wtorek, 3 stycznia 2017

Aleksandra Zaprutko-Janicka "Piękno bez konserwantów"


Aleksandra Zaprutko-Janicka „Piękno bez konserwantów. Sekrety urody naszych prababek”, Ciekawostki Historyczne.pl 2016, ISBN 978-83-240-4163-3, stron 288

Zaryzykuję stwierdzenie, że w każdym polskim mieście jest przynajmniej jedna drogeria. A w niej wybór taki, że można dostać zawrotu głowy. Do jednej części ciała kilkanaście, o ile nie więcej, rodzajów kosmetyków. Sama jestem raczej odporna na reklamy czy informacje o wszelkich nowinkach; gdy trafię na coś dobrego, co mi służy i z czego jestem zadowolona, to jestem temu wierna – używam od paru lat tego samego balsamu do ciała, podkładu czy pudru; do nawilżania ust na noc niezastąpiony jest, według mnie, stary, poczciwy krem Nivea. Głupieję tylko, jeśli chodzi i zapachy – tu lubię mieć co jakiś czas inny. A teraz wyobraźmy sobie, że te wszystkie luksusy znikają i dostępne są jeden, góra dwa kosmetyki. Albo jesteśmy zmuszone, chcąc dbać o urodę, zrobić sobie coś samodzielnie.
Tak robiły nasze przodkinie i jak łatwo zauważyć, oglądając fotografie z dawnych lat, wcale nie wychodziły na tym źle. A biorąc pod uwagę, ile we współczesnych produktach jest chemii, pewnie i nam wyszłoby na zdrowie, gdybyśmy pokusiły się o stworzenie własnych, naturalnych kremów, cieni czy perfum. A pomocą może nam być w tym względzie Aleksandra Zaprutko-Janicka, historyk, dzięki której mieliśmy już okazję przekonać się, co jadano za okupacji. Teraz zabiera nas w dwudziestolecie międzywojenne, byśmy mogły (mogli) poznać sekrety kosmetyczek (o ile je wtedy posiadano, może lepsze byłoby słowo: „toaletek”) naszych prababek.

Zmiana w życiu milionów kobiet zaczęła się wraz z wybuchem pierwszej wojny światowej. Zwykłe kobiety, które pozostawały w domach, bez mężczyzn, musiały iść do pracy, by utrzymywać rodzinę. Ta nowa konieczność wymusiła zrzucenie gorsetów – tych materialnych i umysłowych także; drastyczne skrócenie włosów i modę na krótkie, chłopięce fryzury. Kobiety zasmakowały w niezależności, a jednym z jej wyrazów była moda i dbanie o siebie bez poczucia wstydu, że zostanie się posądzoną o bycie co najmniej kokotą. Panie przystąpiły do rzeczy fachowo i żadnej kwestii nie pozostawiły przypadkowi. Miały swoje sposoby na piękną cerę; ich włosy lśniły i były zawsze perfekcyjnie ułożone; nieobcy był im manicure i lakiery do paznokci; nie wahały się odkrywać stóp w modnych sandałkach – ogólnie wreszcie zaczęły dopieszczać swoje ciało. Robiły to albo domowymi środkami, albo kupowanymi gotowymi (lub jednym i drugim). A jeśli myślimy, że chirurgia plastyczna jest wymysłem naszych czasów, to pora zmienić przekonania – już wówczas pojawili się lekarze, którzy poprawiali to, z czym kosmetyki nie dawały rady.

To, co przedstawiłam wyżej, to jednocześnie rozdziały, na jakie podzielone jest „Piękno bez...”. Każdemu fragmentowi towarzyszy również część „Porady i receptury”. I to jest prawdziwy gwóźdź programu, najmocniejszy punkt książki. Autorka podaje listy składników, z których można stworzyć samej (samemu) własny kosmetyk – dodatkowo możemy mu nadać rys indywidualny, jeśli wybierzemy ulubiony olejek eteryczny. Sprawdzone osobiście przez Janicką przepisy mogą pomóc np. w walce ze zmarszczkami, rozjaśnić naturalnie barwę włosów czy pozbyć się worków pod oczami. Dowiemy się, jak zrobić własny samoopalacz czy wodę kolońską, puder lub szminkę. A jeśli wiemy, że w internecie jest teraz wszystko i podane składniki łatwo kupić, to nic tylko łączyć, mieszać i używać. I liczyć na olśniewające efekty.

Książkę Aleksandry Zaprutko-Janickiej pochłonęłam w jeden wieczór. To wyjątkowo zgrabne połączenie solidnej dawki historii – i to tej, którą bardzo lubię, bo traktującej o życiu kobiet – ze sporą porcją praktycznej wiedzy. Nie wiem, jak mi pójdzie przygotowywanie własnego kosmetyku, ale na pewno dzięki autorce mam na to wielką ochotę. 

4 komentarze:

  1. Ja bym bardzo chciała umieć przygotować własny kosmetyk. To musi być bardzo interesująca książka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja przeszłam okres fascynacji biochemią urody, robiłam sera, olejki,itd. Teraz jednak tylko apteka lub drogeria. A książka działa mi na wyobraźnię ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli w sumie jesteś odpowiednią osobą, żeby ocenić tę książkę;)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.