Magdalena Knedler „Pan Darcy nie żyje”, Czwarta Strona 2015,
ISBN 978-83-7976-278-1, stron 344
W Bridebridge Hall ekipa filmowa przygotowuje się do zdjęć:
będą kręcić kolejną wersję „Dumy i uprzedzenia” Jane Austen. Producent
zaangażował same gwiazdy: Alan Fawley jako reżyser, scenariusz napisany przez
Oscara Lyne’a, za kostiumy będzie odpowiadała Bell Kennedy, no i aktorzy: Rosie
Hinds jako Jane Bennet, Ben Rudd jako pan Bingley i wreszcie największa sława w
głównej roli żeńskiej, czyli Zoe Alcott jako Elizabeth Bennet. Ach, nie
zapominajmy o panu Darcym – tu wszyscy czują jednak, że producent się nie
popisał. Peter Murphy jako pan Darcy? Blondyn?! W dodatku z lokiem na grzywce?!
Niby z której strony on podobny do najsłynniejszego filmowego Darcy’ego, czyli
Colina Firtha?
Najpierw „Przypadki pewnej desperatki”. Potem „Warszawski
niebotyk”. Teraz „Pan Darcy nie żyje”. W niedługim czasie przeczytałam trzy powieściowe
debiuty i z przyjemnością mogą stwierdzić, że Wydawnictwo Czwarta Strona ma
niesamowity talent do znakomitych utworów. I ich autorek. Magdalena Wala, Maria
Paszyńska, Magdalena Knedler – te nazwiska warto zapamiętać, bo mam wrażenie, a
może nawet pewność, że na jednej książce nie poprzestaną, że mają jeszcze wiele
do powiedzenia / napisania. Ja w każdym razie żywię wielką nadzieję, iż dostanę
jeszcze szansę obcowania z prozą w ich wykonaniu. Bo tworzą fabuły na
najwyższym poziomie. Choć, oczywiście, każda z nich pisze w innym stylu.
Magdalenie Knedler nieobce są recenzje, felietony i krótkie
formy literackie. Natomiast swoim debiutem tylko potwierdza to, że droga, którą
wybrała, wcale nie jest przypadkiem. Bo oto dostajemy książkę, która jest dziełem
kompletnym i skończonym. Jak dla mnie, Knedler nie musi niczego poprawiać,
zmieniać, by mogła mówić o sobie, że jest „pełnoprawną”, dojrzałą pisarką. W
jej przypadku nie trzeba czekać na następne powieści z nadzieją, że się
„rozkręci”, bo to już nastąpiło. Już teraz widać, jak wielkim potencjałem
dysponuje i że potrafi zrobić z niego użytek.
Nie lubię, gdy polscy autorzy akcję swoich utworów przenoszą
na niepolski grunt; nasze rodzime realia odpowiadają mi w prozie zdecydowanie
bardziej. Ale Magdalena Knedler swoim pomysłem, jego świeżością i
nietuzinkowością, kupiła mnie całkowicie. A tym bardziej trzeba przyznać, że
polskie warunki tutaj by się nie sprawdziły – bo szczerze mówiąc, jakoś nie
widzę polskiej ekranizacji „Dumy i uprzedzenia”. Siłą więc rzeczy akcja musi
toczyć się w Anglii, w nastroju wielkiej, międzynarodowej produkcji. Inspiracją
były dla autorki zdjęcia z jednej z adaptacji, oglądane przy okazji pisania
pracy magisterskiej na temat szlachty angielskiej i jej obrazu przedstawionego
w filmowych wersjach książek Austen. Jedna myśl: co by było, gdyby aktor
grający główną rolę męską zleciał z balkonu, i oto jest odpowiedź.
Kryminał? Komedia? Powieść obyczajowa na szerokim tle
społecznym? Myślę, że elementy każdego z tych gatunków u Knedler znajdziemy.
Mamy kryminał – bo w końcu są i zwłoki – i to w tym klasycznym wydaniu, czyli z
ograniczoną liczbą osób, które mogły dopuścić się zbrodni, a z których każda
miała solidny motyw, by pozbawić ofiarę życia, by już nie szkodziła innym.
Komedia trochę też, gdy spojrzeć na całokształt tego, co robią bohaterowie,
byleby tylko nie zdradzić swoich sekretów, choć jak się później okazuje, nie są
one tak straszne, jak oni sami o tym myślą. I wreszcie powieść obyczajowa, bo
obserwujemy relacje między postaciami, a jednocześnie wnikamy w światek
celebrycki, z jego skandalami, aferkami, z wszystkim tym, co tak typowe dla
współczesnych czasów. Magdalena Knedler namalowała żywiołowy kolaż, barwną
mozaikę, z której każdy może wynieść coś dla siebie. I znakomicie się przy tym
bawić.
„Pan Darcy nie żyje” pokazuje, jak intrygująco i
interesująco można przejść od fascynacji dziewiętnastowieczną, angielską
pisarką do na wskroś współczesnego, zabawnego kryminału. Proza Magdaleny
Knedler zasługuje na uwagę, a jest ku temu kilka ważnych powodów: soczysty,
naturalny język i styl, wyraziści bohaterowie oraz umiejętność trzymania
czytelnika w napięciu po ostatnią stronę. Brawa. Właśnie takie książki chcę
czytać.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta
Strona.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Ten zarys fabuły brzmi po prostu genialne! Już nie mogę się doczekać lektury, czekam na własny egzemplarz i chyba z wrażenia poturbuję listonosza! :P
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje emocje i co jak co, ale w tym przypadku listonosz powinien być wyrozumiały;)
UsuńNaprawdę zaciekawiłaś swoją recenzją powieści Knedler:-)
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie:)
UsuńKsiążka zaciekawiła mnie już gdy zobaczyłam ją w zapowiedziach. Wszystko co łączy się z powieściami pani Austen od razu zwraca moją uwagę :) Po książkę na pewno sięgnę, szczególnie po Twojej pozytywnej recenzji. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://biegiemdoksiazki.blogspot.com/
Jestem przekonana, że nie pożałujesz:)
UsuńChciałam ją przeczytać odkąd pojawiła się w zapowiedziach. A Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie zaintrygowała! Też raczej nie lubię, kiedy polscy autorzy umieszczają akcję poza Polską. Ale cieszy mnie to, ze tutaj autorka dobrze sobie poradziła :)
OdpowiedzUsuńInsane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
Poradziła sobie tak dobrze, że aż się zapomina o jej narodowości;)
UsuńMuszę ją mieć! Koniecznie! Może się jeszcze uda ją zdobyć ;)
OdpowiedzUsuńMusisz, też tak sądzę:)
UsuńMam na nią apetyt od zapowiedzi, a Ty go jeszcze podsyciłaś
OdpowiedzUsuńI o to chodziło;)
UsuńJa też nie lubię, gdy polscy autorzy akcję swoich utworów przenoszą na niepolski grunt. Ale skoro tym razem jest zupełnie inaczej, to ja chyba zaryzykuje i skuszę się na powyższą lekturę.
OdpowiedzUsuńZaryzykuj, naprawdę warto:)
UsuńCzytałam sporo zachwalających recenzji tej książki. Teraz chcę ją przeczytać jeszcze bardziej!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
Latające książki
Miło mi to czytać:)
UsuńNie lubię takich przeróbek...
OdpowiedzUsuńAle to nie jest przeróbka! To jest powieść inspirowana dziełami Jane Austen, a precyzyjniej - ich ekranizacjami:)
UsuńNo i niepotrzebnie przeczytałam twoja recenzję, żałuję, że nie zdecydowałam się na książkę:(
OdpowiedzUsuńTeż tak czasami mam. Ale może uda Ci się to jakoś nadrobić.
UsuńJakie interesujące połączenie gatunków. Może przeczytam z ciekawości.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj. Taka wielbicielka polskiej literatury jak Ty powinna poznać nową autorkę:)
UsuńBrzmi jak oryginalna historia. Czuję się jak najbardziej zachęcona :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oryginalności tej historii odmówić nie można:)
UsuńDługo się wahałam nad tą książką, ale i nawet po przeczytaniu Twojej pozytywnej opinii jakoś nie czuję się pewna czy to jest to, co bym z radością czytała :):)
OdpowiedzUsuńOjoj, no to chyba faktycznie, skoro się nie wyrywasz już na dzień dobry, to słuchaj intuicji:)
UsuńUjęła mnie oryginalna fabuła i przy najbliższej wizycie w księgarni kupię książkę :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uznasz ten zakup za udany:)
UsuńJakoś nie myślałam, że ta książka może mnie zaciekawić, ale skoro Ty ją polecasz, to jednak chętnie zaryzykuję ;)
OdpowiedzUsuńBędę Cię mieć na sumieniu, jeśli Ci się nie spodoba, ale zaryzykuj:)
Usuń