czwartek, 27 października 2016

Antonia Senior "Córka rewolucji"


Antonia Senior „Córka rewolucji”, Czwarta Strona 2016, ISBN 978-83-7976-522-5, stron 536

Jest rok 1640. Henrietta Challoner dorasta w cieniu śmierci swojej matki, która zmarła przy porodzie. Od tamtego czasu jej babka twierdzi, że jest przeklęta, a ojciec nie wylewa za kołnierz. Jednocześnie jednak ojciec nie szczędzi córce czułości i podoba mu się, gdy Hen zabiera głos w dyskusjach. Henrietta chciałaby się kształcić, ale babka twierdzi, że przyszłej żonie i matce akademicka wiedza do niczego nie jest potrzebna. Czasy stają się coraz bardziej niespokojne, narasta spór między parlamentarzystami, a zwolennikami króla. Gdy wybucha wojna domowa, dwaj bracia dziewczyny, Ned i Sam, stają po przeciwnej stronie barykady. Hen zakochuje się w Willu, ale jej ojciec twierdzi, że chłopak nie ma grosza przy duszy, a i jego bliscy nie akceptują kupieckiej córki. 

Po ostatnim niefarcie z przykładem beletrystyki historycznej, czyli rozczarowaniu „Wygnaną królową” Mercedes Salisachs, z lekką obawą przystępowałam do lektury „Córki rewolucji”. Niby wszystko miało być tak, jak lubię, czyli losy kobiety, młodej dziewczyny, na tle wielkiej, burzliwej historii, a jednak lęk pozostał, bo u Salisachs takaż fabuła nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Na szczęście jednak już pierwsze strony przekonały mnie, że tym razem będzie inaczej. Antonia Senior, historyk z dyplomem Uniwersytetu w Cambridge, dziennikarka i recenzentka, osadziła akcję swojego debiutu w XVII-wiecznym Londynie, targanym nieustającymi sporami między zwolennikami i przeciwnikami króla Karola Stuarta oraz między papistami a purytanami.

Senior spojrzała na ówczesny konflikt oczami bohaterki, której bracia sami byli skonfliktowani, a sama Henrietta powodowana siostrzaną miłością starała się ocalić całą ich trójkę. Choć miała swoje poglądy, nigdy nie pozwoliła, by stały się one ważniejsze od uczuć; nie chciała dokonywać wyboru, który brat jest dla niej ważniejszy; chciała pokoju i normalności; chciała znów doczekać chwili, gdy rodziny przestaną być rozdarte między siłą więzi rodzinnych, a wiernością ideałom.

Trzeba przyznać, że odmalowanie tła rewolucyjnej Anglii wyszło autorce po mistrzowsku. Ogólnie odniosłam wrażenie, że całość jest bardzo plastyczna, a prezentowane wydarzenia i postaci stają czytelnikowi przed oczami jak żywe. Sama główna bohaterka budzi ogromną sympatię, najpierw jako niepokorna nastolatka ze skłonnością do szaleństw i brawury, a potem jako dojrzewająca młoda kobieta, która będzie musiała zadbać o codzienny byt swoich bliskich. To wreszcie dziewczyna, która zakochuje się po raz pierwszy, ale nie jest to uczucie z gatunki „i żyli długo i szczęśliwie”, bo nagle się okaże, że mimo doskonałości porozumienia i bliskości, jednak pochodzą z dwóch różnych światów. To także niewiasta, która nie godzi się z powszechną dominacją mężczyzn i chce głośno mówić o prawach dla kobiet.

Od momentu zaznaczenia odmienności w poglądach Sama i Neda, zastanawiałam się, jak właściwie autorka rozstrzygnie tę kwestię. Tego jednak, co zrobiła, nigdy bym się nie spodziewała i chyba nie potrafię jej tego wybaczyć. Wybrała rozwiązanie chyba najbardziej bolesne z możliwych.

„Córka rewolucji” ma, według mnie, tylko jedną wadę: jest pisana w czasie teraźniejszym, a ja bardzo nie lubię tego rodzaju narracji. Jednak pomijając to czysto subiektywne odczucie, sądzę, że Antonia Senior doskonale wybrała sobie typ literatury na debiutancką powieść. W szczegółach oddane tło historyczne tworzy perfekcyjną całość z wiarygodnością kreacji fikcyjnych bohaterów. Dla mnie to naprawdę bardzo solidna, rzetelna powieść historyczna.

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 

http://czwartastrona.pl/

16 komentarzy:

  1. Ależ mnie zaintrygowałaś! Teraz jestem strasznie ciekawa, co autorka przygotowała dla swoich bohaterów! Szczerze mówiąc nieco obawiałam się, że będzie to typowy romans historyczny, taki wniosek wysnułam po opisie wydawcy, ale chyba niekoniecznie tak jest ;) W każdym razie książkę sobie zapisuję i w wolnej chwili (hehehe) się z nią zapoznam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się nie napisać za wiele;)
      Nie, raczej nie powiedziałabym, że to tylko romans, jest sporo detali o samym konflikcie:)
      Wolna chwila, dobre sobie;)

      Usuń
  2. Skoro tło rewolucyjnej Anglii jest tak dobrze odmalowane to może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie lubię czasu teraźniejszego, zwłaszcza w książkach historycznych. A ta pozycja mnie bardzo ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj nie lubię narracji pierwszoosobowej, ale cóż, jak książka dobra, to da się wybaczyć, ta mnie kusi, mam nadzieję, że się uda :) dorwać

    OdpowiedzUsuń
  5. Od dawna chcę ją przeczytać. Tylko mi apetytu większego narobiłaś!

    OdpowiedzUsuń
  6. Musze w końcu opublikować swoją recenzję, bo leży w wersjach roboczych już od dłuższego czasu i nie mam kiedy się za nią zabrać.
    Ogólnie książka mi się podobała, tylko właśnie ta narracja mnie drażniła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, co napisałaś:)
      Czyli upodobania mamy podobne;)

      Usuń
  7. Mam i też zaczęłam czytać, i mam podobnie z tym czasem przez co odłożyłam na pewien moment, by złapać dystansa i się oswoić, że tak będzie :D Ależ zdanie zbudowałam hahaha. No dobrze, ale konkretnie fajnie, że chwalisz. A zakończenie, kurcze aż tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, aż tak.
      Nie myślałam, że jest nas tyle, tych, które nie lubią czasu teraźniejszego w narracji.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.