piątek, 5 grudnia 2014

Przemysław Semczuk "Magiczne dwudziestolecie"



Przemysław Semczuk „Magiczne dwudziestolecie”, PWN 2014, ISBN 978-83-7705-518-2, stron 320

Odnoszę wrażenie, że robię się coraz bardziej monotematyczna. Stale obracam się w kręgu polskiej historii, ale wiecie co? Dobrze mi z tym. Tym bardziej że, jak się okazuje, nawet w tych ulubionych epokach mam jeszcze wiele do odkrycia. A jeśli dołożyć do tego fakt, iż są autorzy, którzy wychodzą naprzeciw moim oczekiwaniom, to czegóż chcieć więcej? A Przemysław Semczuk idealnie do tego grona pasuje – zresztą, jak sam przyznał, chciał swoim czytelnikom dostarczyć dobrej lektury, a myślał zwłaszcza „o tych osobach, które z ogromną pasją poznają dwudziestolecie – niezależnie od tego, czy chodzi o życie przestępcze, gospodarcze, kulinarne, sport, modę czy savoir-vivre. Teraz mogli poznać jeszcze dwudziestolecie magiczne” (str. 315). Dziennikarz odkrył więc przede mną kolejne z wielu oblicz międzywojnia i utwierdził mnie w przekonaniu, że był to czas jedyny w swoim rodzaju, pod każdym względem.

O tym, że w dwudziestoleciu międzywojennym magia, by nazwać rzecz bardzo szeroko, była swego rodzaju modą, wiedziałam już z innych publikacji, choćby z tych ich fragmentów, które dotyczyły Józefa Piłsudskiego – Marszałek wierzył w duchy, życie pozagrobowe, przepowiednie. Ale że potrafiła ona przybrać aż takie rozmiary, to tego nie byłam świadoma. Zaczęło się, można powiedzieć, od wirujących stolików. To za ich pośrednictwem komunikowano się z duchami, o czym jako pierwszy donosił krakowski „Czas”. Hierarchowie kościelni widzieli w seansach spirytystycznych przede wszystkim udział sił nieczystych, ale „stolikowego szaleństwa nie dało się jednak zatrzymać” (str. 12). Coraz liczniej powstawały „domowe kółka wiedzy tajemnej” (str. 37), ale było także grono tych, którzy chcieli czegoś więcej – stworzenia nauki empirycznej. Powstawały towarzystwa naukowe, organizowano zjazdy, pojawiła się mniej lub bardziej fachowa literatura:  prasa czy książki.

Spirytyści, prestidigitatorzy, jasnowidzenie, zwane też metagnomią; grafologia – naprawdę było z czego wybierać, jeśli ktoś interesował się zjawiskami nadprzyrodzonymi. Wiadomo, że nie brakowało oszustów wszelkiej maści, których starano się demaskować; ale byli też ci, którzy rzeczywiście dysponowali niekwestionowanym talentem, wręcz niewytłumaczalnym darem. Przemysław Semczuk pisze o jednych i o drugich - o doświadczeniach, które przeprowadzali, o próbach, którym ich poddawano, o przygodach, bo i takie się zdarzały. Sporo miejsca poświęca tym, których nazwiska wzbudzały w środowisku najróżniejsze i najsilniejsze emocje. Inżynier Stefan Ossowiecki, profesor Julian Ochorowicz, Sabira Churamowicz, Rafael Schermann, Franek Kluski, Agnieszka Pilchowa – trzeba przyznać, że rozdziały im dedykowane czyta się z ogromnym zaciekawieniem. I nie da się uniknąć myśli w rodzaju: czy ja w to wierzę? Czytając opisy niektórych sytuacji, pozostawało mi jedynie przyznać, że coś w tym musi być, coś niepojętego, czego rozum nie jest w stanie logicznie wyjaśnić. Istotne jest przy tym to, że autor pozostawia pole do indywidualnej oceny, nie narzuca swojego zdania, a jedynie przedstawia bazę, to, co się ówcześnie działo, dając w ten sposób punkt wyjścia do własnych rozważań. I dlatego tym bardziej „Magiczne dwudziestolecie” jest właśnie magiczne i klimatyczne – te dwa słowa doskonale do książki Semczuka pasują. Bo czasem dreszcze przejdą po plecach, a czasem pojawi się uśmiech rozbawienia. Poza tym znajdziemy na kartach tego tomu sporą garść cytatów, które są tutaj jak najbardziej na miejscu – śledzimy przebieg danego doświadczenia czy seansu, jakbyśmy byli jego uczestnikami, bardziej bezpośrednio, bo widzimy, jak wtedy było to przedstawiane.

Bardzo intrygująca była ta podróż z Przemysławem Semczukiem, do której Was gorąco namawiam - podróż w świat duchowy dwudziestolecia, który rozwijał się prężnie i – z dzisiejszego punktu widzenia – dość kolorowo. I tylko żal, że to wszystko skończyło się tak raptownie pierwszego września 1939 roku...    

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Marcie z Domu Wydawniczego PWN.

http://www.dwpwn.pl/produkty/910/

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Lata dwudzieste, lata trzydzieste...”, „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.

18 komentarzy:

  1. Kolejna ciekawa książka o magicznym XX międzywojennym, chętnie po nią kiedyś sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wiesz, na co dzień wolę inne gatunkowo książki, dlatego też wątpię, abym w najbliższym czasie skusiła się na powyższą pozycję. Ale za to mój tato, w przeciwieństwie do mnie lubi czytać historyczne publikacje, więc jemu polecę niniejszą pozycję. Może będzie nią zainteresowany?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko Twój tata lubi polską historię, to na pewno nie pożałuje, jeśli da się namówić:)

      Usuń
  3. Dwudziestolecie to okres w naszej historii, który od zawsze mnie interesuje. I jeszcze magia. To książka zdecydowanie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam przekonana, że nie trzeba Cię będzie długo namawiać;)

      Usuń
  4. Jestem dokłądnie na setnej stronie. Do tej pory najbardziej podobała mi się część o zabobonach, zwłaszcza ta trupia ręka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie Cię nie zdziwi, jak teraz napiszę, że mnie też ten fragment zainteresował najbardziej:)

      Usuń
    2. Zaczyna mnie przerażać ta nasza zgodność:)

      Usuń
  5. Powoli zaczynasz mnie w ciągać w te czasy :) Będę musiała kiedyś się skusić.

    OdpowiedzUsuń
  6. XX lecie to czasy intrygujące, nie pogardziłabym tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam podobnie jak Cyrysia, ale może znajdę jeszcze jakiegoś wujka nie wujka, któremu mogłabym dać w prezencie powyższą pozycje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na miejscu obdarowanego na pewno bym się cieszyła:)

      Usuń
  8. Wydawnictwo PWN rozpieszcza pasjonatów dwudziestolecia międzywojennego. Chwała im za to.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.