dochodzenia do prawdy, czyli rozwikływania zagadki, ważna jest także warstwa obyczajowa. I nie wiem, czy nie to właśnie jest najmocniejszym punktem fabuł pisarki. To, jak prowadzi ona te wątki, to prawdziwa maestria, od której można się uzależnić. Pamiętajmy, że w powieści mamy rok 1901, czyli czasy, kiedy naszej ojczyzny nie było na mapie, a więc wyjątkowo trudne, ale zarazem jedyne w swoim rodzaju, jeśli chodzi o zwyczaje towarzyskie. Tym razem Jan wybitnie udziela się na balach – bynajmniej jednak nie jako niezmordowany tancerz - a tych pod koniec karnawału nie brakuje. Traktowany jest jako świetna partia, więc szybko znajdują się panie, które chętnie widziałyby go u swego boku lub, częściej i jeszcze chętniej, jako męża swoich córek. Te bale to tak naprawdę jedna wielka giełda matrymonialna, gdzie właściwie ubija się interesy, a swoją intensywną działalność prowadzą swatki. Miłość ewentualnych przyszłych małżonków nie ma tutaj zbytniego znaczenia. Smaczku dodają wrażeniom odbiorcy barwne, plastyczne opisy toalet uczestników zabaw – coś wspaniałego.   

„Zgubna trucizna” przenosi się do miasta i dla autorki jest też pretekstem do przedstawienia – przypomnienia – historii poznańskiej spółdzielczości, a przede wszystkim Związku Spółek Zarobkowych i jego patrona, księdza Piotra Wawrzyniaka. Niemałą pomocą dla Jana będzie też lekarz, Franciszek Chłapowski, również postać autentyczna.

Hasło promujące „Zgubną truciznę”, to o mrocznej stronie belle époque, jest wyjątkowo trafne. Znajdziemy tu i zbrodnię, i zabawę, i wiernie oddany klimat tamtych lat. Katarzynie Kwiatkowskiej należą się wyrazy uznania i podziękowanie za kolejną ucztę literacką. Chcę więcej.

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak. 

http://www.znak.com.pl/

13 komentarzy:

  1. Dobrze to ujęłaś - są nieco subtelne. Pani Kasi pisze specyficzne kryminały, ale mnie się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteśmy podobnego zdania:)

      Usuń
  2. Przyznam, że bardzo lubię takie klimatyczne kryminały, bardzo chętnie sięgnę po książkę. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że dawno nie czytałam kryminału retro. Może więc się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. W wolnej chwili rozejrzę się za nią :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W mej bibliotece jest tylko pierwsza część tej serii i pamiętam, że bardzo mi się podobała zima i Jan Morawiecki. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przepadam za kryminałami retro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś zmieniła zdanie, to tę autorkę bierz w ciemno.

      Usuń
  7. Książki Kwiatkowskiej też mam dopiero w planach, na pewno warto przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.