Sarah Hilary „Nie ma innej ciemności”, Czwarta Strona 2016,
ISBN 978-83-7976-492-1, stron 536
Na jednym z podlondyńskich, nowo wybudowanych osiedli domów
jednorodzinnych, zostaje znaleziony podziemny bunkier. Mężczyzna, który odkrył
go w czasie przekopywania własnego ogródka, odnajduje w środku ciała dwójki
małych dzieci. Do sprawy zostaje skierowana detektyw Marnie Rome oraz sierżant
Noah Jake. Pierwsze badania wskazują, że chłopcy musieli przeleżeć w bunkrze
około pięciu lat. Nie udaje się odnaleźć ich w bazie osób zaginionych, co
prowadzi do przerażającego wniosku, że to ich najbliżsi dopuścili się tak
okrutnej zbrodni. Czy w takim razie nie zostali ukarani i nadal cieszą się
wolnością?
Moim zdaniem, o samej fabule nie da się zbyt wiele napisać,
ponieważ zdradzenie jednego szczegółu odebrałoby element zaskoczenia przy
wychodzeniu na jaw kolejnych. Przyznaję, w życiu bym się nie spodziewała, że
autorka pójdzie w takim kierunku. Ale chyba właśnie przez to losy bohaterów są
tak przejmujące i dlatego tak mocno ściskają za gardło. Pomijając już głębię
dramatu, jaki odmalowała Hilary, dodatkowo stworzyła tak posępny, mroczny
nastrój, że czułam się, jakby już nigdy miało nie pojawić się słońce (zwłaszcza
że za oknem, gdy czytałam, też go brakowało), a świat oddał się we władanie
deszczu i ciemności.
W drugiej powieści z Marnie Rome, pisarka mniej miejsca
poświęciła osobistej tragedii pani komisarz, bo ta zwyczajnie nie za bardzo
miała czas na roztrząsanie przeszłości. Ale w sumie mnie to cieszy, bo to
oznacza, że jeszcze spotkamy się z londyńską detektyw. A skoro druga część jest
jeszcze lepsza, niż pierwsza, można zakładać, że czekają nas jeszcze większe
emocje. Pytanie tylko, z jaką potwornością tym razem każe się autorka mierzyć
swoim postaciom, a w konsekwencji czytelnikom...
Dosyć krótki ten tekst, ale nie potrafiłabym napisać
dłuższego bez przedstawienia refleksji, jakie wywołuje, a tym samym bez
zdradzania sedna fabuły „Nie ma innej ciemności”. Mogę za to stwierdzić z całą
mocą, że przy całej grozie, jaką wzbudza, jest jednocześnie znakomitym, bardzo
spójnym psychologicznie, kawałkiem prozy. Bez wahania polecam, choć nie obiecuję,
że będzie to lekka i przyjemna lektura. Bo też i nie są to klimaty, w jakich
obraca się Sarah Hilary jako pisarka.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Temat przemocy domowej w książkach u mnie też zawsze wywołuje emocje. Może kiedyś się sku w na ten tytuł.
OdpowiedzUsuńJa się zawsze irytuję, skąd w sprawcy przekonanie, że ma do niej prawo.
UsuńOstatnio dużo miałam styczności z bunkrami, ale nie było w nich... Ciekawi mnie ta historia, szczególnie dlatego, że niewiele wiem o tajemniczej fabule, ale oczatek mocno intryguje..
OdpowiedzUsuńI całe szczęście.
UsuńKilka dni temu skończyłam pierwszą książkę Hilary i mam ochotę przeczytać kolejną. Zaintrygowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńCzyli osiągnęłam swój cel;)
UsuńOgromnie kusi mnie ta książkę, tylko niestety ostatnio z wolnym czasem u mnie krucho.
OdpowiedzUsuńSkąd ja to ostatnio znam...
Usuńto chyba coś dla mnie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Musisz się przekonać;)
UsuńBardzo mnie cieszy Twoja recenzja, bo po udanej części pierwszej, liczę na równie udaną kontynuację. :)
OdpowiedzUsuńMnie cieszyło to, że mogę napisać tak entuzjastycznie;)
Usuń