Karolina Wilczyńska „Jeszcze raz, Nataszo”, Czwarta Strona
2014, ISBN 978-83-7976-203-3, stron 304
Życie Nataszy właśnie rozsypało się w proch. Po osiemnastu
latach małżeństwa drogi jej i jej męża Darka rozchodzą się ostatecznie.
Wszystko, co ich łączyło - wspólna praca w renomowanej agencji reklamowej,
której tak wiele poświęcili, wymarzony dom - odchodzi w niebyt. Natasza
dokonuje bilansu swojego życia, a to, wbrew pozorom, nie zawsze było usłane
różami. Sięga pamięcią do lat dzieciństwa i młodości, do czasów, kiedy poznała
Darka i kiedy wydawało się, że podbiją świat, że ten tylko czeka, by zaczęli z
niego czerpać pełnymi garściami. Rozrachunek nie jest łatwy, przynosi ból i
żal, ale Natasza nie chce już przed nim uciekać. Wie, że jeśli ma iść dalej przez
życie, to tylko wyciągając wnioski z doświadczeń, których nie skąpił jej los.
Tylko zamykając przeszłość, będzie mogła powtórzyć sobie „jeszcze raz,
Nataszo”, z wiarą i optymizmem, że tym razem na pewno się uda.
Na okładce widnieją słowa „Opowieść kobiety, która kochała
zbyt mocno” – ja dodałabym tutaj „i żyła, spełniając oczekiwania innych”. Bo
tak naprawdę Natasza rzeczywiście kochała za mocno, najpierw rodziców, a potem
męża, więc to dla nich robiła wszystko, czego oczekiwali; dawała się wpasowywać
w ramki dla niej skrawane. Córka znanego profesora miała przecież dobrze się
uczyć i iść na jedyny słuszny i właściwy dla dziewczyny z jej pozycją i pochodzeniem
kierunek studiów. Gdy pozwoliła sobie na bunt, który pozwolił jej poluzować
pępowinę, pojawił się przyszły mąż i on też z czasem zaczął ją formować na
partnerkę odpowiednią dla młodego, prężnego menedżera, człowieka sukcesu. Gdzie
w tym wszystkim ona sama? Schowana gdzieś głęboko, czasem pozwalająca sobie na
odwagę i próbę walki o swoje marzenia. Karolinie Wilczyńskiej perfekcyjnie wyszła jedna rzecz; mianowicie
jej bohaterka wzbudza skrajne emocje. Współczułam nastoletniej Nataszy,
zwłaszcza gdy okryła ona sekret rodzinny, ale już Natasza-szefowa budziła moją
odrazę i niechęć. Cierpiałam razem z nią, gdy dotknęła ją niewyobrażalna
strata, ale nie umiałam się nad nią pochylić, gdy poddała się nałogowi. Cenię
sobie u autorów umiejętność kreacji postaci w taki sposób, by czytelnik mógł
się niejako automatycznie, niezauważalnie dla samego siebie, zaangażować w ich
przeżycia. I pani Wilczyńska to potrafi. Dodatkowo jeszcze pisarka posługuje
się lekkim, płynnym językiem, plastycznym na tyle, że to zaangażowanie jest
jeszcze pełniejsze, ponieważ nie ma dysonansu między formą a treścią. Czasami
miewam takie odczucie, że fabuła mnie interesuje, czekam z niecierpliwością, co
będzie dalej, ale sam styl mnie drażni lub choćby wywołuje jakiś dyskomfort, i
wtedy czytanie idzie wolniej. W „Jeszcze raz, Nataszo” panuje w tej materii
absolutna harmonia.
Myślę, że powieść Karoliny Wilczyńskiej, w takim wymiarze, w
jakim potrafi uczynić to powieść, może być swoistą terapią, o czym świadczyłyby
już choćby tytuły rozdziałów. Jasnym jest, że nie rozwiąże ona wszystkich
życiowych problemów, ale z historii Nataszy można czerpać pewne nuty inspiracji
i nauki dla samych siebie. Można się przekonać, że choć prawdopodobnie czekają
nas jakieś upadki, to nie trzeba się poddawać, tylko stanąć mocno na nogi i
powiedzieć sobie „spróbuj jeszcze raz”. I uwierzyć, że dasz radę. Właśnie ty i
właśnie teraz.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Natalii z
Wydawnictwa Czwarta Strona.
Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie gęsi”.
Jeszcze nie czytałam, ale obyczajówki zawsze chętnie... , tym bardziej, że ostatnio w blogosferze zauważyłam wiele dobrych recenzji tej książki :)
OdpowiedzUsuńTeż widziałam same pozytywne opinie, ale są one w pełni zasłużone:)
UsuńKsiążkę mam, choć jeszcze jej nie czytałam, ale zamierzam, dlatego bardzo mnie to cieszy, że odbierasz ją tak nader pozytywnie, i co jeszcze najważniejsze, że z historii Nataszy można czerpać pewne nuty inspiracji i nauki dla samych siebie. Takie rzeczy się ceni.
OdpowiedzUsuńTo świetnie, że książkę już masz, mam nadzieję, że znajdziesz w niej coś dla siebie:)
UsuńTwoje opinie są zawsze napisane profesjonalnie i bardzo lubię je czytać, a książki Karoliny Wilczyńskiej uwielbiam, właśnie za to drugie dno.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu, za miłe słowa:)
UsuńCiebie więc pewnie też ucieszyła zapowiedź nowej serii pióra autorki, ja już się nie mogę doczekać:)
Ależ Ci zazdroszczę przeczytania tej książki. Muszę ją mieć!
OdpowiedzUsuńWiem, że kochasz literaturę polskich autorów, więc wcale nie dziwię się Twoim odczuciom:)
UsuńPrzeczytałam tej autorki jedynie Anielski kokon, i książka wywarła na mnie wrażenie, podejrzewam,że z ta pozycją byłoby podobnie:) Mam nadzieje,że kiedyś wpadnie w moje ręce!
OdpowiedzUsuńMyślę, że na pewno byś nie zawiodła:)
UsuńLekturę tej książki mam już za sobą i bardzo mi się podobała, gdybym jej nie czytała - po Twoim poście na pewno bym jej szukała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cieszę się, że obie mamy za sobą świetną lekturę:)
UsuńZbieram się do lektury tej książki i na pewno jeszcze w grudniu ją przeczytam. JA akurat znam autorkę z "Anielskiego kokonu" i muszę przyznać, że bardzo mi ta książka przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńWnioskuję, że dużo straciłam, nie czytając jeszcze "Anielskiego kokonu":(
Usuń