Kristina Sabaliauskaitė „Silva rerum“, Znak 2015, ISBN
978-83-240-3878-7, stron 512
Wraz ze śmiercią kota Maurycego, coś w życiu bliźniąt,
Urszuli i Kazimierza Narwojszów, zmieniło się już na zawsze. Gdy wiedzeni
ciekawością nie do zaspokojenia, odkopali kota i zobaczyli jego truchło,
podjęli różne decyzje wynikające z odwiecznego prawa natury: Kazimierz uznał,
że nic nie ma sensu, skoro i tak każdy kończy jedzony przez robaki; Urszula
widziała tylko jedną drogę, by oszczędzić sobie pójścia do ziemi i gnicia –
postanowiła zostać świętą.
Życie rodziny Narwojszów zatacza kolejne koło. Kiedyś
uciekali z Wilna, by ratować życie, by nie dać się zabić rozszalałym i
krwiożerczym Kozakom. Teraz wracają; lata minęły, Elżbieta i Jan Maciej muszą
wypuścić dzieci spod swoich skrzydeł. Dla Urszuli szukają odpowiedniego
klasztoru, Kazimierz będzie się dalej uczył. Niedługo później w życiu młodego
Narwojsza pojawi się postać wyjątkowo znacząca. To Jan Kirdej Biront, człowiek
cieszący się charyzmą i autorytetem, a jednocześnie targany wieloma
wątpliwościami. Przywódca studenckiej grupy buntowników odegra niebagatelną
rolę w życiu dorastających bliźniąt.
Sabaliauskaitė wykreowała kilu równorzędnych bohaterów.
Prezentuje Wilno drugiej połowy siedemnastego wieku oraz wielką litewską
historię, a punktem wyjścia do tego, by pokazać, co działo się wówczas w
mieście i kraju, jest rodzina Narwojszów i dzieje Jana Kirdeja Bironta. Pisarka
osadziła akcję w czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów, kiedy Korona otrząsa
się dopiero po najazdach szwedzkich, a wschód organizmu złączonego unią
lubelską atakowany jest przez sterowanych z Carstwa Rosyjskiego Kozaków. To
również czas, w którym zaczynają się nasilać także konflikty na tle religijnym.
Z tym wszystkim wiąże się tajemnica, jaką skrywa głowa rodu Narwojszów.
W tej powieści jest wszystko, życie w każdej jego odsłonie:
tej pięknej i tej budzącej obrzydzenie. Postaci balansują, tańczą na linie i w
gruncie rzeczy nigdy nie mają pewności, po której stronie spadną: wybiorą
życie, czy może zabierze ich śmierć. Pragnienie miłości duchowej kłóci się z
pożądaniem tej cielesnej, namiętnością aż do zatracenia. Urszula chce zostać
świętą, ale motywy, jakimi się kieruje, ze świętością niewiele mają wspólnego.
Jan Kirdej i Kazimierz nie unikają potyczek słownych i bijatyk, a jednocześnie
towarzyszy im częściowo tylko zrozumiały mistycyzm. Skrajne elementy i zjawiska
przenikają się tu nieustannie, udowadniając jednocześnie, jak bardzo to, czego
doświadcza człowiek, jest uniwersalne. Bo cóż z tego, że bohaterowie
przesiąknięci są duchem siedemnastowiecznym, skoro czytelnik współczesny
doskonale odnajduje się w ich dramatach? Niezależnie od czasów, w których
żyjemy, ogarniają nas te same lęki; kochamy, pożądamy i nienawidzimy tak samo,
a walka między dobrem a złem zawsze była, jest i pewnie nigdy się nie skończy.
Oprócz bohaterów stworzonych przez wyobraźnię autorki, jest
jeszcze jeden, wynikający z jej talentu i pewnie ciężkiej pracy. To język,
jakim napisana jest „Silva rerum”. Nie da się o nim nie wspomnieć, tak jest
oryginalny, ciekawy i rzadki. Jest głęboki, wręcz nabrzmiały od szczegółów i
znaczeń, a przy tym rozbudowany do granic możliwości – jedno zdanie zajmuje
nieraz jedną stronę, a przy tym w całej powieści nie ma dialogów. Lecz mimo to
książkę czyta się tak dobrze, że nawet nie chce się jej kończyć. Dawno, o ile w
ogóle, nie zetknęłam się z tak fantastycznym, esencjonalnym stylem. Widoczne
jest w nim nawiązanie do baroku i zamiłowanie do historycznego detalu. Jestem
pod ogromnym wrażeniem tego, jak Sabaliauskaitė pisze, bo nie wiem, jak to
zrobiła, ale zaczarowała mnie całkowicie, wzięła mnie w swoje władanie i
sprawiła, że już teraz chciałabym poznać kolejne części tetralogii jej pióra –
choć sama przecież nie potrafię stwierdzić, czy bardziej dlatego, by poznać
dalsze losy Urszuli, Jana Kirdeja i Kazimierza, czy po to, by znów zachłysnąć
się tak wyśmienicie poprowadzoną narracją.
Intuicja mnie nie zawiodła, gdy pomyślałam, że „Silva rerum”
może być czymś interesującym. Ale i tak przeszło moje oczekiwania to, jak
bardzo ta książka mi się podobała – choć zastanawiam się cały czas, czy jest to
odpowiednie słowo na oddanie wszystkich emocji i wrażeń po lekturze, która
przecież miejscami bywa trochę obrzydliwa, a i do samych bohaterów nie zawsze
pała się sympatią. A jednak Kristina Sabaliauskaitė zapewniła nam powieść, o
której trudno będzie zapomnieć, taką, która może wyznaczyć nowe trendy w
literaturze; powieść gęstą od uczuć, wydarzeń i od wspólnej, polsko-litewskiej,
historii. Czekam na więcej.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Zastanawiałam się czy nie kupić tej książki, bo pachniało mi trochę Elżbietą Cherezińską, i teraz szczerze żałuję, bo zapowiada się fantastyczna lektura.
OdpowiedzUsuńHm, chyba za mało czytałam Cherezińskiej, żeby się odważyć na porównania, ale bez nich mogę Cię zapewnić, że "Silva rerum" jest świetna.
UsuńByłam ciekawa twojej oceny, bo ostrzę sobie.."zęby":) na tę książkę, a przyjedzie do mnie już jutro z czego bardzo sie cieszę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba i będziesz czekać razem ze mną na ciąg dalszy:)
UsuńOj kusi mnie kusi ta opowieść... Jak się znam to w końcu kupie tomiszcze i pobiegnę do autorki po autograf na Targach :)
OdpowiedzUsuńZ tym autografem to plan mam taki sam, jak na razie;)
UsuńWpadła mi w oko już w zapowiedziach, ale będę się czaić na ebooka:) Zastanawiam się tylko czy mi ten język spasuje, bo dla mnie ważny jest sposób napisania książki.
OdpowiedzUsuńNa początku może iść trochę opornie, ale potem człowiek się przyzwyczaja do tych długaśnych zdań:)
UsuńNie czytałam jeszcze powieści osadzonej w realiach XVII-wiecznej Litwy, a zapowiada się bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńJa też nie, i po lekturze doszłam do wniosku, że to kolejny okres w dziejach, o którym powinnam wiedzieć więcej.
UsuńTaką historię trzeba przeczytać:)
OdpowiedzUsuńZgadza się:)
UsuńAleż mnie ucieszyłaś tą recenzją! Za książkę biorę się prawdopodobnie w weekend i już nie mogę się doczekać! Tego języka nieco się obawiam. Wysłuchałam fragmentu czytanego przez Agatę Kuleszę i mam mieszane uczucia. Ale czytanie idzie mi lepiej niż słuchanie nagrań więc jestem dobrej myśli.
OdpowiedzUsuńMiło mi:) Ja wcześniej nic o tym języku nie wiedziałam, więc może dlatego podeszłam do niej bez obaw. O tak, lepiej czytać, niż słuchać, mam to samo:)
UsuńNie słyszałam się o tej książce, nie wiem czy poradziłabym sobie z całością, może nie odnajdę się w fabule? Ale tak mnie zaintrygowała!:)
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że naprawdę bardzo dobrze się ją czyta, a skoro Cię zaintrygowała, to jakiś dobry punkt wyjścia już mamy;)
Usuńbardzo mnie do tej powieści zachęciłaś, chociaż do tej pory miałam mieszane uczucia, teraz jestem bardzo na tak!
OdpowiedzUsuńUu, powiało odpowiedzialnością, więc ma nadzieję, że się nie rozczarujesz;) Ale mnie się naprawdę podobała:)
UsuńTym razem książka nie wzbudziła mojego zainteresowania, ale milo wiedzieć, że Sabaliauskaitė ma polskie korzenie i mówi po polsku :)
OdpowiedzUsuńNa stronie wydawcy jest filmik, w którym autorka wypowiada się o książce, polecam obejrzeć, choćby z ciekawości, jeśli nie dla samej powieści;)
UsuńWilno - miejsce z którego wywodzi się moja rodzina. Chciałabym przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńTo koniecznie musisz przeczytać:)
Usuń