Wisława Szymborska, Kornel Filipowicz „Najlepiej w życiu ma
Twój kot. Listy”, Znak 2016, ISBN 978-83-240-4361-3, stron 448
Epistolografia to taka dziedzina literatury, po przykłady
której sięgam wyjątkowo rzadko. Że tak to ujmę: mam do niej raczej „nieuregulowany”
stosunek. Bardziej skłaniam się ku myśli, że listy powinny jednak pozostawać
kwestią prywatną. Do takiego wniosku doszłam po lekturze „Listów na wyczerpanym
papierze” Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory. Nie przeczę, pod względem
literackim były przepiękne, w końcu pisała do siebie dwójka poetów z
prawdziwego zdarzenia, ale jednak miałam wrażenie, że przekroczono granice
jakiejś intymności, publikując je; że ja je przekroczyłam, gdy się w nie
zagłębiłam. Z drugiej jednak strony, szczególnie jeśli spojrzeć na ludzi pióra,
może oni sami chcą, by ich korespondencja kiedyś się ukazała; może tworząc ją,
także oddają się wówczas sztuce? Może piszą ze świadomością, że kiedyś będzie
je czytał ktoś jeszcze, poza adresatem?
Czytając kolejne listy, nie mogłam pozbyć się myśli, że po
nas nic tak wspaniałego raczej nie zostanie. W naszych czasach coraz bardziej
rządzi obrazek i skrótowość. Czy kiedyś pojawią się książki, będące zapisem
korespondencji sms-owej? Wątpię. To znaczy pojawią się na pewno, ale czy będą
mieć taki urok, jak na przykład te? Nie wydaje mi się. Zastanawiam się nawet,
czy potrafilibyśmy jeszcze sami napisać list do najbliższej osoby? Czy nie
zostaliśmy jakoś zubożeni o tę umiejętność wraz z wejściem w nasze życie coraz
częstszych maili? Nie szukam jednoznacznej odpowiedzi, nie oceniam, raczej
oddaję się refleksjom...
A wracając do listów noblistki i jej partnera. Znów na myśl
przychodzi mi tylko jedno określenie: piękne. Choć może nie o same listy tutaj
chodzi; to ich uczucie było piękne. Filipowicz miał tendencje do pisania krócej
i bardzo konkretnie: co zrobił, gdzie był, kiedy gdzie jedzie; bardziej
rozpisywała się Szymborska; ona też raczej wymyślała i wcielała się w role
fikcyjnych postaci. Ale na pierwszy rzut oka widać w tym siłę miłości, czułość,
wielkość oddania sobie nawzajem. I co dla mnie osobiście najważniejsze – ta
korespondencja odznacza się wyjątkową subtelnością, jest przesycona
delikatnością. Tym razem absolutnie nie miałam wrażenia, że weszłam w czyjś
świat z buciorami. Czułam się bardziej dyskretnym towarzyszem, nawet nie
obserwatorem, tak cudownego związku.
„Najlepiej w życiu ma Twój kot” to listy składające się na
opowieść o wspaniałym uczuciu dwojga ludzi, którzy mieli to szczęście, że się
spotkali, że mogli być razem i dla siebie.
Nie słyszałam o tej książce. Nie oprę się jej, bo też jak Ty cenię... :)
OdpowiedzUsuńNie opieraj się, to nie ma sensu:)
UsuńJa nie jestem zainteresowana, więc nie będę na siłę się zmuszać.
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać tę książkę. Ja też z żalem myślałam, że listów miłosnych już się nie pisze. A tymczasem okazuje się, że jeszcze tak. I to piękna sprawa, bo można opisac duszę, a nie tak zdawkowo jak w SMSAch.
OdpowiedzUsuńSmsy się nie umywają do takiej korespondencji.
UsuńPanią Szymborską uwielbiałam, więc dla mnie pozycja obowiązkowa :)
OdpowiedzUsuńMiło to czytać:)
UsuńZ wielkim zainteresowaniem sięgnę po tę książkę. Tytuł wciągnęłam już na swoją listę czytelniczą. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Bardzo dobra decyzja.
Usuń