Jennifer Jordan „Okrutny szczyt. Kobiety na K2”, wyd. 2.,
Wyd. Dolnośląskie 2016, ISBN 978-83-271-5514-6, stron 392
Wspinaczka to dziedzina zdominowana przez mężczyzn.
Oczywiście nie jest to sport zarezerwowany wyłącznie dla panów, ale nie da się
ukryć, że to oni wspinają się częściej. Były i są jednak kobiety, które
dorównują im pasją, siłą, talentem i entuzjazmem, a wśród nich również Polki:
m. in. Wanda Rutkiewicz, Anna Czerwińska czy wspinająca się obecnie Kinga
Baranowska. Właśnie Wanda Rutkiewicz jest jedną z bohaterek „Okrutnego
szczytu”.
Jennifer Jordan to amerykańska dziennikarka, która swego
czasu zainteresowała się działalnością kobiet w górach wysokich. Inspiracją,
która ostatecznie pchnęła ją do niniejszej książki, była informacja, że w 1998
r. zginęła ostatnia z kobiet, które zdobyły K2, drugi najwyższy szczyt Ziemi.
To właśnie wtedy autorka sprecyzowała swój cel: przedstawić te, którym się to
udało, które zwyciężyły tę okrutną górę, choć trzy z nich zostały w niej na
zawsze.
„Okrutny szczyt” jest smutny. Niełatwo czyta się książkę, z
której każdej strony unosi się duch jakiegoś fatalizmu i czekanie na tragedię.
O ile można to stopniować, to chyba najgorzej czytało mi się rozdziały
poświęcone Rutkiewicz – z uwagi na jej samotność (a jeden fragment
„nadprzyrodzony”, że tak go nazwę, zjeżył mi włosy na głowie) – oraz Alison
Hargreaves. Nie zadaję sobie już pytań, dlaczego alpiniści się wspinają, ale w
jej przypadku nie potrafiłam inaczej. Łzy płynęły mi po twarzy, gdy
zastanawiałam się, dlaczego jednak nie odpuściła, dlaczego ten jeden raz, mimo
zmęczenia i wątpliwości, jednak zdecydowała się na atak szczytowy, mimo że
miała tak małe dzieci. I choć daleka byłam od myśli czy określeń, jakimi
posługiwała się w stosunku do jej osoby prasa, gdy nie wróciła z K2, to jednak
tak strasznie żałowałam, że poszła z obozu w górę, a nie w dół; że jej życie
tak się ułożyło, że musiała do tego stopnia walczyć o pieniądze.
Przykro było również czytać o tym, że oprócz przeciwności
związanych z samą naturą, kobiety himalaistki musiały również walczyć z
mężczyznami; jak potrafili oni zarzucać im np., że wcale nie dotarły na szczyt.
Albo to, jak niektórzy zachowywali się w górach. Straszne to, ale świadczy
jedynie o małości tych ludzi...
Tak jak wspomniałam, „Okrutny szczyt”, jak zresztą większość
literatury wysokogórskiej, rodzi raczej uczucia smutku i żalu, ale jednocześnie
jest tekstem fenomenalnym dla wszystkich tych, którzy po taką literaturę
sięgają. Przy całym przerażeniu czy grozie, jaką wywołuje, czyta się go
znakomicie i z trudem można się od niego oderwać. Polecam szczególnie
miłośnikom gatunku, ale i tym, którym bliskie są losy kobiet sięgających w
życiu wysoko.
Hmm straszna jest ta rywalizacja i umniejszanie sukcesu kobiet przez mężczyzn. To bardzo smutne...
OdpowiedzUsuńNiestety. Szkoda, że wtedy brakowało zwyczajnej solidarności.
UsuńMimo niełatwej tematyki, bardzo chcę poznać tę książkę.
OdpowiedzUsuńWierz mi, nie pożałujesz.
UsuńUwielbiam książki o wysokich górach, coś dla mnie :) K2 to trudny szczyt.. Na pewno sięgnę po tę pozycję, ale najpierw przede mną ,,Zdobyć koronę" o Kukuczce.
OdpowiedzUsuń