sobota, 25 marca 2017

Wisława Szymborska, Kornel Filipowicz "Najlepiej w życiu ma Twój kot"



Wisława Szymborska, Kornel Filipowicz „Najlepiej w życiu ma Twój kot. Listy”, Znak 2016, ISBN 978-83-240-4361-3, stron 448

Epistolografia to taka dziedzina literatury, po przykłady której sięgam wyjątkowo rzadko. Że tak to ujmę: mam do niej raczej „nieuregulowany” stosunek. Bardziej skłaniam się ku myśli, że listy powinny jednak pozostawać kwestią prywatną. Do takiego wniosku doszłam po lekturze „Listów na wyczerpanym papierze” Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory. Nie przeczę, pod względem literackim były przepiękne, w końcu pisała do siebie dwójka poetów z prawdziwego zdarzenia, ale jednak miałam wrażenie, że przekroczono granice jakiejś intymności, publikując je; że ja je przekroczyłam, gdy się w nie zagłębiłam. Z drugiej jednak strony, szczególnie jeśli spojrzeć na ludzi pióra, może oni sami chcą, by ich korespondencja kiedyś się ukazała; może tworząc ją, także oddają się wówczas sztuce? Może piszą ze świadomością, że kiedyś będzie je czytał ktoś jeszcze, poza adresatem?

Po doświadczeniu ze wspomnianą wyżej publikacją, do książki „Najlepiej w życiu ma Twój kto” przystępowałam z lekką obawą. Ale tak bardzo ceniłam i cenię, lubiłam i lubię Wisławę Szymborską, że nie mogłam się oprzeć. Czytałam jej wiersze; poznałam przykłady działalności odrobinę mniej poważnej (limeryki, moskaliki, wyklejanki); nieobce mi są biografie poetki; uznałam więc, że listy będą cennym uzupełnieniem już posiadanego jej obrazu.

Czytając kolejne listy, nie mogłam pozbyć się myśli, że po nas nic tak wspaniałego raczej nie zostanie. W naszych czasach coraz bardziej rządzi obrazek i skrótowość. Czy kiedyś pojawią się książki, będące zapisem korespondencji sms-owej? Wątpię. To znaczy pojawią się na pewno, ale czy będą mieć taki urok, jak na przykład te? Nie wydaje mi się. Zastanawiam się nawet, czy potrafilibyśmy jeszcze sami napisać list do najbliższej osoby? Czy nie zostaliśmy jakoś zubożeni o tę umiejętność wraz z wejściem w nasze życie coraz częstszych maili? Nie szukam jednoznacznej odpowiedzi, nie oceniam, raczej oddaję się refleksjom...

A wracając do listów noblistki i jej partnera. Znów na myśl przychodzi mi tylko jedno określenie: piękne. Choć może nie o same listy tutaj chodzi; to ich uczucie było piękne. Filipowicz miał tendencje do pisania krócej i bardzo konkretnie: co zrobił, gdzie był, kiedy gdzie jedzie; bardziej rozpisywała się Szymborska; ona też raczej wymyślała i wcielała się w role fikcyjnych postaci. Ale na pierwszy rzut oka widać w tym siłę miłości, czułość, wielkość oddania sobie nawzajem. I co dla mnie osobiście najważniejsze – ta korespondencja odznacza się wyjątkową subtelnością, jest przesycona delikatnością. Tym razem absolutnie nie miałam wrażenia, że weszłam w czyjś świat z buciorami. Czułam się bardziej dyskretnym towarzyszem, nawet nie obserwatorem, tak cudownego związku. 

„Najlepiej w życiu ma Twój kot” to listy składające się na opowieść o wspaniałym uczuciu dwojga ludzi, którzy mieli to szczęście, że się spotkali, że mogli być razem i dla siebie.

9 komentarzy:

  1. Nie słyszałam o tej książce. Nie oprę się jej, bo też jak Ty cenię... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie jestem zainteresowana, więc nie będę na siłę się zmuszać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcę przeczytać tę książkę. Ja też z żalem myślałam, że listów miłosnych już się nie pisze. A tymczasem okazuje się, że jeszcze tak. I to piękna sprawa, bo można opisac duszę, a nie tak zdawkowo jak w SMSAch.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smsy się nie umywają do takiej korespondencji.

      Usuń
  4. Panią Szymborską uwielbiałam, więc dla mnie pozycja obowiązkowa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z wielkim zainteresowaniem sięgnę po tę książkę. Tytuł wciągnęłam już na swoją listę czytelniczą. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.