Agnieszka Lis „Karuzela”, Czwarta Strona 2017, ISBN
978-83-7976-595-9, stron 632
Renata ma na głowie cały dom. Jej mąż Mateusz całymi dniami
pracuje, by zarobić na utrzymanie rodziny, a ona zajmuje się dziećmi:
nastoletnim Erykiem oraz niedawno upieczoną uczennicą szkoły podstawowej Krysią
i przedszkolakiem Krzysiem. Na zadbanie o siebie kobieta zwyczajnie nie ma
czasu, choć jest z dnia na dzień coraz bardziej zmęczona, a na jej ciele
pojawia się coraz więcej siniaków, od byle dotknięcia. Ciągle obiecuje sobie,
że pójdzie się przebadać, ale stale jest coś ważniejszego do zrobienia. Gdy
wreszcie dostaje diagnozę, szok jest ogromny: białaczka, co brzmi jak wyrok.
Życie całej rodziny ulega drastycznej zmianie, choć Renata stara się, by jak
najmniej ucierpiały dzieci.
Swojej powieści pisarka nadała wyjątkowo trafny tytuł.
Podczas czytania rzeczywiście czułam się, jakbym siedziała na karuzeli. Niby akcja
nie pędzi w jakimś zawrotnym tempie, bo obserwujemy codzienność rodziny, jakich
pewnie wiele, ale krótkie rozdziały, ogrom dialogów i przeskoki do wydarzeń z
przeszłości sprawiają, że lektura nie dłuży się ani przez chwilę i bardzo
emocjonuje.
Agnieszka Lis podjęła się opisania niezwykle trudnej
sytuacji, gdy choroba dotyka jednego członka rodziny. Ale tak naprawdę w jakimś
stopniu chorują wtedy wszyscy. Rodzina Renaty szuka wsparcia w byciu razem,
choć nie jest to takie proste. Nie dopuszczają do siebie myśli, że może nie być
happy endu, chcą się wydawać Renacie silni i pełni wiary, że to tylko jakiś
etap przejściowy, chwilowy kryzys, z którego szybko wyjdą mocniejsi i wrócą do
domu, by znów było tak jak dawniej. W pewnym momencie to nawet sama chora wydaje
się najbardziej twarda z nich wszystkich. Autorka postawiła tutaj na ciepło i
delikatny humor – i przyznaję, że miejscami bywałam nawet z lekka zszokowana,
że nikt się z Renatą nie cackał, ale pewnie tak trzeba, traktować chorego
normalnie, bo z czego innego on sam ma czerpać nadzieję na wyzdrowienie?
„Karuzela” ma, w mojej opinii, tylko jedną wadę. W którymś
momencie pojawiły się dwie wstawki wybiegające solidnie w przyszłość, czyli
„pięćdziesiąte dwa lata później”. Jak dla mnie, po pierwsze, wystąpiły one zbyt
wcześnie, a przez to już zasugerowały, jak to wszystko się skończy (i
faktycznie, przyjęte przeze mnie założenie co do epilogu się sprawdziło), a po
drugie, w tym przypadku wolałabym jednak, żeby pisarka pozwoliła czytelnikowi
na indywidualną interpretację otwartego zakończenia. Jest to oczywiście kwestia
subiektywna, zależna od ulubionego rodzaju zakończeń książek; zabieg
zastosowany przez Lis mnie akurat nie przekonał, ale możliwe, a nawet pewne, że
będzie miał wielu zwolenników.
Bez wątpienia Agnieszka Lis rozwinęła skrzydła i „Karuzela”
wyrasta na jej najlepszą, jak dotąd, powieść. Jest utworem dojrzałym, świetnie
skomponowanym, dobrze skonstruowanym pod względem treści i techniki. I choć nie
jest przecież lekturą lekką, to jednak nie „dołuje”, jest pełna subtelności i
taktu. Polecam.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Wyzwanie: "Grunt to okładka".
Przeczytałam ją i również mogę jedynie potwierdzić Twoje słowa.
OdpowiedzUsuńWarto!!!
Serdeczności!
Fajnie, że się zgadzamy:)
UsuńPłakałam przy tej książce. Bardzo smutna historia.
OdpowiedzUsuńTo prawda.
UsuńAj, aj... Nie lubię takich wstawek w trakcie, na koniec są jeszcze do przyjęcia, ale środku fabuły mnie denerwują.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, już jako całkowity epilog byłyby lepsze, ale nie w środku.
UsuńTwoja recenzja przypomniała mi, że muszę :) przypomnieć wydawnictwu o książce, jeszcze do mnie nie dotarła. Bardzo jestem ciekawa tej nowej, bardziej dojrzałej książki A. Lis.
OdpowiedzUsuńWedług mnie bije na głowę pozostałe.
UsuńMiałam ją przeczytać, ale coś w pewnym momencie poczułam na "nie", chyba dobrze, że zrezygnowałam, bo chyba jednak nie dla mnie:)
OdpowiedzUsuńTeż miałam w pewnym momencie obawy.
UsuńTeż uważam, że to jak dotąd najlepsza powieść Agnieszki Lis.
OdpowiedzUsuńWysoko postawiła sobie poprzeczkę.
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej powieści tej autorki, ale mam zamiar to zrobić. "Karuzela" porusza bardzo intrygujące tematy, które powinny przypaść mi do gustu. Szkoda tylko, że te wstawki z przyszłości pojawiają się tak wcześnie, że szybko można domyślić się zakończenia.
OdpowiedzUsuńW sumie, wiedząc już o nich, można je pominąć;)
UsuńCieszę się, że oceniasz ją tak dobrze :) W wolnej chwili będę musiała ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńSzczerze zachęcam:)
UsuńJak będą emocje i łzy to chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńU mnie akurat łzy się nie pojawiły, przez te cholerne wstawki, ale emocji nie brakowało.
Usuń