wtorek, 31 stycznia 2017

Agnieszka Lis "Karuzela"



Agnieszka Lis „Karuzela”, Czwarta Strona 2017, ISBN 978-83-7976-595-9, stron 632

Renata ma na głowie cały dom. Jej mąż Mateusz całymi dniami pracuje, by zarobić na utrzymanie rodziny, a ona zajmuje się dziećmi: nastoletnim Erykiem oraz niedawno upieczoną uczennicą szkoły podstawowej Krysią i przedszkolakiem Krzysiem. Na zadbanie o siebie kobieta zwyczajnie nie ma czasu, choć jest z dnia na dzień coraz bardziej zmęczona, a na jej ciele pojawia się coraz więcej siniaków, od byle dotknięcia. Ciągle obiecuje sobie, że pójdzie się przebadać, ale stale jest coś ważniejszego do zrobienia. Gdy wreszcie dostaje diagnozę, szok jest ogromny: białaczka, co brzmi jak wyrok. Życie całej rodziny ulega drastycznej zmianie, choć Renata stara się, by jak najmniej ucierpiały dzieci.

Agnieszka Lis ma na swoim koncie trzy powieści obyczajowe oraz bajkowe utwory dla najmłodszych. Po sygnowanej przez Czwartą Stronę przejmującej „Pozytywce”, powraca „Karuzelą”, książką, która wywiera piorunujące wrażenie samą treścią, oraz budzi niejako wielkie zdziwienie, że fabuła o potwornej chorobie może się tak znakomicie czytać. Z uwagi na cierpienie głównej bohaterki i jej najbliższych, z których każdy próbuje sobie radzić na swój sposób, wydawać by się mogło, że trzeba sobie będzie dawkować lekturę; gdy tymczasem autorka tak angażuje skupienie czytelnika, że trudno mu jest odłożyć egzemplarz choć na moment.

Swojej powieści pisarka nadała wyjątkowo trafny tytuł. Podczas czytania rzeczywiście czułam się, jakbym siedziała na karuzeli. Niby akcja nie pędzi w jakimś zawrotnym tempie, bo obserwujemy codzienność rodziny, jakich pewnie wiele, ale krótkie rozdziały, ogrom dialogów i przeskoki do wydarzeń z przeszłości sprawiają, że lektura nie dłuży się ani przez chwilę i bardzo emocjonuje.

Agnieszka Lis podjęła się opisania niezwykle trudnej sytuacji, gdy choroba dotyka jednego członka rodziny. Ale tak naprawdę w jakimś stopniu chorują wtedy wszyscy. Rodzina Renaty szuka wsparcia w byciu razem, choć nie jest to takie proste. Nie dopuszczają do siebie myśli, że może nie być happy endu, chcą się wydawać Renacie silni i pełni wiary, że to tylko jakiś etap przejściowy, chwilowy kryzys, z którego szybko wyjdą mocniejsi i wrócą do domu, by znów było tak jak dawniej. W pewnym momencie to nawet sama chora wydaje się najbardziej twarda z nich wszystkich. Autorka postawiła tutaj na ciepło i delikatny humor – i przyznaję, że miejscami bywałam nawet z lekka zszokowana, że nikt się z Renatą nie cackał, ale pewnie tak trzeba, traktować chorego normalnie, bo z czego innego on sam ma czerpać nadzieję na wyzdrowienie?

„Karuzela” ma, w mojej opinii, tylko jedną wadę. W którymś momencie pojawiły się dwie wstawki wybiegające solidnie w przyszłość, czyli „pięćdziesiąte dwa lata później”. Jak dla mnie, po pierwsze, wystąpiły one zbyt wcześnie, a przez to już zasugerowały, jak to wszystko się skończy (i faktycznie, przyjęte przeze mnie założenie co do epilogu się sprawdziło), a po drugie, w tym przypadku wolałabym jednak, żeby pisarka pozwoliła czytelnikowi na indywidualną interpretację otwartego zakończenia. Jest to oczywiście kwestia subiektywna, zależna od ulubionego rodzaju zakończeń książek; zabieg zastosowany przez Lis mnie akurat nie przekonał, ale możliwe, a nawet pewne, że będzie miał wielu zwolenników.

Bez wątpienia Agnieszka Lis rozwinęła skrzydła i „Karuzela” wyrasta na jej najlepszą, jak dotąd, powieść. Jest utworem dojrzałym, świetnie skomponowanym, dobrze skonstruowanym pod względem treści i techniki. I choć nie jest przecież lekturą lekką, to jednak nie „dołuje”, jest pełna subtelności i taktu. Polecam.

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 

http://czwartastrona.pl/

Wyzwanie: "Grunt to okładka".

18 komentarzy:

  1. Przeczytałam ją i również mogę jedynie potwierdzić Twoje słowa.
    Warto!!!
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Płakałam przy tej książce. Bardzo smutna historia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj, aj... Nie lubię takich wstawek w trakcie, na koniec są jeszcze do przyjęcia, ale środku fabuły mnie denerwują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, już jako całkowity epilog byłyby lepsze, ale nie w środku.

      Usuń
  4. Twoja recenzja przypomniała mi, że muszę :) przypomnieć wydawnictwu o książce, jeszcze do mnie nie dotarła. Bardzo jestem ciekawa tej nowej, bardziej dojrzałej książki A. Lis.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam ją przeczytać, ale coś w pewnym momencie poczułam na "nie", chyba dobrze, że zrezygnowałam, bo chyba jednak nie dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też uważam, że to jak dotąd najlepsza powieść Agnieszki Lis.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam jeszcze żadnej powieści tej autorki, ale mam zamiar to zrobić. "Karuzela" porusza bardzo intrygujące tematy, które powinny przypaść mi do gustu. Szkoda tylko, że te wstawki z przyszłości pojawiają się tak wcześnie, że szybko można domyślić się zakończenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie, wiedząc już o nich, można je pominąć;)

      Usuń
  8. Cieszę się, że oceniasz ją tak dobrze :) W wolnej chwili będę musiała ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak będą emocje i łzy to chciałabym przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie akurat łzy się nie pojawiły, przez te cholerne wstawki, ale emocji nie brakowało.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.